Mary Kay – Tusz do rzęs Lash Love – opinia
Dziś chciałabym podzielić się z Wami wrażeniami dotyczącymi tuszu do rzęs marki Mary Kay – Lash Love. Zacznę może od krótkiej prezentacji marki Mary Kay. Kosmetyków Mary Kay nie kupimy w żadnym sklepie ani drogerii, podobnie jak nie uczynimy tego z kosmetykami Avonu, Oriflame czy Artistry. Aby móc zaopatrzyć się w ich produkty musimy nawiązać kontakt z konsultantką lub nią zostać. Kosmetyki Mary Kay podobnie jak Artistry są produkowane w USA i należy je raczej zaliczyć do kosmetyków raczej drogich. Co prawda daleko im do cen Lancome czy Dior, ale też nie są one tanie. Po raz pierwszy spotkałam się z Mary Kay przeglądając avanti24.pl. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z ich kosmetykami i nie wiedziałam, że są dystrybuowane przez konsultantki, aż do dnia w którym poznałam jedną z nich. Zostałam zaproszona na prezentację produktów do podstawowej pielęgnacji cery oraz makijażu.
Na prezentacji mogłam wypróbować produkty i sama się przekonać o ich jakości. Skorzystałam z zaproszenia i przetestowałam m.in. tusz do rzęs Lash Love, którego zawartość elementów odżywczych skusił mnie do jego zakupu. Spodobało mi się, że mogę jednocześnie pielęgnować rzęsy dostarczając im witamin i mieć je wytuszowane. Producent twierdzi, że zawiera innowacyjny kompleks składników Panthenol-Pro™ i witaminę E, nawilżają i wzmacniają rzęsy.
Tusz ma wąską silikonową szczoteczkę, która umożliwia precyzyjne dotarcie do każdego zakamarka oka. Pierwsze dni używania tego tuszu były tragiczne. Bardzo sklejał rzęsy, zbyt dużo nakładało się go na szczoteczkę i ogólnie byłam zawiedziona jego zakupem. Ale korzystałam z niego dalej, nie chciałam kupować nowego, ponieważ nie lubię skreślać kosmetyku zaledwie po kilku dniach jego stosowania. Wychodzę z założenia, że opinię na temat kosmetyku można wystawić po kilku tygodniach jego stosowania lub zużyciu całego opakowania. Z czasem tusz zaczął nabierać się w odpowiedniej ilości i w końcu moje rzęsy zaczynały się ładnie prezentować tak jak podczas spotkania, na którym go poznałam i testowałam. A ponadto czuję, że zawartość witamin w tuszu nie jest tanim chwytem reklamowym, bo moje rzęsy stały się dłuższe i gęstsze – ale żeby było śmieszniej zauważyłam różnicę tylko na prawym oku ;) Nie wiem jak to mam sobie wytłumaczyć, ale zdecydowanie ładniejsze rzęsy są właśnie na prawym :P
Ciągle się waham czy go kupić ponownie, gdy już go zużyję do końca. Waham się ponieważ tusz nie daje spektakularnego efektu firanek, ani znacząco nie wydłuża, ani nie pogrubia, ani nie podkręca. Jest po prostu dobrym tuszem z zawartością witamin, który trzyma się bardzo dobrze w ciągu dnia, nie rozmazuje się, ani nie odbija na górnej powiece i w naturalny sposób podkreśla rzęsy. Dużym plusem jest również fakt, że bardzo ładnie rozdziela rzęsy ale to następuje dopiero po min. tygodniu stosowania. Wtedy odpowiednia ilość tuszu nabiera się na szczoteczkę. Poniżej z cyklu ciekawostek przedstawię zapewnienia producenta do których mogę się odnieść:
- 90% kobiet powiedziało, że utrzymuje się przez cały dzień bez kruszenia się i rozmazywania. (PRAWDA)
- 90% kobiet potwierdziło, że podkreśla rzęsy w naturalny sposób, bez efektu ciężkości (PRAWDA)
- 89% kobiet zauważyło, że rzęsy zostały podkręcone (NIE ZAUWAŻYŁAM EFEKTU PODKRĘCENIA)
- 85% kobiet stwierdziło, że rzęsy zostały rozdzielone i wydawały się bardziej gęste. (PRAWDA)
Na podstawie powyższych zapewnień producenta, mogę stwierdzić, że nie ściemnia ;) i nie obiecuje długich, grubych rzęs czy efektu scenicznego, którego ten tusz nie daje.
Pewnie gdyby jego cena była niższa to nie miałabym takiego dylematu i kupiłabym go bez cienia wahania! Ale 69 zł za pielęgnujący tusz to troszkę za dużo jak dla mnie… Aczkolwiek nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji, ponieważ mam go jeszcze dużo, mimo codziennego stosowania od 3 miesięcy, a efekt odżywionych rzęs bardzo mi przypadł do gustu… No i…. mam dylemat!