Listopadowa aktualizacja włosów

1 grudnia 2014, dodał: Zakrecona
Artykuł zewnętrzny

Witajcie Kochani!

Przychodzę dziś do Was, a właściwie pędzę, bo już kończy się nam ostatni dzień listopada, z listopadową właśnie aktualizacją włosów. Miała być wcześniej, ale nie było komputera, potem pojechałam na spotkanie blogerek i tak ten czas zleciał. Ale już jestem: ja, mój komputer i zdjęcia, więc pokażę Wam, co osiągnęłam w listopadzie.

Październikowa aktualizacja włosów:

Przypomnę tylko, że na tym zdjęciu miałam lekko wyprostowane włosy, co można zauważyć od nasady, bo są tam delikatnie oklapnięte.

Listopadowa aktualizacja włosów:

Mam wrażenie, że moje włosy ogromnie przyspieszyły swój wzrost i są niesamowicie uniesione u nasady. Takie najbardziej lubię, gdy na końcach są lekko podkręcone, a od nasady bardziej proste, falowane. Nie przepadam za takimi typowymi kręciołkami u siebie, bo od razu maksymalnie skracają mi długość włosów. Poza tym tak błyszczą i są tak miękkie, że mogłabym je w kółko dotykać.

Zapewne część z Was zainteresowana tematem wzrostu spyta: co zrobić, żeby przyspieszyć porost włosów?

Powiem Wam co zrobiłam ja:

Przede wszystkim ciągle olejuję włosy i to REGULARNIE. Przed każdym myciem nakładam na nie olej na 2-3 godziny i tak sobie chodzę w ręczniku. Myślę, że to właśnie olej najbardziej przyczynił się do takiego wzrostu. W listopadzie używałam wyłącznie oleju arganowego i to właśnie jemu przypisuję tę zasługę (więcej TU). Nigdy nie chciało mi się wierzyć, żeby oleje przyczyniały się tak bardzo do przyspieszenia porostu, ale jednak coś w tym jest. Poza tym dzięki olejom włosy są cudownie nawilżone i miękkie, zdrowe i zadbane. Uwielbiam ten efekt!

Druga rzecz to woda brzozowa z Glorii. Nie będę się na jej temat rozpisywać, bo chcę o niej przygotować osobny wpis, ale wycofałam póki co Jantar. Oczywiście wrócę do niego za jakiś czas, ale nie chciałam, aby moje włosy się na jego działanie uodporniły, stąd owa woda brzozowa. Dzięki niej mam nowe baby-hair, a włosy są uniesione od nasady, nieobciążone olejem. No i nawet alkohol nie zadziałał w żaden szkodliwy sposób.

Metoda OMO. To już chyba ostatni taki punkt, także nowy i także się na nim bardziej skupię w kolejnych wpisach, bo warto! Nigdy nie mogłam się przekonać do tego sposobu, nie podobał mi się i ciągle byłam na nie, ale musiałam się przekonać. No tak, MUSIAŁAM. Włosy kręcone mają ogromną tendencję do przesuszania. I pomimo olei, nawilżających maseczek i odżywek to wysuszenie występowało. Objawiało się ono na końcówkach włosów puszeniem. Przez całe życie myślałam, że mam zniszczone końcówki, ale to nieprawda. Moje końcówki są zdrowe, ale wysuszone, dlatego zrezygnowałam z maltretowania ich SLSami, przerzuciłam się na delikatny szampon i odżywianie. Działa! Polecam!

Pozostałe punkty mojej pielęgnacji są równie ważne, czyli serum zabezpieczające końcówki, mgiełka z filtrem UV ułatwiająca rozczesywanie oraz odżywka i maska głęboko nawilżające.

Muszę poczytać o metodach pomiaru włosów, bo niestety moja ostatnia metoda się nie sprawdziła i nie udało mi się odnaleźć tego samego pasma. Po wizycie u fryzjera będę chyba mierzyć grzywkę. Najprościej i najwygodniej.

Tak czy inaczej na zdjęciach wydaje mi się bardzo widoczny wzrost. No chyba, że coś sobie uroiłam :P

Zostaję przy metodzie OMO. Chciałabym od nowa zacząć jeść siemię lniane, bo na wiosnę miałam z nim przygodę i przyniosło świetne efekty. Poza tym zmieniłam olejek i wkrótce Wam o tym napiszę czy się sprawdził.

Na koniec zachęcam Was do wzięcia udziału w moim rozdaniu na facebook’u, w którym do wygrania jest właśnie 100 % olej arganowy od Manufaktury Aptecznej. ZAPRASZAM!

ROZDANIE 100% OLEJ ARGANOWY