Mam wenę, więc stukam notkę o kremie BB firmy Eveline, który nie ma nic a nic wspólnego z koreańskimi kremami. Każdy europejski koncern ma już swoje rzekome Blemish Base (czyt kremy koloryzujące)
Jako, że jest to ostatni z kosmetyków przekazanych mi do testów za pomocą portalu Uroda i Zdrowie, więc mam nadzieję, że dacie radę przeczytać recenzję od A do Z :)
Piękny i kolorowy kartonik rzuca się od razu w oczy – dobry chwyt marketingowców. Napis „efekt Baby face” czytaj twarz po trzykrotnym zblurowaniu?
Ok, pośmialiśmy się wszyscy, a teraz do rzeczy.
Co mówi nam producent?
Błyskawiczny efekt 6 w 1:
– wyrównuje koloryt cery
– pokrywa zaczerwienienia i niedoskonałości
– intensywnie nawilża 48h ????????
– wygładza i rozświetla
– redukuje oznaki zmęczenia
– SPF 15 chroni przed UVA/UVB
Co ja o nim sądzę?
„BB” ma konsystencję musu, więc jest dość lekki. Nie zapycha, ładnie się rozprowadza i nie ciemnieje na twarzy.
Producent zapewnia nas o 48h nawilżeniu… kurcze blade, a ja myślałam, że na noc mam go zmyć :D Co gorsza, musiałabym nie myć twarzy przez 2 dni, aby móc to sprawdzić :P W każdym bądź razie krem nie podkreśla suchych skórek, więc nawilża.
Sama tubka jest na zakrętkę, bez wieczka na zawiasach, co mnie bardzo irytuje, gdyż całe opakowanie jest zawsze zafajdane,
Trwałość? Krem jest trwały i nie ściera się z twarz, dzięki czemu nie tworzy nieestetycznych plam.
Krycie? Jest na przyzwoitym poziomie, jednak większych niespodzianek na pewno nie zamaskuje.
Matowienie? Nie.. Nawet do zdjęcia przypudrowałam twarz transparentnym pudrem, aby Was nie straszyć :)
Dużym plusem jest SPF 15, więc nie trzeba nakładać filtrów.
skład i konsystencja
Efekt na mojej twarzy…
Całkiem przyzwoity, ale jakoś BB mnie nie kręcą…
Cena ok 13 zł za 50 ml.
Testowała:
Blanka – Pani inżynier, która chodząc po świecie mody i kosmetyków odrywa się od rzeczywistości.
Prowadzi bloga: http://www.mojzakupoholizm.blogspot.com/