Za oknem straszna zima. Mrozy nie odpuszczają a ja najchętniej zamknęłabym się w ciepłym domku i nie wychodziła nigdzie tym bardziej do pracy … w której „ciepło” jest pojęciem względnym. Otóż zima się jeszcze nie skończyła a ja popsułam już 3 pary kozaków. Jak ja to robię …. Sama nie wiem. W ogóle w dzisiejszych czasach kupić dobre kozaki to chyba tak jak wygrać w lotka – niemożliwe – bynajmniej ja mam jakiegoś pecha do kupowania obuwia.
Najbardziej denerwuje mnie w kozakach … brak jakiegoś kożuszka, wszystkie buty są ocieplane czymś co nie jest podobne do futerka.
Idąc po chodniku mam wrażenie, że moje stopy zaraz przymarzną do ziemi, oprócz rajstop czasami uda mi się włożyć jakąś cienką skarpetkę , bo niestety podwójne wkładki są do niczego. Jedynym wyjściem chyba jest zacząć kupować sobie buciki na koturnie …
Mało tego kozaki (moje 2 pary) przy odwilży moje stopy są mokre. Nie pomagają pasty do butów, spraye czy też wazelina.
Zawsze marzą mi się buty idealne jednakże jeszcze takich nie spotkałam. Mam nadzieję, że dożyję takich czasów, ze kozaczki nie tylko będą piękne z wyglądu – ale będą prawdziwymi kozaki – ciepłymi, nieprzemakającymi i … w rozsądnej cenie. Albo żebym dużo zarabiała pieniążków – udałabym się do sklepu Penny Black albo Kazar i bez żadnego żalu wydała 1500 zł na zakup swoich wymarzonych kozaków.
Joanna