Ile razy w tygodniu to słyszycie? Ale o czym innym chciałem, a dokładniej o jednym z aspektów tego pytania. A w zasadzie odpowiedzi na to pytanie. O nieustającej zmianie… wiodącej serii.
Pomijając jakieś zamierzchłe czasy przypadkowych prezentów w postaci LEGO DUPLO, w naszym przypadku zaczęło się chyba od LEGO Star Wars. Trwało to jakiś czas, odbywało się dość nieintensywnie, bo i dzieciak nie był specjalnie wkręcony. Nawet jakąś figurkę specjalną musiałem nabyć, bo okazała się niezbędna do życia… Przy okazji trafił się też zestaw z generałem Grievous’em i parę innych perełek. Nie powiem, tatusiowi całkiem przypadło to do gustu. Dzięki temu jestem współposiadaczem całkiem fajnej kolekcji postaci z Gwiezdnych Wojen. Taki Cad Bane na przykład… ech!
Kolejnym krokiem w legonałogu było Lego Ninjago. No, to już była poważna sprawa. Zabawa figurkami małych ninja pochłonęła naszą pociechę na dłuższy czas. Chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że około roku.
Potem pojawił się epizod z Lego Atlantis. Nastąpiło to pod wpływem kilku filmików animowanych reklamujących tę serię. Jednak pociecha nasza szybko zorientowała się, że jest to seria na wymarciu, nie będzie dalej rozwijana przez firmę LEGO. Więc małe dziecięce oczęta natychmiast zaczęły płonąć na widok innych LEGO.
Pojawiły się jęki odnośnie zestawów z serii LEGO Monster Fighters oraz LEGO Harry Potter, a także Pirates of the Caribbean. Na szczęście były to miłości dość platoniczne, udało się załatwić sprawę jednym malutkim zestawem z Hagridem :)
A teraz? Na co teraz jest „jazda”? Oczywiście na LEGO Chima.
Ale spoko, sytuacja jest dynamiczna, miłość 6-cio latka do konkretnych zabawek jest niestała. Zmiany następują mniej więcej kilka razy w miesiącu.
Na tle tych wydarzeń mój sarkastyczny uśmiech nieodmiennie wywołuje kolejne pytanie Młodziaka – Tato, a wiesz jaki zestaw chciałbym na urodziny? ;) Sensowna odpowiedź powinna brzmieć: „A jakie to ma znaczenie? Przecież do czasu urodzin i tak zmieni Ci się to jeszcze 1000 razy.”