Czy wiecie kiedy kobieta jest szczęśliwa? Kiedy dostaje prezent. Albo nowy kosmetyk. A jeśli dostaje jedno i drugie razem? Wówczas szczęście podniesione jest do kwadratu.
I tak właśnie można określić cienie do powiek Jane Iredale – radością do potęgi.
Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na opakowanie – śliczne, lśniące, z małym okienkiem, uchylającym rąbka tajemnicy, na temat zawartości. I dodatkowo w barwie zgaszonego złota, jako synonim prawdziwego luksusu. Nie potrzeba dodatkowych pudełeczek, kokardek, bzdurek. Kunszt opakowania, nie potrzebuje dekoracji. Jest idealne. Kuszące. I piękne.
Uchylamy wieczko…
I oto trzymamy w dłoni paletę cieni. W moim przypadku – Nighttime, czyli kolory wieczorowe. Patrząc, widzimy bardzo elegancko dobrany zestaw barw, począwszy od subtelnego beżu, poprzez trzy odcienie ziemi, na oliwce kończąc, chociaż ułożone w innej kolejności. I już w tym momencie możemy zanucić pod nosem, lub na głos, jeśli ktoś ma talenty wokalne, słowa znanej piosenki: I chodź pomaluj mój świat…
Bierzemy w dłoń pędzelek, z drewnianą rączką i włosiem delikatnym jak gołębi puch i nakładamy na powieki. Kolor jest intensywny, nieprzekłamany, idealnie przywiera do oka. Nie usypuje się, nie wałkuje, nie oblepia powieki. Po kilku pociągnięciach pędzelka widzimy w lustereczku już tylko błysk zadowolenia.
Po całym dniu makijaż pozostaje bez zastrzeżeń. Nie zmazuje się, nie rozciera – pozostaje idealny. Niestety trzeba go zmyć, co też nie sprawia kłopotu. Zmywa się lekko i szybko, kilkoma pociągnięciami wacika z tonikiem lub mleczkiem.
Pozostaje nam jednak radość, że oto jutro, ponownie będziemy mogły pomalować swój świat i zmienić image na drapieżną lub subtelną kobietkę – jak kto lubi.
Czy polecam produkt? Sama jestem nim zachwycona i uważam, że dopiero ten kosmetyk pokazał mi jak cudownie być barwną kobietą. A sama przyjemność użytkowania nie ma sobie równych. Matematyka natomiast nie znalazła jeszcze wykładnika potęgi ideału…
www.sklepjaneiredale.pl
Kosmetyk testowała i opinię dodała:
Marta: Mam 35 lat, jestem świadomą i dojrzałą kobietką z duszą dziecka i głową pełną marzeń. Jestem niepoprawną optymistką, która na świat patrzy przez różowe okulary. Jestem szczęśliwą mężatką, mam nastoletniego syna Dominika i kocura o imieniu Figiel. Mieszkam w Krośnie na Podkarpaciu. Moją pasją są książki fantastyczne i nauka. Uważam, że staranny makijaż i ciekawa fryzura są niezbędnym atrybutem każdej kobiety. Uwielbiam indywidualizm i kreatywność, a nawet odrobinę szaleństwa. Nienawidzę zimy i ludzkiej głupoty. (Nick: pinkmause)