Imbirowe masło do ciała EKOA – opinia

17 października 2014, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Prezentujemy poniżej kolejny produkt testowany przez blogerkę  balbinaogryzek.blogspot.com  w  ramach Wielkiej Akcji Testowania –  imbirowe masło do ciała EKOA:

Kocham imbir, kocham naturalne masła, więc czy to będzie długa recenzja pełna niespodziewanych zwrotów akcji? Raczej nie. Wszystko, o czym chciałam Wam opowiedzieć jest na zdjęciu – zapach, kolor, konsystencja – więc równie dobrze mógłby to być fotoreportaż. Ale postaram się skomentować pokrótce imbirowe masło do ciała. Tak, w kilku zdaniach.

 

6

Miałam już na nie ochotę od dawna. Dokładnie to na masło, balsam i peeling z serii Imbirowy czar. Jeśli chcecie przyjrzeć się im bliżej,  Serwis Uroda i Zdrowie zorganizowała wielką akcję testowania kosmetyków. Do wyboru było mnóstwo różnych różności, najchętniej przygarnęłabym je wszystkie. Ale rozsądek zwyciężył, zacisnęłam zęby i zgłosiłam się tylko do testowania masełka. Oto i jest.

 

Producent nam mówi, że to… 'Naturalne, niezwykle delikatne i aromatyczne masło do ciała, oparte na ekocertyfikowanych surowcach, stworzone dla wyjątkowo suchej i wrażliwej skóry. Zapewnia efekt długotrwałego nawilżenia i odżywienia skóry. Masło Shea chroni przed czynnikami zewnętrznymi. Olej ze słodkich migdałów zawiera kwas oleinowy oraz witaminy A, B1, B2, B6, D i E; doskonale wygładza i nawilża skórę. Olej z awokado chroni skórę przed wysuszeniem, natomiast olej jojoba łagodzi stany zapalne.’
Skład: Butyrospermum Parkii (Shea) Butter (Ecocert), Prunus Amygdalus Dulcic, Cera Alba, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Simmondsia Chinensis (Ecocert), Tocopherol, Parfum, D-Limonene, Linalool, Eugenol, Citral, Cinnamaldehyde, Geraniol, Citrolellol, Cinnamol.
Czyli składa się z masła shea, oleju ze słodkich migdałów, wosku pszczelego, oleju z awokado, oleju jojoba, witaminy E i kompozycji zapachowej.
Opakowanie jest wygodne, a dodatkowo bardzo mi się podoba. Imbirowe masło było zabezpieczone sreberkiem – lubię to! Ale wszystko odchodzi w zapomnienie, kiedy odkręcamy wieczko… Co za zapach! Kiedy je dostałam, to wciąż otwierałam i wąchałam. Kilka razy miałam cały nos w maśle ;-) Ale tak jest, kiedy jakaś woń naprawdę mi się spodoba. A mój pokręcony nos z reguły nie lubi tych zapachów, które lubi większości ludzi. Dlatego gdy znajdę coś dla mnie urzekającego, to kilka razy na godzinę chodzę, odkręcam, wącham… Czuję to, co widzicie na zdjęciu. A więc cytrusy, ale nie nachalne, nie szczypią w nos, dodatkowo rozgrzewający zapach imbiru, a wszystko to przełamane słodyczą. Ale nie taką zwykłą słodyczą, ale zapachem kostek cukru trzcinowego – palony cukier, karmel, trochę dymu. Mniam <3

Masło ma typowo maślaną, nieoszukiwaną konsystencję – zbite, choć miękkie, aksamitne, topi się pod wpływem ciepła palców. Bajecznie łatwo się rozprowadza, bez żadnych grudek, mazaków. I co najważniejsze – bardzo szybko się wchłania. Pozostawia delikatną, ledwo wyczuwalną warstwę i skóra lekko się po nim świeci (co też zaliczam na plus, fajnie to wygląda!). Choć to masło, więc głównie natłuszcza, ale gdy użyję go po kąpieli mam skórę nawilżoną i zadowoloną. Zapach bardzo długo się utrzymuje.

Minus? Jak dla mnie nie jest wydajne. 200 ml zużyłam w niecałe 3 tygodnie. Ale używałam głównie jego, żeby wiedzieć jak na mnie działa. Następnym razem będzie służyło mi tylko jako przerywnik w stosowaniu zwykłych balsamów, o tak na przykład raz w tygodniu.

Jak na krótką recenzję to trochę mi się rozpisało… ale jeszcze jedno muszę dodać. Czy nie uważacie za pięknej nazwy Imbirowy czar? Sama ona sugeruje jak masło będzie pachnieć i działać. Lubię fajne słowa. Miłego wieczoru :*