„I nie było już nikogo” Agathy Christie – recenzja
Ośmioro nieznajomych osób w nietypowy sposób zostaje zaproszonych do luksusowej willi umiejscowionej na malowniczej Wyspie Żołnierzyków. Dołączają tam do dwójki służących, którym przykazano odpowiednio zadbać o gości. Zgromadzeni zachwycają się urokami posiadłości i nie mogą doczekać się poznania tajemniczego właściciela domu, który zechciał ich ugościć. Wszystko zmienia się jednak, gdy w trakcie poobiedniej sjesty z gramofonu puszczona zostaje pewna płyta…
Już tej samej nocy do bram posiadłości puka śmierć i zamierza ona pozostać z domownikami na dłużej. Co intrygujące z czasem okazuje się, że nie działa ona niespodziewanie, nie przychodzi ukradkiem niepostrzeżona, lecz realizuje mozolnie zaplanowane kroki w takt dziecięcej rymowanki.
„I nie było już nikogo” to jedna z moich ulubionych książek Agathy Christie. Jest ona nieprzewidywalna w swej przewidywalności i zagmatwana w swej prostocie, a to czyni ją dla czytelnika niezwykle ciekawą i wciągającą.