Hiszpańskie kosmetyki Tahe Program Miracle do włosów – opinia
Mam szczęście do hiszpańskich kosmetyków do włosów. Pamiętacie markę Rueber? Jeśli nie, zapraszam TU Tym razem jednak w moje łapki trafiły profesjonalne kosmetyki fryzjerskie hiszpańskiej marki Tahe, należące do Programu Miracle. Zestaw ten, to termonawilżający system idealny do wszystkich typów włosów pozwalający na wypełnienie struktur międzykomórkowych w 3 stopniach. Jak wiecie, cenię sobie wszelkie kosmetyki, które skutecznie są w stanie nawilżyć moje włosy, dlatego jak mogłabym z radością nie przetestować Tahe, zwłaszcza, jeśli producent obiecuje nam skład z czystą keratyną? Program Miracle obejmuje 3 produkty, 3 fazy pielęgnacji, Oto sposób wykonania zabiegu dla włosów suchych, rozjaśnianych:
1. Włosy myjemy Nature Shampoo lub Benefit Shampoo (w zależności od stopnia wysuszenia i zniszczenia włosów). 2. Na osuszone ręcznikiem włosy nakładamy niewielką ilość Nutri-Therm Mask, rozprowadzając palcami na wydzielonych partiach włosów. Produkt nakładamy od połowy długości i na końcówki włosów, omijając nasadę. Po 3 minutach spłukujemy obficie wodą. W przypadku włosów z tendencją do przetłuszczania się nie nakładamy Nutri-Therm Mask lub nakładamy wyłącznie na końce włosów. 3. Na osuszone ręcznikiem włosy nakładamy rozprowadzony na dłoniach żel Miracle Treatment (ilośc dostosowujemy do stopnia zniszczenia i ilości włosów), i po rozczesaniu suszymy włosy. Dla pełnego efektu można dokonać termostylizacji włosów za pomocą urządzenia termicznego rozgrzanego do temperatury 193 stC.
3 produkty – idealne działanie. Przyznacie sami, że zestaw to doskonały, a co więcej pełna i profesjonalna gama produktów do pielęgnacji włosów.
Pierwsze co mnie oczarowało to piękne opakowanie w którym otrzymałam zestaw Tahe. Otworzyłam je, wyciągnęłam produkty i muszę przyznać, że pierwsze co naprawdę uderza, to rewelacyjna stylizacja opakowań, dopracowana moim zdaniem pod każdym względem. Opakowania są wykonane z dobrego plastiku. Bardzo lubię designerskie rozwiązania w związku z czym buteleczka szamponu przypadła mi od razu do gustu.
BOTANIC ACABADO- Benefit Shampoo
Szampon tak jak Wam wspomniałam od razu przykuł moją uwagę dzięki wyprofilowanej buteleczce wykonanej z grubego plastiku o pojemności 300 ml Kolor szamponu to moim zdaniem bieli z kremem, konsystencja jest lekko gęsta, ale bez problemu wydobędziecie go z buteleczki.
Zapach szamponu moim zdaniem jest trudny do zdefiniowania, nie potrafię Wam powiedzieć czym pachnie. Spodziewałam się czegoś słodkiego, intensywnego, zazwyczaj z tym kojarzą mi się szampony fryzjerskiej, tymczasem w tym przypadku nie potrafię się ustosunkować. Nie jest to coś nieprzyjemnego, zapach nie utrzymuj się długo na włosach, nie przeszkadza mi w żadnym wypadku.
Szampon zawiera sls, jednak w moim przypadku nie wystąpiło żadne swędzenie, ani podrażnienie skóry głowy. Zdarzały się dni kiedy myłam nim głowę co dziennie. Na moich prostych, farbowanych, półdługich i bardzo suchych włosach szampon sprawdził się znakomicie! Przede wszystkim, produkt pieni się średnio, zawsze jednak myję włosy 2 razy i za drugim użyciem, piana jest większa, Nawet niewielka ilość gęstego żelu pozwala na dokładne umycie włosów i skóry głowy. Pianę pozostawiam na około minutę, po czym dokładnie ją spłukuję.Włosy świetnie się rozczesywały, nie plątały, nie puszyły – a to moim zdaniem jest najważniejsze. Szczerze? Dziewczyny, uważam że szampon jest od tego aby myć i najważniejsze abym miała po nim dobrze oczyszczone, nie przyklapnięte i nie poplątane włosy – wszystkie te 3 podpunkty zostały spełnione przez Benefit Shampoo dlatego spokojnie mogę go Wam polecić.
BOTANIC ACABADO- Nutri – Therm Mask 300 ml
Moja maska znajduje się w innym opakowaniu niż te z którymi dotychczas się spotykałam w przypadku produktów Tahe. Nie jest to okrągłe pudełeczko a długa tuba niczym w przypadku odżywki. Forma ta bardzo mi odpowiada. Jak wiecie jestem zwolenniczką pudełeczek które oszczędzają mi nabieranie kosmetyku palcami a co za tym idzie dostawanie się go pod paznokcie. Nuta zapachowa jest identyczna jak w przypadku szamponu chociaż moim zdaniem jest ona bardziej intensywna.
Maskę wcierałam zawsze po myciu w wilgotne włosy i albo zmywałam ją po 2-3 minutach albo po pół godzinie (kiedy mogłam sobie pozwolić na odpoczynek z turbanem na włosach)
Po pierwszym zastosowaniu byłam pod wrażeniem, dawno nie miałam tak miękkich włosów. Już podczas mycia czułam że są one o śliskie, miłe w dotyku. Włosy są sypkie, bardzo miękkie i elastyczne i przede wszystkim wygładzone. Maska w znaczącym stopniu je dyscyplinuje. Nic nie odstaje, nie puszy się i nie wykręca. Włosy nie żyją własnym życiem i wyglądają bardzo ładnie bez żadnej stylizacji. Aktualnie po prostownicę sięgam bardzo, bardzo rzadko, ale bardzo mi zależy by na co dzień moje włosy wyglądały dobrze i były w miarę proste bez niej. :) Zdecydowanie polecam. Efekt podoba mi się bardzo! Stan moich końcówek poprawił sie jak większość was zauważyła na styczniowym zdjęciu. Cieszy mnie to Nie byłabym jednak sobą gdybym nie pokusiła Was jeszcze jednym kosmetykiem, moim ulubieńcem.
BOTANIC ACABADO- Miracle Treatment 50 ml
CO TO JEST? Intensywna kuracja restrukturyzująca. Zawiera aktywną keratynę i roślinne komórki macierzyste. System Termo-Nawilżenia zapewniający naturalna lekkość. Intensywna kuracja odżywiająca zniszczone włosy. W mieszkach włosowych następuje scalenie aktywnej keratyny i roślinnych komórek macierzystych tworząc aktywna warstwę naprawczą. Pozostawia włosy pełne życia. Doskonale do dowolnego typu włosów.
JAK DZIAŁA? Naprawia zniszczone włosy i przywraca im dawną wspaniałość.
SPOSÓB UŻYCIA: Po myciu osuszyć włosy ręcznikiem i wsmarować równomiernie odpowiednia ilość produktu do polowy włosów i na końce. Suszyć normalnie. NIE SPŁUKIWAĆ. Włosy poddać stylizacji termicznej.
Pierwsze co mnie zaskoczyło to opakowanie. Aby dostać się do aplikatora serum, należy przekręcić srebrny pierścień, wtedy szybko naciskamy pompkę i wydobywamy serum.
Myję włosy rano, szybko suszę je suszarką, czasami zdarza mi się użyć ciepłego nawiewu, serum stosowałam ostatnio bardzo często, głównie po to by ochronić włosy od destrukcyjnego działania porannego suszenia ich w pośpiechu a także mrozu, który czego nie da się ukryć ma niekorzystny wpływ na nasze końce. Serum stało sie moim ulubieńcem, świetnie się rozprowadza na końcach i utrzymuje je w nawilżeniu. CZYTAJ: nic się nie puszy ;)
Kosmetyki Tahe polecam Wam całym sercem. Sama na pewno nabiorę ochoty na inne produkty tej firmy. Czasami mam ochotę mieć w swojej szafce z kosmetykami produkty z wyższej półki. Jestem zauroczona opakowaniem serum i mam nadzieję, że prędko się ono nie skończy.
Więcej o Tahe możecie poczytać tu http://www.sklep.tahe.pl/
Warto też abyście zajrzeli to hurtowni fryzjersko kosmetycznej SILOG
Dziękuję także Portalowi Uroda i Zdrowie za daną możliwość przetestowania tych produktów Czy znacie kosmetyki Tahe? Korzystacie czasami z produktami z salonów fryzjerskich?
Testowała:
Sonja – Mam na imię Sonia, prowadzę działalność gospodarczą związaną z tematyką urody. Jestem wrażliwą duszą, poszukującą siebie w tym wielkim świecie. Uwielbiam zakupy, kosmetyki – jak każda sroczka. Od ponad roku dzięki blogowi poznaję świat urody, coraz bardziej świadomie dobieram swoje kosmetyki. Interesują mnie wszelkie nowinki, wszystko to, co nieznane, nieodkryte a przede wszystkim profesjonalne. Na moim blogu daję Wam z siebie to, co najlepsze, staram się aby moje recenzje były obszerne i rzetelne. Posiadam Certyfikat Rzetelna Blogerka.
Prowadzi bloga: http://ori-leszno.blogspot.com/