Mimo, że znam wszystkie sceny, to ciągle mnie śmieszą. Choć może już scena z policjantem nie robi na mnie takie wrażenia. Zarąbiste są scenki z tym jak jadą tym małym motocyklem, czy co to jest
Ale wymiata scena ze sraczką. Płakałem ze śmiechu Carrey podoba mi się dlatego, że biję pokłony przed jego mimiką twarzy. To jest coś fenomenalnego. Nie przypominam sobie nikogo kto by mu dorównywał. Filmy z Ace Venturą, czy Głupi i głupszy to może są i głupawe filmy, ale wymiatają, na podobnej zasadzie co beznadziejność scen w Monty Pythonie.
_________________