Przez lata swojego istnienia, kino doczekało się już najdziwniejszych i najbardziej fantazyjnych produkcji. Do tego grona, obecnie, dołączyć może film „Głosy”, który od pierwszej do ostatniej minuty projekcji, będzie dla odbiorcy zaskakującym doświadczeniem.
Zapewne każdy miał już w swoim życiu okazję, zobaczyć film opowiadający historię ludzi z problemami psychicznymi. Mało jest jednak produkcji, które „serwują” nam ten temat w sposób stosunkowo komiczny.
„Głosy”, to historia ujmującego, na pierwszy rzut oka, swoją grzecznością i radosnym usposobieniem Jerry’ego (Ryan Reynolds). Młody mężczyzna jest wzorowym pracownikiem fabryki produkującej wanny w małym miasteczku, gdzieś w Ameryce. Na spotkaniu organizacyjnym dotyczącym zabawy zakładowej, Jerry poznaje nową koleżankę z działu księgowości- Fionę (Gemma Arterton), w której z miejsca się zakochuje. Wszystko układa się wspaniale, a Jerry nie mógłby być szczęśliwszy!
Ta bajkowa historia ma jednak drugie dno. Swoim szczęściem, Jerry dzieli się bowiem każdego dnia z dwójką swoich najlepszych przyjaciół- kotem i psem. Ta dwójka antagonistycznych charakterów służy, nieco zagubionemu w świecie Jerry’emu, radą i pomocą. Nietypowa relacja ze swoimi pupilami okazuje się być bohaterowi niezwykle pomocna, kiedy zupełnie przez przypadek… zabija on Fionę w środku lasu. To zdarzenie zapoczątkowuje serię wypadków, które po pewnym czasie sprawić mogą, że już nawet Jerry zakwestionuje to, że jak sam stwierdził „jest dobrym człowiekiem”.
Groteskowość „Głosów” może być zarówno największą zaletą jak i wadą filmu, który przecież wciąż zarysowuje nam tragiczną historię człowieka mierzącego się z ciężką chorobą. W filmie tym, granica między groteską a dramatem jest bardzo cienka, a takie połączenia niejednokrotnie okazywały się już być zgubnymi dla twórców. Jednak to, czy wizja tak niecodziennego ukazania tematu schizofrenii, może się być dla nas strzałem w dziesiątką czy też niesmacznym naigrywaniem się z poważnego problemu, to już zależy tylko od nas…