Free ski, czyli Święty Mikołaj

5 października 2015, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Free ski jest tak jak Święty Mikołaj, obiad gratis, dwa opakowania w cenie jednego – czyli po prostu nie istnieje. Mamy tutaj do czynienia z pozasezonowymi obniżkami ceny, w których cena karnetu jest wliczona w koszt zakwaterowania i wyżywienia. Co nie znaczy, że nie powinniśmy polować na promocje, szczególnie jeżeli mamy pole manewru, co do wyboru terminu wyjazdu.

o_04

 

Cała prawda o free ski

Wierzycie we free ski, czyli bezpłatny karnet na wyciągi? To ciekawe, że w czasach kiedy większość ludzi zdaje sobie sprawę (albo przynajmniej w głębi duszy podejrzewa), że nie istnieje Święty Mikołaj, obiad gratis, dwa opakowania w cenie jednego (tak, cena jednego po prostu pokrywa producentowi koszt obydwu), wciąż pokutuje naiwny mit free ski, czyli darmowego karnetu narciarskiego. To dosyć naiwne, wzruszające przekonanie, że ktoś decyduje się na takie bezinteresowne rozdawnictwo narciarskich przepustek. Oczywiście mamy do czynienia z klasycznym chwytem marketingowym, który uparcie wykorzystuje jednak wiele touroperatorów.

Jaka jest prawda?

Cena karnetu oczywiście, tak jak w wypadku każdej innej promocji, ukryta jest w opłacie za hotel i wyżywienie: jest to tylko kwestia porozumienia pomiędzy właścicielami tych usług. Tradycyjnie koszt pobytu jest uzależniony od miesiąca rezerwacji. Jak łatwo przewidzieć, ceny noclegów w sezonie narciarskim zależą od nasilenia ruchu turystycznego w danych tygodniach. Zdecydowanie najdroższy jest koniec grudnia (okres świąteczny i Sylwester) oraz ferie, czyli styczeń-luty. W marcu mamy do czynienia z naturalnym zjazdem cenowym, ze względu na mniejszą ilość chętnych oraz stopniowo pogarszające się warunki narciarskie (większe ryzyko topniejącego w oczach śniegu). Czyli hasło „free ski” oznacza tak naprawdę różnicę w cenie za hotel i skipass, wynikającą po prostu z mniejszego obłożenia miejsc hotelowych i może sięgać w skali tygodnia nawet do 300 Euro. Jednak fakt, że dostajemy w hotelowej recepcji karnet bez nadrukowanej na nim opłaty, wcale nie oznacza że jest on darmowy.

Czego warto szukać?

Jeżeli mamy pole manewru w kwestii terminu zimowego wypoczynku, warto szukać przede wszystkim promocji i zniżek w okresie poza sezonem, czyli na początku grudnia i od marca. Na przykład jeden z największych ośrodków alpejskich, prawdziwy narciarski kombinat, czyli Dolomiti Superski, który skupia dwanaście stacji narciarskich, obejmujących ponad tysiąc dwieście kilometrów tras zjazdowych, oferuje w marcu i kwietniu sześć dni w cenie pięciu. Często również w martwych miesiącach znajdziemy hotele, które „dodają” jeden darmowy nocleg: za siedmiodniowy pobyt zapłacimy o jedną siódmą mniej, tak jakbyśmy spędzili w hotelu tylko sześć dni. Tutaj największe pole do negocjacji mają jednak duże biura podróży, czyli poważni gracze na rynku zimowym, którzy specjalizują się i oferują przede wszystkim wyjazdy na narty. Jeżeli touroperator wynajmuje cały hotel przez kilka miesięcy sezonu, wtedy dużo łatwiej mu uzyskać od właściciela znaczące zniżki w okresie mniejszego obłożenia miejsc. Próby poszukiwania tańszej oferty na własną rękę, poprzez bezpośrednią rezerwację na miejscu, rzadko przyniosą równie korzystne rezultaty.