Pracodawca może "zmusić" pracownika do pracy w nadgodzinach w sytuacji, gdy wystąpi awaria, akcja ratownicza lub gdy jest to spowodowane szczególnymi potrzebami pracodawcy. Tylko czym są te szczególne potrzeby?
I tak naprawdę nie jest to zmuszanie, tylko obowiązek wynikający z umowy, do której podpisania nikt pracownika nie przymuszał.
Nadgodziny nie są obowiązkiem osób młodocianych, kobiet w ciąży i niepełnosprawnych.
U nas w firmie zostaje się po godzinach podczas inwentaryzacji. Teoretycznie przymusu nie ma, ale nie jest dobrze postrzegane, gdy ktoś zostaje i zasuwa, a ktoś inny idzie do domu, więc zostajemy z takiego lekkiego przymusu wynikającego nie z polecenia służbowego, a z faktu, że jest praca do zrobienia i nie można się od niej wymigać i zwalić na kogo innego. Zastanawia mnie, czy inwentaryzacja mogłaby być podciągnięta pod te szczególne potrzeby pracodawcy, czy jednak nie.
Nadgodziny na pewno nie mogą być normą i nie mogą być wpisane w harmonogram pracy, bo wtedy tracą swój charakter "nagłego przypadku", tymczasem przyjaciółka pracuje w korpo, gdzie zmuszają ich do nadgodzin i robią na nie zapisy, kto, ile i kiedy ma wyrobić. Niektórzy są chętni dorobić, ale inni woleliby spędzić ten czas inaczej, tylko że jak ktoś ma na głowie kredyty albo z innych powodów obawia się zaryzykować zmianę pracy, to takie osoby się zgadzają, choć nie chcą.
Co do niedziel handlowych, to najgorzej mają pracownicy gastronomii. To są najcięższe dni pracy. I pamiętajmy, że zgodnie z Art. 151(12) co najmniej raz na 4 tygodnie pracownik musi mieć wolną niedzielę.