Czytam to, co napisałyście, i każda z Was ma bardzo ciekawe spostrzeżenia na temat, nad którym ja chyba się nawet nie zastanawiałam. Nie boję się śmierci, choć pewnie w chwili niebezpieczeństwa ten gdzieś głęboko zakodowany pociąg do życia kazałby mi się odruchowo bronić i walczyć o przetrwanie.
Nie chciałabym wiedzieć, kiedy umrę, bo nie jest mi to do niczego zupełnie potrzebne. Są pewne sprawy, które dobrze byłoby zamknąć przed śmiercią, żeby inni nie mieli z nimi kłopotu, ale nie są na tyle poważne, żeby próbować je uregulować je jeszcze za życia. Gdybym miała firmę i majątek, to z pewnością zabezpieczyłabym je na taką ewentualność.
Katasia... czy to wszystko, co wymieniłaś, jest Ci naprawdę do czegoś potrzebne, nawet jeśli inni to robili, a Ty nie? Nie wszystkiego trzeba w życiu spróbować, wbrew popularnemu powiedzonku. Nie zrobiłaś tego, bo robiłaś co innego. Czy żałujesz? Doceniajmy nasze indywidualne doświadczenie i to, że ciągnie nas do nieco innych rzeczy, że nie wszystko możemy mieć, a to, czego nie mieliśmy, czasami wpływa na nas równie silnie jak to, co w życiu dostaliśmy.
Wyjątkiem na Twojej liście niech będą te rzeczy, których Ci naprawdę brakuje i które naprawdę chciałabyś przeżyć.
Tu pytanie: czy musisz wiedzieć, że masz na nie czas, pewność, że zdążysz? Przecież samo dążenie do czegoś bywa najciekawszym etapem procesu osiągania, zwłaszcza jeśli na koniec okazuje się, że ten cel to tylko wydawał się fajny i naprawdę to nic specjalnego i wartego zachodu.
Trzymam kciuki za to, że zaczniesz realizować to, czego chciałabyś spróbować. Bez oglądania się na czas.
Podoba mi się uwaga Voyage. Rzeczywiście, gdybyśmy wiedzieli, to może wiele rzeczy byśmy sobie darowali, bo po co?
W filmach widziałam ludzi, którzy usłyszawszy diagnozę typu "ma pan/pani raka, zostało pani kilka miesięcy" zaczynali intensywnie czerpać z życia, w artykułach czytałam o ludziach podejmujących walkę o wyzdrowienie, a w realu ludzi, którzy słysząc, że umrą, przestawali korzystać ze swojej codzienności. Nie wiem, co stałoby się, gdybym się dowiedziała, że umrę za 6 miesięcy, ale nie sądzę, żebym spędziła ten czas inaczej niż na szukaniu możliwości przedłużenia go, zamiast na... życiu.
Kalinko, doczekasz się tego szczęścia Możesz to odbierać jako takie naiwne moje myślenie, coś jak "nie mamy czasu na nic, a chcemy wierzyć, że na wszystko przyjdzie odpowiednia chwila", ale ja wierzę, że szczęście przychodzi w życiu co jakiś czas. Nie na zawsze. Nie regularnie. Na pewno jednak przychodzi.