Uwielbiałam się przytulać, kochałam to, było to po mnie widać, byłam jak maskotka. A teraz? Hmm... raczej o tym nie myślę, zrodził się jakiś dystans. Pewnie odpowiednia osoba wzbudziłaby we mnie taką chęć ponownie. Może i dobrze, że o tym nie myślę, bo gdybym myślała, pewnie pragnęłabym, a w tej chwili też nie mam się do kogo przytulić.
Niektórzy ludzie przytulają tak sztywno, nawet jeśli sami proponują, tak że mimo ich dobrych chęci wcale nie jest to kojące czy przyjemne, wręcz przeciwnie, da się odczuć takie naruszenie prywatnej sfery, tego terytorium, którego fizyczne przekroczenie objawia się psychicznym dyskomfortem. Tu trzeba osoby, która została dopuszczona głębiej.
Napiszę Wam o czymś, co w trudnym okresie zastąpiło mi przytulanie:
Przez wiele miesięcy usypiałam z poduszką, którą dostałam od pewnego chłopaka. Dopiero niedawno przestałam ją tulić do snu. Ma cudowne, terapeutyczne działanie 
Przez kilka miesięcy mieliśmy coś, co można nazwać internetowym romansem, a P. był osobą, która dała mi dużo przeróżnych silnych emocji i radości. Zakończenie tego romansu było bardzo...eee... no kurczę... to było istne tornado ze łzami i wyrzutami z obu stron. Poszliśmy każde w swoją stronę i nie utrzymujemy ze sobą żadnego kontaktu, rozstaliśmy się w lekkiej niezgodzie parę miesięcy po zmianie relacji na czysto koleżeńską. Mimo wszystko poduszka, o której piszę, była prezentem od serca i choć przez jakiś czas miałam wrażenie, że jest w niej jakaś niedobra energia, to przecież zamówił ją dla mnie z myślą o tym, żeby było mi dobrze, przyjemnie, żebym miała się do czego przytulić gdy jego nie ma, taki prawdziwie przyjacielski podarek z jego strony w tym okresie naszej znajomości, kiedy jeszcze było fajnie.
Kilka miesięcy później przeżyłam (stałe bywalczynie forum wiedzą o co chodzi) poważny zawód, po którym zbieram się do dzisiaj, związany z innym mężczyzną (Z.). Byłam nieutulona w żalu, budziłam się w nocy z płaczem, straciłam ochotę na wszystko. I właśnie wtedy zaczęłam przytulać się do TEJ poduszki. Nie potrafiłam bez niej zasnąć. Kładłam ją sobie na brzuchu i obejmowałam rękami, a ona dawała niesamowicie przyjemne uczucie ciepła (jest z polaru). W ogóle nie kojarzyła mi się z tamtym romansem, a jedynie z życzliwością i przyjacielską DOBRĄ energią. Mówię Wam... to było niesamowite. Ona stała się jak talizman, który pomaga zasnąć, który sprawia, że wszystko wokół jest mniej straszne i naprawdę nie przywoływała żadnych myśli związanych z romansowaniem z tamtym chłopakiem, a jedynie uspokajała i poprawiała nastrój, bo ktoś kiedyś dał mi ją z dobrego serca.
Tak sobie teraz myślę, że warto mieć gdzieś jakiś przedmiot, który dobrze nam się kojarzy i to najlepiej taki, który da się przytulić
Nie zamierzam wyrzucać tej poduszki nigdy... może się jeszcze przydać
Poza tym i tak ją lubię. Wyszyte jest na niej moje imię 