Po pierwsze: dobrze zbilansowana dieta. Organizm w jesienno-zimowym czasie często jest osłabiony. Zwracam więc szczególną uwagę na to, by w mojej diecie znajdowała się odpowiednia ilość kwasów omega-3 i omega-6, które świetnie wpływają na odporność, a jeszcze lepiej na moją skórę. Kwasy te uzupełniam poprzez spożywanie m.in. oleju z nasion wiesiołka i oleju lnianego (moi niepozorni agenci do zadań wręcz cudotwórczych:). Ważne jest również, aby w tym czasie dostarczyć solidną dawkę witaminy C, która niejedną grypę rozłożyła na łopatki, a jeszcze więcej przegoniła zanim postanowiły się do nas wprosić, zatem:
Konfituro z porzeczek, witaj w mojej herbacie!
Soku z rokitnika, również jesteś tu bardzo mile widziany!
Nie da się tu również zapomnieć o... zębach, a konkretnie ząbkach czosnku, który pomaga zarówno ochronić się przed chorobami, ale również bardzo się przydaje, gdy choroba już nas dopadła, bo to jeden z najlepszych, naturalnych antybiotyków.
Po drugie: regularna aktywność fizyczna, która dba również o kondycję naszej odporności... i nie mam tu na myśli spaceru do szafy z ciastkami:) W tym zakresie aktywność każdy musi dopasować do swoich możliwości. U mnie ta kwestia rozwiązuje się w sposób naturalny w postaci bardzo energicznego psa, który bez regularnych, dłuuuugich spacerów potrafi roznieść pół domu... na to drugie zdecydowanie mnie nie stać, więc ten punkt mam rozwiązany:)
Po trzecie: kilka chwil dla totalnego relaksu w postaci np. aromatycznej kąpieli, masażu czy lektury z kubkiem pysznej herbaty w dłoni. Dobre samopoczucie to wciąż niedoceniana tarcza przed chorobami i mocne wsparcie dla urody, a z doświadczenia dobrze wiemy, że stres jest wyjątkowo odporny na zdrowie. Tak więc wyganiam chandrę i wszystkie jej koleżanki, zostawiając w głowie miejsce na przyjemnie wiosenne myśli:)