Temat: Zabawa na weselu bez osoby towarzyszącej
Byłam w zeszły weekend na weselu. Oczywiście zaproszono mnie z osobą towarzyszącą. Nie miałam kogo wziąć, ale jakoś nie stanowiło to dla mnie większego problemu niż "w co się ubrać"
dopóki jeden z drugim sobie nie popili, a ja jako "bez partnera" byłam nieźle rozchwytywana do tańca "dwa w przód jeden w tył". Do tego nowy "partner" mojej kuzynki cały czas się na mnie gapił i jak mu się już język rozwiązał, mówił coś w stylu, że powinnam chodzić po dyskotekach. Tymczasem moi młodzi kuzyni, których jeszcze woziłam w wózku, jakoś nie mieli takiego problemu.
Suma sumarum- impreza nawet mi się podobała, chociaż większość czasu spędziłam w kuchni, gadając z kucharką.
Następnym razem biorę faceta!- chociażby dla świętego spokoju.
 
            





 Nikt się do mnie nie zalecał z "zajętych" gości, ale miałam też szczęście bo osób bez towarzystwa było kilka (to było duże wesele) więc zawarłam kilka ciekawych znajomości
 Nikt się do mnie nie zalecał z "zajętych" gości, ale miałam też szczęście bo osób bez towarzystwa było kilka (to było duże wesele) więc zawarłam kilka ciekawych znajomości 







