Dziękuję
Ja zdawałam w Tarnobrzegu.
Jeśli chodzi o egzamin wewnętrzny w szkole jazdy to wiesz miałam ściągawkę.
A pisałam o tym w WORDZIE.
Powiem szczerze, że jeśli chodzi o łuk to inaczej uczył mnie tato, inaczej uczył instruktor, a jeszcze inaczej jego szef - właściciel szkoły, z którym miałam 3 lekcje. Z tatą jeździłam Renault clio, stary samochód, ciężko się prowadzi i jeszcze na gaz, łuk robiłam patrząc przez tylną szybę. Toyotą yaris patrząc przez lusterka boczne, przy czym na samym skręcie poinstruowano mnie, żebym popatrzyła przez tylną szybę, żeby mi egzaminator nie zarzucił, że się niedostatecznie upewniam o możliwości jazdy. Toyotą jest łatwo zrobić łuk, bo jest zwinna i gładko chodzi na samym sprzęgle. W Renault musiałam dodawać gazu do półsprzęgła, a to utrudnia utrzymanie płynności jazdy i wykonywałam łuk szybko, natomiast Toyotą można się ślimaczyć, a co za tym idzie uzyskać większą precyzję i dać sobie ten ułamek sekundy na naprawienie błędu zanim się dotknie linii.
Trzy osoby - trzy różne wykonania, każde wychodziło, a w necie można znaleść jeszcze inne warianty. Na samym egzaminie jednak w stresie nie zastanawiałam się którą metodą zrobić, to był odruch - wyszło tak jak uczył instruktor, chyba dlatego, że tą metodę miałam najbardziej wpojoną. Tato uczył mnie oceniać odległość i jeździć na wyczucie, natomiast w szkołach jazdy często uczą "na pachołki".
Co się Gusiu stało na tym łuku, że oblałaś? Może będę mogła służyć dobrą radą.
Ostatnio edytowany przez niechcemisie (2013-03-11 23:25:48)