[quote=zima300]Nie kupujcie pangi! Ryba panga jest to ryba hodowlana ze sztucznych hodowli z Wietnamu, gdzie się ją faszeruje moczem kobiet w ciąży, to prawda:
oto co można przeczytać w sieci:
Jeśli żyje w stanie naturalnym, samice rok w rok płyną w górę rzeki, aby tam złożyć ikrę. Niestety, ta "góra rzeki" leży poza granicami Wietnamu, więc z ekonomicznego punktu widzenia, to dla Wietnamczyków cios. Dlatego zakładają masowo sztuczne hodowle - na mniejszą skalę (interesy rodzinne) lub na większą (hodowle i przetwórnie zatrudniają tysiące osób, a będą jeszcze większe). Aby zmusić ryby do rozmnażania w zamknięciu, samicom robi się zastrzyk hormonalny. Używa się do tego importowanych z Chin fiolek zawierających hormon pobierany z moczu kobiet w zaawansowanej ciąży - hormon, który u ludzi wyzwala akcję porodową. Umieszczone w niewielkich basenach pangi rosną w potwornym ścisku - wyglądało to tak, jakby w zamkniętych basenach było więcej ryb niż wody. Podobno żaden inny gatunek nie wytrzymałby takiej koncentracji.
Aby w ciągu 6 miesięcy ryby zyskiwały 1,5 kg mięsa karmi się je specjalnymi granulkami - składa się na nie mączka rybna (importowana z Peru), witaminy, ekstrakt soi i manioku. Podrośnięte ryby łowi się ręcznie, przekłada do ażurowych koszy i na małych motorkach, jak tylko szybko się da, przewozi na stateczki ze zbiornikami wody, skąd ryby płyną, już nie o własnych siłach, do przetwórni. Dalej następuje standardowa droga - filetowanie, mrożenie, pakowanie, transport do Europy.
Póki co, UE nie zakwestionowała metod hodowli. Szacuje się, że w przyszłym roku import pangi wzrośnie dwukrotnie. Naszym rodzimym rybom, takim jak np. dorsz, grozi wyginięcie (zostały przełowione, lub są łowione niewłaściwymi sieciami, które zgarniają też małe osobniki, a nie powinny), a więc ich ceny rosną. Już Wietnamczyków w tym głowa
, abyśmy pangi mieli pod dostatkiem.[/quote]
A propos mocznika, to wcale nie jest aż tak STRASZNE - wystarczy popatrzeć na uprawy ekologiczne. Tam jako nawóz mocznik jest na porządku dziennym i nie tylko taki do podlewania, ale też do spryskiwania np. pomidorków.
A takie mleko. Kontrole krów dotyczące wydajności, składu i jakości mleka dowodzą jednoznacznie, że zawartość mocznika w mleku stanowi najczęściej 10% mocznika wydalonego z moczem. Nie ma takiej sytuacji, aby nie było mocznika w mleku. Wykazanie braku mocznika w tabulogramach świadczy o błędach w jego oznaczeniu. I to nikogo nie bulewrsuje???