Akurat dzisiaj rano zdałam sobie sprawę z tego, że ci faceci, którzy zachowywali się w sposób, jaki opisała Milagro, to były same pomyłki w moim życiu. Być może po prostu tak się u mnie złożyło, ale raczej skłonna jestem uznać, że nie tylko w moim przypadku dawanie tego typu szansy to błąd.
Ok, bywa, że nie dostrzegamy w mężczyźnie czegoś, co ujawni się dopiero w związku lub innej podobnej relacji, ale chyba częściej ujawniają się złe rzeczy, o których nie wiedziałyśmy, niż dobre, których nie dostrzegałyśmy.
Wchodzenie w bliższą relację z facetami, do których nie czuje się tego czegoś, tego takiego pociągu (niekoniecznie od razu musi to być lofcianie), ale którzy - jak napisała Milagro - "nie kręcą", uważam za marnotrawstwo czasu i energii i na własnym przykładzie mogę powiedzieć - NIE WARTO!
Rzecz pierwsza - po co? Jeśli ktoś się sprawdza jako kumpel, to kumplujmy się. Jeśli z kimś się dobrze flirtuje - flirtujmy. Ale jeśli ktoś nas nie kręci, to nie ma sensu wprowadzać go w błąd, że może kiedyś zacznie albo robić coś wbrew sobie i dawać mu szansę. Szansę na co? No na co tak naprawdę? Na to, że uda mu się nas przekonać? Jeżeli do tej pory nie udało mu się przekonać nas do tego, żebyśmy chciały z nim być same od siebie, to jego dalsze starania niewiele zmienią, jeśli w ogóle coś. A może dać mu szansę na to, żeby sam się wreszcie przekonał, że nie było sensu?
Rzecz druga - moje doświadczenie z mężczyznami mówi wprost: ci, którzy naciskają na pogłębienie znajomości, okazują się dupkami. Kobiecie jest miło, gdy widzi jak facet się stara, jak niezrażony zabiega, jak usiłuje przekonać do siebie, jak gotów jest zawalczyć o znajomość. To szalenie miłe. Tylko że... w moim życiu sprawdziły się własnie te znajomości, gdzie jedno nie musiało walczyć o drugie, bo obie strony chciały tego samego, czy to była przyjaźń czy kumpelstwo, czy związki.
Dziś wiem, że jeśli ktoś jest na mnie pazerny, to szybko się nasyci, natomiast przez lata są przy mnie ludzie, z którymi nie zmniejszałam dystansu dlatego, że o to poprosili. Samo w swoim tempie się rozwinęło.
To jak różnica pomiędzy owocem, który do samego końca rośnie na drzewie, a tym, który został zerwany przedwcześnie i trafił do dojrzewalni. Ta druga znajomość będzie pozbawiona smaku.
[b]Ja mówię nie. Nauczona przykrym doświadczeniem mówię, że nie warto dawać takiej szansy. Lepiej dać ją komuś, kto naprawdę nas kręci i pomylić się, ale pomylić na własne życzenie, niż dać ją komuś, kogo kręcimy bez wzajemności i pomylić się na jego życzenie.[/b]
Milagro, trzymam kciuki, że zadecydujesz dobrze, bez względu na to, co wybierzesz.