26

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Czasem jednak  optymizm przegrywa z prozą życia, jak zbyt wiele zwala się na głowę w jednym momencie...

27

Odp: Zamartwiam się przyszłością

O taaak... człowiek chce naprawić jedno i sypie mu się drugie, po czym przychodzi kilka kolejnych katastrof, w konsekwencji czego zaczyna czuć się bezsilny. Pojedynczo zwykle ze wszystkim by sobie poradził, ale taki zmasowany atak to za duże obciążenie. Proponuję mimo wszystko próbować rozwiązywać te problemy po kolei, żeby się odciążyć.
Czasami też nie mam siły w takiej sytuacji. Tylko siąść i płakać. No ale trzeba wstać i działać smile

28

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Najbardziej to załamują ciągłe problemy ze zdrowiem, sama tego doświadczyłam:(

29

Odp: Zamartwiam się przyszłością

TAK. Niestety ja również. Trochę mam żal do losu, że tak szybko doświadczył mnie ograniczeniami wynikającymi z problemów zdrowotnych. Tak bym chciała móc wykorzystać młodość w taki nieograniczony sposób. No ale jest jak jest i trzeba to pokonać.
Caroline, uszy do góry smile Nadal coś możemy, prawda?

30

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Kto iei, może za to w dojrzałym wieku będziecie okazem zdrowia:)

31

Odp: Zamartwiam się przyszłością

[quote=niechcemisie]TAK. Niestety ja również. Trochę mam żal do losu, że tak szybko doświadczył mnie ograniczeniami wynikającymi z problemów zdrowotnych. Tak bym chciała móc wykorzystać młodość w taki nieograniczony sposób. No ale jest jak jest i trzeba to pokonać.
Caroline, uszy do góry smile Nadal coś możemy, prawda?[/quote]

Staram się tak myśleć, w końcu kiedyś wszystko musi się jakoś poukładać...

32

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Życie szybko ucieka, a ja czuję że marnuję swój ziemski czas. Jestem przygnębiona, żyję z dnia na dzień.
Zastanawiam się co można zrobić aby codzienność stała się ciekawsza? czy istnieje sposób by spojrzeć na swoje istnienie i świat bardziej optymistycznie?

Duszę to wszystko w sobie, nie potrafię z nikim od lat o tym porozmawiać. Otaczają mnie ludzie szczęśliwi  (albo udający takich) i przez to mam wrażenie że tylko ze mną jest coś nie tak.

33

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Filomeno, wydaje mi się, że potrzebujesz inspiracji. Czasami coś/ktoś nieoczekiwanie nas poruszy i stanie się katalizatorem zmian. Może próbuj nowych rzeczy, ale bez wielkich oczekiwań, tylko tak po prostu, dla sprawdzenia jakie są, dla wprowadzenia w życie większej różnorodności. W ten sposób może trafisz na coś, co pociągnie Cię bardziej.

A może jest coś, co nie pozwala Ci cieszyć się życiem i trzeba to wyeliminować?

34

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Zastanawiam się czemu tak się dzieje, że dopiero w dobie kryzysu tak klarownie i dość oczywiście zdajemy sobie sprawę z faktu, jakimi ludźmi się otaczaliśmy. Czy rzeczywiście jest tak, że dopiero wtedy, kiedy spektakularnie nasze kłopoty osiągają apogeum beznadziei i bezradności nasi wielcy przyjaciele, dobrzy znajomi okazują się niczym więcej jak złudnym i ślepym zaułkiem? Czy gdy jesteśmy szczęśliwi i względnie zadowoleni z jakości naszego życia aż tak możemy się co do nich mylić, nie zauważać tej ich właściwej natury? Czy po prostu nie chcemy widzieć i wierzyć i wolimy zaprzeczać i łudzić się, że kiedy nadejdą ciemne czasy, oni nam pomogą i nie zostawią na lodzie?

35

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Bardzo trafne spostrzeżenia. Zastanowiłam się i myślę, że może życie wcześniej nie daje nam możliwości zweryfikowania jak wierni są nasi przyjaciele, a przecież celowo na próbę ich nie wystawimy. I właśnie dlatego okazuje się, jacy są, dopiero w kryzysowej sytuacji.

Jakieś subtelne znaki to czasami za mało, żeby dostrzec ślady egoizmu. A bywa, że w ogóle ktoś wydaje się być zupełnie nieegoistyczny, a potem okazuje się, że jednak jest, bo wcześniej po prostu nie było sytuacji, która wymagałaby od niego aż tyle.

Może też czasami zbyt wiele oczekujemy od ludzi... że udźwigną coś, co ich przerasta, bo pomaganie komuś też jest zależne od ich własnych możliwości. A niekiedy zwyczajnie nie wiedzą jak mogą pomóc, co zrobić, choć bywa, że prosimy o coś konkretnego i wtedy nie można ich usprawiedliwiać niewiedzą.

Inna rzecz, że ludzie ze swej natury ciągną do szczęścia, a uciekają od dramatu, przez co rzadko zostają z nami na dobre i na złe. To mnie trochę boli, że odwracają się od innych wtedy, kiedy ktoś sobie nie radzi, zamiast pomóc przez to przejść.

Cóż... życie wystawia ludzi na próbę. Nas, ich...

36

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Są przecież osoby, którym z zamkniętymi oczami pomagaliśmy licząc gdzieś tam w głębi serducha, że są tego warci. Że, gdy przyjdzie kiedyś taka chwila, że to nam trzeba będzie rzucić koło ratunkowe to dostaniemy nie tylko koło, ale i całą tratwę. Lecz zamiast tej tratwy i koła dostajemy z nawiązką jedynie kilkaset tysięcy litrów więcej wody by utonąć. Wszędobylska hipokryzja i brak empatii potrafią zniszczyć niejednego marzyciela i optymistę. Teraz to wiem. Bo to czuję namacalnie.

Ostatnio edytowany przez katasia (2016-07-20 15:51:49)

37

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w szczęściu. Tak to raczej powinno brzmieć. Chcą być i są jak nam się powodzi. Nagle nie mają czasu, nie słyszą, nie widzą, nie wiedzą co zrobić, czy coś mówić czy lepiej milczeć, kiedy twoja tratwa tonie. Nagle dziesiątki spraw staje się ważniejszych niż pomoc tobie. Nagle nie ma znaczenia już nic, co ty zrobiłaś dla nich. Nagle jest tak źle, że brakuje łez by płakać. I chęci by im cokolwiek wygarnąć. Nagle jest absurdalnie do tego stopnia, że kiedy tobie trzeba zaoferować dach nad głową bo sytuacja sprawiła, że nie masz gdzie się podziać nikt nie ma pomysłu ani wolnego kąta choćby miała to być sama komórka na miotły.

38

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Tak, i nikt nie ma pieniędzy żeby ci pomóc. Nikt nie rozumie, że życie nie jest wcale takie piękne jak się to wszystkim dookoła wydaje.... Nie zawsze jest się na fali.

39

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Tak sobie myślę, że ten lęk o przyszłość często wynika z bycia singlem... Dla samotnie żyjącej osoby, która jest sceptyczna wobec konsumpcyjnej zachodniej kultury, stara zachować się dystans do produktowej rzeczywistości, ceni wyżej dobra duchowe niż materialne życie i tak jest za drogie. Nie ma z kim dzielić czynszu i rachunków na pół, a dla samego zaoszczędzenia pieniędzy jakoś głupio się wiązać..

40

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Ale wiecie co? Z drugiej strony czasami fałszywych przyjaciół można poznać po ich nieszczerej radości z naszych osiągnięć.
Kiedy mamy na koncie jakieś świeże sukcesy, kiedy powodzi nam się lepiej niż im, kiedy mamy to, czego oni by chcieli, kiedy więcej zarobimy, pojedziemy na lepsze wakacje, kiedy mamy lepszą figurę i poznamy faceta, na którym nam zależy, a przyjaciółka nadal jest sama, kiedy nasze dzieci mają lepsze oceny, kiedy... cała masa innych sytuacji.

Jeśli pojawia się grymas zazdrości, gdy coś nam wyjdzie, albo słabo ukrywana radość, gdy nasze szczęście się skończy, wtedy wiemy już, z kim mamy do czynienia.

Powiem Wam coś... uważałam kogoś za bliską przyjaciółkę i ten ktoś wspierał mnie, gdy było mi źle. Pocieszała, wysłuchiwała, miała cierpliwość do mojego narzekania, zawsze padało dobre słowo... do czasu, aż zaczęło mi się układać. To sprawiło, że zwiększyłam czujność i nie pomyliłam się, bo było kilka sytuacji, które to potwierdziły.

Przykładowo: w wyniku czyjejś pomyłki coś ważnego straciłam. Byłam wściekła, rozczarowana, załamana. Przyjaciółka przez ten czas była, klęła na tą osobę, utworzyła ze mną wspólny front. Kilka dni później osoba, która mi swoją nieopatrznością zaszkodziła, w wyniku mojej interwencji przyjęła na siebie odpowiedzialność i naprawiła swój błąd, w związku z czym cała sytuacja została wyjaśniona i wszystko wróciło do normy, a co straciłam, to odzyskałam. Podekscytowana opowiadałam o tym przyjaciółce i wiecie co? Nie ucieszyła się. Nagle spoważniała i powiedziała tylko, że fajnie, że udało się wyjaśnić. Tak jakby była tym rozczarowana.

Inny przykład: potrzebowałam pilnie pomocy i wiadomo... właśnie wtedy pseudoprzyjaciele zawodzą. Poprosiłam o pomoc jednego z nich, który na mnie liczyć mógł, któremu ja pomogłam, a kiedy ja potrzebowałam pomocy od niego, zawiódł. Gdy zwierzałam się z tego przyjaciółce, oczywiście bardzo współczuła, mówiła, że gdyby mogła, to by pomogła, że jaki z niego drań i w ogóle.
Kilka dni później ktoś, inny przyjaciel, sam od siebie zaproponował pełną pomoc. Nawet go nie prosiłam. Widział, że mam problem i sam od siebie zaoferował, że we wszystkim pomoże. Uszczęśliwiona takim obrotem spraw poleciałam do przyjaciółki ćwierkając, że jest wszystko doskonale, że jestem taka wzruszona, że nie spodziewałam się, że już po problemie. Syknęła, dosłownie syknęła:"Tak? To dobrze." Tak, jakby była zła, że problem został rozwiązany sad

Jest więcej takich przykładów, w których ona gotowa jest pocieszać w niedoli, ale cieszyć się szczęściem już nie potrafi.
Nie wiem jak mam to rozumieć, a z nią nie da się otwarcie o tym porozmawiać.



A odnosząc się do tego, co napisała Kalinka w ostatnim poście, chciałabym wspomnieć o moim marzeniu. Jest nim własne mieszkanie. Miejsce, które stworzę tak, aby chętnie do niego wracać. Niestety pozostaje to w sferze marzeń, bo sama mogłabym jedynie wynająć sobie lichą kawalerkę i to z wielkim trudem. Mieszkanie na własność? Nie wiem, ile musiałabym zarabiać, żeby spełnić to marzenie samodzielnie.

Jeśli chodzi o zabezpieczenie materialne, zawsze jest łatwiej z kimś. Zatrudnienie jest niepewne, ciężko budować przyszłość na jednej wypłacie. Ja chętnie zamieszkałabym ze znajomymi, niekoniecznie z partnerem, ale i tak przyznam Kalince rację, że lęk o przyszłość czasami wynika z tego właśnie, że jesteśmy zdani na samych siebie.

41

Odp: Zamartwiam się przyszłością

W moim otoczeniu dużo jest też samotnych wdów, które nagle zostały z jedną emeryturą, a czynsz im nie zmalał, rachunki minimalnie, często mieszkają w zbyt dużych mieszkaniach, ale nie potrafią zdecydować się na zamianę na mniejsze, mają mnóstwo rzeczy, których by tam nie pomieściły, więc płacą za pokoje, z których prawie nie korzystają. Końcówka życia oznacza dla nich wiązanie końca z końcem, ciągłe wyrzeczenia i marzenia o zasobnym wdowcu-emerycie, który by skończył ich problemy...

42

Odp: Zamartwiam się przyszłością

U mnie na osiedlu takich pań jest dużo. Mieszkają w czterokondygnacyjnych domach (piwnica, parter, dwa piętra) i większość z nich zdecydowała się wynajmować pokoje pracującym, niekiedy studentom. Jednak dopóki żyją mężowie, to takie starsze pary zamieszkują te duże domy bez osób postronnych. Zapewne nawet nie wchodzą na wyższe piętra zbyt często.

Ciotka koleżanki mieszka w bloku. Jest już niemłodą kobietą, a odkąd mąż zmarł na raka, zaczęła martwić się utrzymaniem dużego mieszkania. Ma dzieci w Anglii, więc pewnie coś tam jej pomagają. Wynajmowała pokój, ale przestała po tym, jak została okradziona przez dziewczynę, która u niej mieszkała. Teraz znalazła sobie właśnie takiego wdowca-emeryta, z którym dzieli przestrzeń mieszkalną i widuję ja uśmiechniętą wink

Kiedy mąż sąsiadki, ortopeda-alkoholik, miał sprawę w sądzie, w wyniku której groziło mu więzienie, pierwsze co mi powiedziała to: "Jak ja utrzymam taki dom?".

Trudno jest się samodzielnie utrzymać, zwłaszcza, kiedy nie chce się rezygnować z dotychczasowego komfortu.

43

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Masz rację - pieniądze na czarną godzinę to podstawa.
Jeżeli komuś się wydaje, że wszystko można zrobić wyłącznie siłą pozytywnego nastawienia to muszę was rozczarować, ale tak nie jest. Najwięcej można osiągnąć dzięki władzy pieniądza. Jeżeli nie masz go Ty, to ma go Twoja rodzina. A jeżeli nie mają go rodzice, dziadkowie czy nawet rodzeństwo  to ma go Twój chłopak, narzeczony, mąż. A jeżeli nie mają go oni, to zawsze ma go ktoś, kto Ci w jakimś momencie życia pomógł bo mógł. Bo miał zaplecze, bo miał koneksje, bo miał możliwości, bo miał znajomości, bo chciał.

44

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Za każdym sukcesem człowieka stoi inny człowiek. Ale bardzo często zapominamy o tym kiedy już sami stoimy  twardo na ziemi. Brakuje mi w otoczeniu ludzi godnych zaufania. Brakuje mi dobrych znajomości. Brakuje mi mentora. Osoby, której po prostu by na moim szczęściu i bezpieczeństwie zależało. Osoby, która w obliczu kryzysu podejmie się działania zamiast jedynie patrzeć jak życie mi się sypie, kłamie w żywe oczy, że jej na mnie zależy. Bo po to mamy podobno przyjaciół, prawda? Czasami odnoszę wrażenie, że nie pasuję do tego świata ze swoim światopoglądem i sposobem bycia.

45

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Jest tak, jak napisała Malinka. Moje doświadczenie też to potwierdza.

Pieniądze nie są złe i nie są też źródłem zła, jak to niektórzy mówią. To bardzo dobry środek wymiany, moim zdaniem, który ułatwia procesy handlowe i usługowe. I jest KONIECZNY do życia, bo wyszliśmy z jaskiń i żeby osiągać więcej w nauce i technice, musieliśmy porzucić zajmowanie się wszystkim i zacząć się specjalizować w węższych dziedzinach.
Kiedyś wszyscy robili mniej więcej to samo, żeby zapewnić sobie byt, a potem każdy zaczął zajmować się czym innym i wymieniano między sobą efekty swojej pracy, dzięki czemu każdy mógł zgłębiać tajniki swojego rzemiosła i odkrywać w nim coraz więcej możliwości. Postęp.
Dziś musimy prowadzić taką wymianę usług i produktów, a pieniądze sprawiają, że łatwiej wycenić pracę i przedmioty. Teraz, żeby zapewnić sobie wszystko, czego potrzebujemy, musimy to nabyć, bo we własnym zakresie zdolni jesteśmy zorganizować tak naprawdę niewiele. No i wszystko sprowadza się do posiadania pieniędzy, które otrzymujemy za swoją pracę i wymieniamy na owoce cudzej pracy. I nie pieniądze są złe, a stosunek niektórych ludzi do nich i ich posiadania. Złe jest to, że nie każdy chce za naszą pracę zapłacić tyle, ile jest warta, albo że nie każdy ma jak zapracować na swoje potrzeby.

Tak sobie zorganizowaliśmy świat, że zamiast zastanawiać się, ile lepionych dzbanków dać za tkany dywan, operujemy walutą, bo nie każdy potrzebuje od nas dzbanków, nawet jeśli my chcemy od niego dywan. A pieniądze to przedmiot, który przyjmie każdy.
I jest tak, jak Malinka zauważyła... jeśli nie mamy swoich, to jesteśmy na czyimś utrzymaniu, uzależnieni od czyjejś pomocy: rodziny, partnera, państwa. Z racji tego, jak wiele możemy za pieniądze mieć, są niezbędnym środkiem do osiągania celów... bez względu na nastawienie. Samo nastawienie nas nie nakarmi.


Outside... mi się wydaje, że ludzie są zbyt samolubni. Nawet w związkach. Dlatego jest jak jest.

46

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Trzeba umieć doceniać pieniądze, nie gadać idealistycznie, że nie są najważniejsze. Czasem decydują o naszym być albo nie być...

47

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Dokładnie.

Kilka dni temu widziałam na fejsie fajny tekst:

[color=grey]Pieniądze szczęścia nie dają.
Krowa nie daje sera.[/color]

48

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Fb staje się siedliskiem nowej filozofii wink Ktoś to już powiedział, tylko inaczej:
Pieniądze to nie wszystko , ale wszystko bez pieniędzy - itd...

49

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Każdy martwi się przyszłością, tym bardziej, że obecnie nie ma już niczego pewnego w życiu. sama ciągle się boję, ale staram się iść do przodu i nie zatrzymywać się w miejscu.

50

Odp: Zamartwiam się przyszłością

Wiesz, też tak miałam. Wiecznie bałam się, że stracę prace. Mój narzeczony miał dość mojego narzekania.  Kazał zacząć mi coś ze sobą zrobić. Koleżanka podpowiedziała mi, że muszę zacząć dokształcać się. Jeden, potem drugi kurs. Teraz chce zacząć Kurs Access [url]http://www.valhalla.pl/kurs-excel-2007-zaawansowany/[/url]
P.S. Ploteczki w pracy głoszą, że dostanę awans wink

Ostatnio edytowany przez smerfetkaa (2016-10-02 11:47:24)