Odp: Samotność w związku
Myśli...? - to za dużo powiedziane:)
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Myśli...? - to za dużo powiedziane:)
Malinka ale mnie rozbawiłaś
No właśnie, czy facet umie myśleć?
No a kto ma być winny, jak nie facet
[quote=subtellna]Malinka ale mnie rozbawiłaś
No właśnie, czy facet umie myśleć? [/quote]
Facet głównie posługuje się swoimi racjami, nie mają one nic wspólnego z procesem myślenia
No tak... jednokierunkowe myślenie faceta...
To logiczne, najbardziej osamotnione są w związku kobiety, na które spada ciężar myślenia za siebie i faceta...
Niby ma męża, a raczej tylko ma na papierku,że ma...i jego nazwisko może nosić...
Ja jestem w związku od 7 lat i czuję się bardzo samotna. OD czasu do czasu przeglądam anonse różnych mężczyzn lub rozmawiam z nimi na portalach randkowych. Nie jestem jednak w stanie odejść od męża i zmienić swoje życie na lepsze. Straciłam nadzieję, ze może mnie spotkać jeszcze coś dobrego.
Twoje przeglądanie profili przypomina oglądanie rzeczy, na które nas nie stać i c\z góry wiadomo, że nigdy ich nie będziemy mieć...
ja się zastanawiam czy nie lepiej taki związek zakończyć skoro i tak człowiek czuje się samotny.
Mam koleżankę ,która mieszka z mężem .On całymi dniami po pracy ,a rzadko pracuje zależy od zamówienia ,patrzy w telewizor ,albo idzie do kolegów.Ona oczywiście pracuje ,zajmuje się dzieckiem a jak chce z nim porozmawiać to on mówi cytuję czy ja Ci przeszkadzam kobieto .Czasami do mnie przyjdzie ,ale czuje się samotna .
Widocznie uznał, że po ślubie to już nie ma o czym rozmawiać...
to jest przykre, że większość ludzi po ślubie przyjmuje taką postawę że jak już zaobrączkowani to nie trzeba się strać.
Najczęściej obie strony przestają się starać i stąd takie problemy, a potem rozwód...
[quote=nikusia13]Ja jestem w związku od 7 lat i czuję się bardzo samotna. OD czasu do czasu przeglądam anonse różnych mężczyzn lub rozmawiam z nimi na portalach randkowych. Nie jestem jednak w stanie odejść od męża i zmienić swoje życie na lepsze. Straciłam nadzieję, ze może mnie spotkać jeszcze coś dobrego.[/quote]
Źle. Źle, źle i jeszcze raz źle, że straciłaś wiarę. Też kiedyś czułam się na tyle beznadziejnie, że przestałam wierzyć w to, że spotka mnie coś lepszego niż to, co mam. Utknęłam w takim związku, bo to wcale nie jest łatwe zmienić coś takiego. Musisz jednak wiedzieć, że takie myślenie może z czasem zaprowadzić Cię do tego, do czego zaprowadziło mnie... do coraz większej bierności, do zaniedbania samej siebie pod różnymi względami. Nie rozwijałam się, przestałam dbać o linię, nie widziałam sensu w wielu rzeczach, które kiedyś były dla mnie ważne. To nie stało się od razu, to trwało.
Proszę, pamiętaj o tym, że różne sprawy poza nami toczą się w swoim tempie i swoimi torami i nie znasz dnia ani godziny, w której może zaskoczyć Cię taki splot wydarzeń, że znajdziesz się w sytuacji, którą będziesz mogła wykorzystać, ale... uda Ci się to, jeśli będziesz gotowa.
Jeśli straciłaś nadzieję na to, że może spotkać Cię coś dobrego, zacznij robić coś dla siebie, to naprawdę pomaga. Jeśli robisz, to rób więcej, albo spróbuj czegoś nowego. I nie zmieni się wszystko od razu, ale staniesz na nogi. I naprawdę, wierz mi, jeśli tylko pomożesz sama sobie, to otworzysz oczy szerzej i zobaczysz możliwości, których NIE DA SIĘ dostrzec inaczej, których nie widziałaś, których nie było, w których istnienie nie wierzyłaś.
Może w nowym roku zmiana w życiu będzie jednym z Twoich postanowień? Tego Ci życzę:)
To ja się do tych życzeń dołączam i jeśli sobie tak postanowisz, to niech to będzie postanowienie, które uda się spełnić i które przyniesie same korzyści.
Jeśli sobie wmawiamy, że czegoś sienie da zmienić, to niestety nikt za nas tego nie zrobi... Wygoda nie zawsze jest budująca, zdajmy sobie z tego sprawę...
Przez 2 lata byłam w związku na odległość. Mój obecny mąż studiował w mieście oddalonym o 350km ode mnie. Były to studia dzienne, ja wtedy pracowałam i nie mieliśmy jak widywać się w ciągu tygodnia. Zostawały nam weekendy, ale też nie w każdy mogliśmy się spotykać, bo czasem wypadało nam coś innego. Czułam się bardzo samotna, bo niby byłam w związku, a jednak w zasadzie byłam ciągle sama. Dochodziło do tego, że nie mogliśmy się ze sobą porozumieć w tygodniu, ciągle się na siebie denerwowaliśmy, a w weekendy idealnie się dogadywaliśmy. Wszyscy myśleli, że nasz związek tego nie przetrwa, ale udało nam się.
Gratulacje Dla niektórych ludzi już samo podjęcie studiów w innym mieście oznacza koniec, bo "co on/ona na tych studiach będzie robić". Brak zaufania, nieznajomość partnera i brak świadomości, że jeśli ktoś chce zdradzić, to nie potrzebuje nigdzie wyjeżdżać. Tacy ludzie nie powinni być ze sobą i tak. Najwidoczniej Wy powinniście Trzymajcie tak dalej
Niektórym się udaje, to wyjątki potwierdzające regułę...
Znam to z życia dwoje ludzi zdawkowo się do siebie odzywa mijają się w sypialni jak jedno idzie spać to drugie ogląda telewizję ,a jak drugie wstaje to tamto śpi
Po paru latach w związku już mnie jest tak kolorowo, poza tym codzienne zmęczenie nie nastraja romantycznie, problemy czasem przeważają nad miłością...
A przecież wcześniej też były problemy i też było zmęczenie, były obowiązki i ograniczenia czasowe i cała masa innych przeszkód, które chętniej się pokonywało, albo nie zwracało na nie aż takiej uwagi, a potem nagle okazuje się, że są świetnym usprawiedliwieniem rozpadu związku.
Ostatnio edytowany przez niechcemisie (2016-01-10 02:05:41)
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź