Masaż drenujący z kofeiną Eveline Slim Extreme 4D Złoty Peeling – opinia
Jakie obietnice składa nam producent?
Innowacyjna formuła bogata w aktywne mikrogranulki delikatnie usuwa obumarłe komórki, likwidując szorstkość i łuszczenie się naskórka. Rewitalizujący masaż odświeża i dodaje energii, pozostawiając skórę jedwabiście gładką.
Wygładzona i rozgrzana skóra jest gotowa na kurację antycellulitową.
Efekt 4D:
– nawilża i wygładza
– rewitalizuje
– napina i ujędrnia
– działa 48 h
Czyste 24-karatowe ZŁOTO działając w synergii z bogatym w kwas hialuronowy bioHyaluron Slim Complex™, guaraną i kofeiną, skutecznie stymulują mikrokrążenie w tkance podskórnej, usuwają gromadzące się w komórkach toksyny, w rezultacie zauważalnie redukując cellulit.
Innowacyjny kompleks Lipomoist 2013 zawiera ekstrakt z alg, bogaty w peptydy, mikroelementy oraz witaminy, tworzy na powierzchni skóry mikrosiateczkę zapobiegającą parowaniu wody z naskórka. Nawilża, wygładza, ujędrnia oraz zwiększa przenikanie składników aktywnych w głąb skóry, intensyfikując efekt wyszczuplający.
D-panhtenol koi i łagodzi podrażnienia.
Aktywne mikrogranulki delikatnie usuwa obumarłe komórki, likwidując szorstkość i łuszczenie się naskórka.
Skład:
Konsystencja/zapach:
Peeling ma dość gęstą konsystencję, jednak bez problemu daje się wycisnąć z opakowanie, gdyż tuba jest bardzo miękka i plastyczna. Łatwo rozprowadza się na skórze, tym bardziej pod prysznicem. Produkt jest półprzezroczysty, zawiera maleńkie złote drobinki. Plusem na pewno jest to, że w ogóle nie spływa, a pod wpływem wody zmienia się w kremową, białą maź.
Pachnie świeżo, lekko cytrusowo. Mój mąż stwierdził jednak, że nosi zapach czystego szpitala..
Moja opinia:
Miał być to kolejny produkt cud :) Jednak mimo moich szczerych chęci cudu nie ma..
Jak widać na załączonych wyżej zdjęciach peeling ma niezwykle drobne, delikatne drobinki, które w strefie ud i moich pośladków nie potrafią zdziałać zbyt wiele. Oszem, zgodzę się, że można sobie nim urządzić „masaż rewitalizujący” (ożywiający? orzeźwiający?), jednak nie sądzę, by można nazwać to peelingiem antycellulitowym. Nawet moja gąbka do kąpieli (wersja do masażu) działa więcej. Jedyną rzeczą, jaką ten produkt wygładza, są moje dłonie ..i to mi akurat odpowiada. Nie takie jest chyba jednak jego przeznaczenie. Ja w okolicy ud potrzebuję dobrze ścierającego peelingu – niestety.
Pomijając to jedno wielkie „niedociągnięcie”, produkt jest całkiem przyjemny w stosowaniu. Zastępuję mi co 2-3 dzień gąbkę do masażu, a w czasie, kiedy byliśmy 4 dni nam morzem zastępował ją w ogóle ..i to na całym ciele, ponieważ stwierdziłam, że tak delikatny produkt innym partiom ciała nie zaszkodzi. Nie wywołał podrażnienia, nawet na skórze, która była wystawiana na słońce. Moim zdaniem chyba nie spełnia obietnicy nawilżającej, przynajmniej u mnie nie można jej potwierdzić.
Zapach peelingu jest po użyciu mało wyczuwalny na skórze. Powiedziałabym, że spływa z wodą ;) To mi akurat nie przeszkadza, bo po takim zabiegu zawsze jeszcze coś wędruje na moją skórę.
Co na pewno jest plusem – nie pozostawia po sobie tej nieprzyjemniej, złudnej, tłustej warstwy i skóra jest gładka, ale w tym dobry znaczeniu – w sensie „goła” :) Taki efekt chyba lubię najbardziej.
Podsumowanie:
Co tu dużo pisać.. nie jest to peeling do zadań specjalnych. Nie ściera mocno (albo ja już przywykłam do mocniejszych peelingów?), określiłabym go raczej jako gęsty żel peelingujący. Nie polepszył, ani nie pogorszył stanu mojej skóry. Kiedy skończę to opakowanie, nie skuszę się na niego ponownie, ponieważ jest zbyt delikatny.
Jak już pisałam z jednym z poprzednich postów <klik>, przy używaniu tego typu produktów towarzyszy mi ruch, w postaci biegania, więc nie oceniałam tego produktu tylko i wyłączenie z kanapy :)