„Dotknięcie mroku” – recenzja

6 grudnia 2011, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny
Dotknięcie mroku – Laurell K. Hamilton
Cykl: „Merry Gentry”
Prastare relikwie. Dotyk bogów.
Szaleństwo krwi. Nieśmiertelność.
Prastara magia nie umiera. Śpi głęboko pochowana w najczarniejszych otchłaniach nocy, pomiędzy jawą a snem, na granicy światów. Rozrasta się, budzi unieruchomione moce, eksplozją równą żywiołom obejmuje innych w swoje posiadanie. Powraca do shide, którzy się jej zrzekli w imię wyższego dobra. Powstają z martwych zapomniane możliwości, boskie macki wnikają w ciała strażników, rodząc nową potęgę, eksplodując światłem wielobarwnej tęczy. Materializują się iluzje tak solidne, że można po nich stąpać. Coś z niczego. Kielich ze snu. Moc z krwi.

Tymczasem trwa walka. Już nie tylko pomiędzy dworami, pomiędzy światłością a mrokiem, lecz także na rodzimym gruncie. Skrytobójcza intryga wyciąga aroganckie dłonie w stronę tronu, podpełza pod stopy królowej, wdziera się do jej umysłu. Morderczy szał może obmyć tylko gorąca krew, morze czerwonej, lepkiej posoki. Makabra przynosi oczyszczenie. Pocałunek leczy rany, przywraca wzrok, nadaje nowy ton biciu serca. I gdzieś pośród tego pandemonium koszmaru rodzi się nieśmiertelność…
Autorka coraz głębiej wciąga nas w świat iluzji. Już nie ma tylko magii. Są sny, tak prawdziwe, że nie odróżniamy ich od jawy. Rodzą się bogowie o których zapomniano. Wyrastają wielobarwne, porażające urokiem skrzydła, tęczówki zyskują nowe odcienie, soczyste blaski, enigmatyczne wzory. Gatunki fey, shide o nieznanych rodowodach otrzymują nieznaną, a zarazem czule bliską moc. Powraca zmiennokształtność, by na skrzydłach ciemniejszych niż noc przynieść wybawienie. Święta woda obmywa hańbę i krew. Wyobraźnia, przekracza logiczne pojmowanie rzeczywistości, rzuca nas współczesnych na pożarcie wszechpotężnym mocom, których nie rozumiemy, nie jesteśmy w stanie logicznie zinterpretować. Porzucamy więc rozum, dając się obezwładnić potędze magii. Przyglądamy się sile boskiej ewolucji, paraliżującej znany nam świat, naznaczającej kolejne pierwiastki, budującej nowy porządek. Z odmętów zapomnienia powracają istoty, mieszają się wspomnienia, przekształcają ciała, dusze stapiają z mrokiem i światłością. Kolejne transformacje oczarowują naszą wyobraźnię, soczyście, mocno wypierając trzeźwy realizm, wskrzeszając iskry pojmowania ponadzmysłowego, przekształcające się w pożar cudownej, oślepiającej fantastyki. Zazwyczaj jednak jest tak że potęga, zbyt ogromna, nazbyt brutalna, wywołuje pewien nieopisany strach, namacalny lęk pełznący po naszych kręgosłupach, otępiający niewidzialnym, subtelnym dotknięciem mroku.
Autorka bardzo zręcznie żongluje naszymi uczuciami, jak gdyby miała moc nasączenia powieści bezmiarem emocji, które w końcu przepełniają kielich i wartkim strumieniem wypełniają nasze umysły. To one przykuwają nas do lektury, nakazując szukać rozwiązania, prostej drogi, wspólnego mianownika. Jednak nie ma odpowiedzi, co deprymuje naszą świadomość, denerwuje neurony, kłębi myśli. Nie odnajdując sensu w kolejnych wydarzeniach dajemy się nieść nurtowi fabuły, jak suchy liść prądowi nieujarzmionej rzeki. Aż w pewnym momencie zdajemy sobie sprawę, że ten świat jest błękitną głębią Pacyfiku, szarym bezmiarem nieba przed sztormem, granatem i czernią zlewającej się ciemności niezmierzonych głębin, w których otchłani krążą bestie, silne, nieobliczalne, niebezpieczne…
Mrok tym razem dotyka czytelnika w mniej wysublimowany sposób, niż zdążyliśmy się przyzwyczaić. Książka utkana jest z mitycznych wierzeń przeszłości, splecionych z kanwą współczesnych wydarzeń. Autorka porzuciła wszelkie schematy, gubiąc nas w przestworzach własnej fantazji, budując nowy rodzaj powieści. Czytelnik podlega już tylko prawu przyciągania. Obracając kolejne strony, jesteśmy przerzucani w skrajności, tym razem nie towarzyszy nam już jednak pierwotny lęk, lecz mistycyzm archetypów, pradawne relikwie, tajemny szum legend, mitów, wierzeń. Jesteśmy zagubieni w tym pozazmysłowym świecie, oplątani nagą namiętnością, zasłuchani w echo przeszłych możliwości. Na strunach naszej duszy tańczą rozedrgane iskry minionych mocy, materializujące się niczym rosa, po porannych mgłach.
I chociaż nie lubię być opętana namiętnym szałem niewiadomych, dałam się porwać opowieści o odradzającej się potędze, wzrastającej sile, obezwładniającej magii. Zostałam porażona blaskiem shide, oślepiona dynamizmem przemian, zaplątana w sieć sojuszy i intryg. A co najbardziej niezwykłe uwierzyłam w nieśmiertelność. Mistyczną wieczność.
Marta D.
Cykl „Merry Gentry” obejmuje pozycje:
 
Do kupienia tutaj: http://sklep.zysk.com.pl/dotkniecie-mroku.html
 
Dziękujemy Wydawnictwu ZYSK i S-KA za udostępnienie egzemplarzy promocyjnych
Redakcja






FORUM - bieżące dyskusje

Naturalne kosmetyki
Sama robię kremy, ale to wymaga wysokiej higieny, bo inaczej krem się...
Typy mężczyzn
Maminsynki wychowane przez samotne matki. Tragedia... oni nie są zdolni do żadnego związku...
Jak można zostać dietetykiem
Kurs dietetyki też jest ok, jeśli ktoś się sam dokształca i interesuje swoją dziedziną.
leczenie niepłodnosci
Moim zdaniem leczenie nepłodności ma sens do 30. roku życia. Potem wzrasta znacznie ryzyko...