Lubię nalewkę śliwkową, winogrona dojrzewające na starej pergoli i wrzosy kwitnące w ogrodzie, zachwyca mnie również wdzięk polnych fiołków. Niestety fioletowy kolor ubrań przyprawia mnie o dreszcze. Nie lubię go, ba nawet więcej – nie cierpię i nikt oraz nic mnie do niego przekonać nie może. I tutaj dziura w mojej szafie jest wynikiem mojego wyboru, gustu, estetyki lub ich zupełnego braku. Jakkolwiek to nazwę, jest świadoma.
Oczywiste jest dla mnie, że ktoś czytając te słowa, zupełnie mnie nie zrozumie. Jak się wytłumaczyć? Nie mam pojęcia. Jest to dla mnie kolor cmentarny, smutny, ponury i zupełnie nijaki. Patrząc na niego widzę chryzantemy, ornat księdza i płaszcz Drakuli, który również jest dla mnie przerażającym monstrum. Pozostawiam jednak podobne dociekania psychologom, którzy nawiasem mówiąc mieliby ze mną ciężki orzech do zgryzienia, jeśli nie zorientowaliby się w miarę szybko, że natrafili na najtwardszą odmianę węgla.
Tym bardziej przygnębiająco działa na mnie fakt, że przyglądając się jesiennym stylizacjom, zauważam, iż fiolet zadomowił się już w modzie na dobre i nie chce nas opuścić od ubiegłego sezonu. Wrzosy, fiołki, śliwki tudzież inne amaranty wypełniają jesienne kolekcje po brzegi. Popatrzę na Versace, Diora, Ferretti, Gucci, Ishama, Ilincica, de la Renta, Farhi czy Posena. Wszędzie pojawia się fiolet. Magneta króluje także w jesiennych kolekcjach takich marek jak H&M, Mango, C&A, Orsey, Reserved, New Yorker czy F&F.
Wiem, że wiele kobiet cieszy się z tego ogromnie. Robiąc delikatne rozpoznanie, osiem na dziesięć kobiet uważa ten kolor za wspaniały, gustowny i elegancki. A ja będąc jakimś zdziwaczałym odmieńcem, nie mogę nawet patrzeć na takie kreacje. Nie przemawiają do mnie nawet piękne buty, czy torebki, które nawiasem mówiąc uwielbiam, podobnie bransolety, naszyjniki czy zwykłe apaszki. Jeśli są fioletowo podobne, nie są stworzone dla mnie.
Moja dziura w szafie zasługuje na wypełnienie. Niestety nie zdecyduję się na zamknięcie tam śliwek. Te niech grzecznie siedzą w słoikach.
Modę pozostawiam, więc modzie, a wybieram własne upodobania. Muszę się czuć dobrze, a czasami nie chce to iść w parze z trendami danego sezonu. Dobrze, że te ostatnie szybko się zmieniają…
nadesłała: Marta z cyklu „Moja dziurawa szafa”