Dzisiaj miała być notka o kolejnym produkcie APC Cosmetics (recenzja), przepraszam tych, którzy czekają – na pewno pojawi się jutro. Plany zmieniłam pod wpływem Waszych komentarzy, w których bardzo wiele osób było zdania, że cienie sypkie APC Cosmetics są drogie (recenzja). Moim skromnym zdaniem, jak na cienie sypkie i to certyfikowane jakością eco, cena jest przystępna. Chcąc udowodnić swoją tezę, przedstawię Wam dla porównania inny produkt, a mianowicie cienie mineralne Jane Iredale.
Od razu muszę zaznaczyć, że cienie te otrzymałam już ładnych parę miesięcy temu w ramach testów konsumenckich pod patronatem portalu Uroda i Zdrowie. Umieszczam tę notatkę celowo – dlaczego? Po pierwsze tekst poniższej recenzji był już publikowany, więc może być Wam znany (fotki są dzisiejsze, jeszcze ciepłe :). Po drugie, na końcu tego tekstu, dowiecie się, na pewno…
Cienie mineralne Jane Iredale – opinia
Czy wiecie kiedy kobieta jest szczęśliwa? Kiedy dostaje prezent. Albo nowy kosmetyk. A jeśli dostaje jedno i drugie razem? Wówczas szczęście podniesione jest do kwadratu.
I tak właśnie można określić cienie do powiek Jane Iredale – radością do potęgi.
Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na opakowanie – śliczne, lśniące, z małym okienkiem, uchylającym rąbka tajemnicy, na temat zawartości. I dodatkowo w barwie zgaszonego złota, jako synonim prawdziwego luksusu. Nie potrzeba dodatkowych pudełeczek, kokardek, bzdurek. Kunszt opakowania, nie potrzebuje dekoracji. Jest idealne. Kuszące. I piękne.
Uchylamy wieczko…
I oto trzymamy w dłoni paletę cieni. W moim przypadku – Nighttime, czyli kolory wieczorowe. Patrząc, widzimy bardzo elegancko dobrany zestaw barw, począwszy od subtelnego beżu, poprzez trzy odcienie ziemi, na oliwce kończąc, chociaż ułożone w innej kolejności. I już w tym momencie możemy zanucić pod nosem, lub na głos, jeśli ktoś ma talenty wokalne, słowa znanej piosenki: I chodź pomaluj mój świat…
Bierzemy w dłoń pędzelek, z drewnianą rączką i włosiem delikatnym jak gołębi puch i nakładamy na powieki. Kolor jest intensywny, nieprzekłamany, idealnie przywiera do oka. Nie usypuje się, nie wałkuje, nie oblepia powieki. Po kilku pociągnięciach pędzelka widzimy w lustereczku już tylko błysk zadowolenia.
Po całym dniu makijaż pozostaje bez zastrzeżeń. Nie zmazuje się, nie rozciera – pozostaje idealny. Niestety trzeba go zmyć, co też nie sprawia kłopotu. Zmywa się lekko i szybko, kilkoma pociągnięciami wacika z tonikiem lub mleczkiem.
Pozostaje nam jednak radość, że oto jutro, ponownie będziemy mogły pomalować swój świat i zmienić image na drapieżną lub subtelną kobietkę – jak kto lubi. Czy polecam produkt? Sama jestem nim zachwycona i uważam, że dopiero ten kosmetyk pokazał mi jak cudownie być barwną kobietą. A sama przyjemność użytkowania nie ma sobie równych. Matematyka natomiast nie znalazła jeszcze wykładnika potęgi ideału…
Od producenta:
Zestaw pięciu cieni do powiek w kolorach wieczorowych. Jest to zestawienie uniwersalnych cieni z czarującymi drobinkami – odcienie idealne do uzyskania wyjątkowego, magicznego wyglądu oczu. W skład zestawu wchodzą cienie: Kiss, Supernova, Khaki, Dusk oraz Merlot.
Składniki: Mica (CI 77019), Boron Nitride, Dimethicone, Pinus Strobus (Pine) Bark Extract,Punica Granatum (Pomegranate) Extract. Mogą zawierać: Titanium Dioxide (CI 77891), Iron Oxides (CI 77489, CI 77491, CI 77492, CI 77499), Carmine (CI 75470), Manganese Violet (CI 77742), Ultramarines (CI 77007), Chromium Oxide Greens (CI 77288).
Azotek boru (Boron Nitride): doskonałe właściwości przylegające, poślizg, rozproszenie światła. Ekstrakt z kory sosny (Pine Bark Extract): łagodzi stany zapalne, chroni. Więcej: www.sklepjaneiredale.pl
Recenzja brzmi bosko, produkt wygląda wspaniale, chociaż muszę przyznać, że zdjęcia robiłam na szybko, bladym świtem, w momencie kiedy rosa zdobiła jeszcze bujną roślinność w ogrodach. Mam nadzieję, że nie pogniewacie się za mało przemyślaną sesję zdjęciową. Starałam się pokazać zachowanie cieni w różnym świetle – sami widzicie, że wyglądają zupełnie inaczej.
I teraz, to na co czekacie, cena. Wyobraźcie sobie, że to cudo kosztuje, uwaga (polecam siedzieć i nic nie jeść, dla własnego dobra :)): 210 zł.
I tym akcentem zakończę…
Teraz podyskutujmy o cenach…
Zapraszam, chyba jestem kontrowersyjna :)
Testowała:
Marta – Mam 35 lat, jestem świadomą i dojrzałą kobietką z duszą dziecka i głową pełną marzeń. Jestem niepoprawną optymistką, która na świat patrzy przez różowe okulary. Jestem szczęśliwą mężatką, mam nastoletniego syna Dominika i kocura o imieniu Figiel. Mieszkam w Krośnie na Podkarpaciu. Moją pasją są książki fantastyczne i nauka. Uważam, że staranny makijaż i ciekawa fryzura są niezbędnym atrybutem każdej kobiety. Uwielbiam indywidualizm i kreatywność, a nawet odrobinę szaleństwa. Nienawidzę zimy i ludzkiej głupoty. (Nick: pinkmause)
Prowadzi bloga: http://martafigluje.blogspot.com/