Tym razem testowała mama. Ja mam masę kremów, które muszę wykorzystać bo już niedługo szafki przestaną się zamykać. Mama była ciekawa efektu delikatnej opalenizny na twarzy, które miało zapewnić jej to smarowidło. Kosmetyk otrzymałyśmy od pani Grażyny z firmy Mariza.
KREM NATURALNIE BRĄZUJĄCY – ORZECH
Od producenta:
Krem z olejkiem z orzecha włoskiego bogaty w niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT) oraz witaminę E, doskonale nawilża i odżywia skórę. Posiada naturalne właściwości brązujące. Regularnie stosowany wyraźnie poprawia koloryt skóry, nadając jej delikatnie opalony odcień.
Skład:
Aqua, Paraffinum liquidum (Mineral Oil), Cetearyl Alcohol (and) Ceteareth-20, Steareth-18 (and) Stearyl Alcohol, Cetearyl Octanoate, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Isopropyl Myristate, Soybean Oil (and) Peanut Oil (and) Walnut Extract, Cyclomethicone (and) Dimethicone Copolyol, Chlorhexidine Digluconate, Imidazolidynyl Urea, Ethylparaben, Parfum, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene, Carboxaldehyde, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Hexyl Cinnamal, +/- Cl 16255, Cl 47005
Pojemność: 50 ml
Cena: ok. 7 zł w zależności od katalogu
Moja opinia:
Wnętrze opakowania zostało zabezpieczone specjalną, ochronną folią. Krem jak widzicie na zdjęciu ma ciekawą barwę :) Mnie kolor nie przeszkadzał, ale znajoma uważa na przykład, że nie skusiłaby się nakładać coś takiego na twarz. Ja problemu nie widzę. Z zapachem jest jednak ociupinkę gorzej… Mamie się spodobał, mnie już mniej.
Krem posiada odpowiednią konsystencję, lekko wodnistą przez co nakładanie na skórę twarzy nie sprawia żadnego problemu. Wchłania się szybko bez uczucia tłustego filmu. Jeśli chodzi o nawilżenie to w przypadku cery mojej mamy, efekt jest za słaby. Po dwóch, trzech godzinach znów czujemy suchość i konieczne jest ponowne smarowanko. Nie lepiej wygląda sprawa z brązowieniem… Po prostu krem tego nie czyni. Nawet po wykorzystaniu całego opakowania, nie zauważymy jakichś diametralnych zmian na lepsze. Może wszystko zależy od karnacji danego człowieka ? Nie mam pojęcia. Faktem jest jednak, że mama nie została w jakiś sposób zaskoczona efektem opalonej twarzy i myślę, że ciężko jest osiągnąć taki sukces jakiemukolwiek kremowi. Na prawdziwe opalanie musimy więc poczekać do wakacji ;)
Jeśli jednak chcecie poznać działanie kremu na własnej skórze, skontaktujcie się z panią Grażyną (tutaj) lub na FB ( tutaj).