Błoto w kremie – opinia Kataliny

25 stycznia 2012, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Recenzja: GUAM Fangocrema – Błoto w kremie

Witam serdecznie!

Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją drugiego z produktów, które otrzymałam do testów dzięki uprzejmości portalu Uroda i Zdrowie i sklepu Ciao.pl. Tym razem jest to błoto w kremie Guam wyprodukowane przez Fangocremę.

Opis Producenta:
GUAM Fangocrema – Błoto w kremie
Nowość w walce z cellulitem! Wzbogacona formuła popularnego kremu zawierająca algi Guam, kofeinę i kompleks roślinny. Krem niezwykle intensywnie stymuluje spalanie tkanki tłuszczowej i ułatwia usuwanie z organizmu szkodliwych produktów przemiany materii. Dodatkowo redukuje cellulit i poprawia stan skóry. Nie wymaga zawijania folią.
Polecany dla: osób będących w trakcie lub po zakończeniu kuracji Guam.
Sposób użycia: w miejscu objętym cellulitem wmasować krem aż do pełnego wchłonięcia. Po ok. 10-15 minutach pojawia się charakterystyczne i całkowicie naturalne dla tego preparatu zaczerwienienie i pieczenie (w zależności od ilości nałożonego kremu), które utrzymuje się przez około 30-40 minut.
Pojemność: oryginalne opakowanie: 350 g. Ja otrzymałam próbkę o pojemności 12ml.

Dodatkowe uwagi:

•    podczas pierwszej aplikacji zaleca się zastosowanie mniejszej ilości preparatu w celu zweryfikowania reakcji skórnej,
•    nie stosować preparatu na uszkodzoną skórę,
•    skóra wrażliwa i skłonność do powstawania „pajączków” jest przeciwwskazaniem do stosowania kosmetyku.
TUTAJ możecie przeczytać wszystkie informacje bezpośrednio na stronie Ciao.pl.

Moje spostrzeżenia:

Cena: 109 zł

Trwałość: brak danych

Dostępność: sklep ciao.pl

Opakowanie: Tutaj nie mogę się za bardzo wypowiedzieć, ponieważ otrzymałam próbkę kosmetyku, saszetkę o pojemności 12ml. Pełnowymiarowy produkt z tego co widziałam na zdjęciach ma postać plastikowego, zakręcanego pudełeczka, jak większość kremów czy maseł do ciała.

Konsystencja: Błoto ma postać delikatnej emulsji o beżowym zabarwieniu.

Zapach: bardzo ostry, niektórym może wydać się gryzący lub duszący. Pozostaje na skórze do momentu zmycia.

Aplikacja i działanie: Zgodnie z zaleceniami producenta, krem należy rozprowadzić na skórze i masować, dopóki kosmetyk całkowicie się nie wchłonie. Po krótkim czasie, zazwyczaj po około 10 minutach, skóra zaczyna mrowić i rozgrzewać się. Towarzyszy temu stopniowe pojawianie się czerwonawych plam. Jest to najzupełniej normalne, nie ma powodów do obaw. Produkt testowałam na udach i nie przeszkadzało mi ani lekkie pieczenie ani czerwone plamy – dolegliwości te nie są bardzo uciążliwe, choć to oczywiście moje subiektywne odczucia. Wszystkie objawy znikają po upływie około 45 minut.

Z przyczyn oczywistych nie jestem w stanie stwierdzić, czy błoto Guam rzeczywiście likwiduje cellulit, mogę jednak zapewnić Was, że to kosmetyk bardzo ekonomiczny – próbka, którą otrzymałam wystarczyła mi na trzy zabiegi. Zauważyłam również, że skóra po zabiegu była jakby wygładzona i lekko napięta, co bardzo mi się spodobało.

Skład:

Reasumując: Błoto Guam jest bardzo interesującym kosmetykiem – jemu przyglądałam się najbardziej spośród wszystkich trzech produktów, które otrzymałam do testu. Jak wspomniałam, nie jestem w stanie zweryfikować czy rzeczywiście dałby radę cellulitowi, nie mniej jednak po jego użyciu moja skóra była przyjemnie napięta, sprężysta i jakby gładsza.
To, co może niektórym przeszkadzać to jego zapach. Przyznam szczerze, że gdy zaciągałam się nim zbyt długo, zaczynała mnie potem boleć głowa. Polecam także dokładnie umyć ręce po aplikacji błota, tak by niechcący nie zatrzeć sobie oczu, lub nie przenieść produktu na inne części ciała. Zauważyłam że z każdym kolejnym zabiegiem czerwona plama na mojej skórze pokrywała coraz większy obszar ciała i rozkładała się coraz bardziej równomiernie.
Warta podkreślenia jest również ekonomiczność kosmetyku – jedna mała saszetka wystarczyła mi na trzy zabiegi obejmujące uda i biodra.

Produkt otrzymałam w celach testowych z drogerii internetowej ciao.pl, dzięki uprzejmości portalu Uroda i Zdrowie. Nie miało to wpływu na obiektywność niniejszej recenzji.
 

Testowała:

Kasia i mam 28 lat. Bywam zmienna i humorzasta, jednak nieodmiennie poszukuję inspiracji do tworzenia. Moją pasją jest makijaż w każdym, nawet najbardziej szalonym wydaniu. Uważam, że jednym z największych grzechów wizażowych jest wtórność, dlatego moim priorytetem jest ciągły rozwój i poszukiwanie nowych technik i form wyrazu. Założyłam bloga, aby dać upust swojej kreatywności i móc dzielić się z innymi swoim zamiłowaniem do wizażu.Jednak mój blog to nie tylko makijaż! Dzielę się na nim swoimi spostrzeżeniami na rozmaite tematy, które w danym momencie przykuły moją uwagę: kosmetyki, zapachy, książki, muzyka, zachowania społeczne… Staram się być wszechstronna i nie zamykać wyłącznie w jednej wąskiej dziedzinie.Zapraszam serdecznie http://katalina-sugarspice.blogspot.com ” (nick: Katalina)

Zobacz również:

  1. Wszystkie testy blogerek
  2. Baza blogerek i testerek – dołącz do nas!
  3. Kosmetyki, które testujemy obecnie