Agnieszka po powiększaniu ust

15 grudnia 2011, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Bardzo wąskie i malutkie usta odziedziczyłam po mojej babci – zawsze miałam na tym punkcie kompleksy, bowiem nie mogłam z duma prezentować moich błyszczyków i szminek, a w dodatku kiedyś usłyszałam niezbyt przyjemny epitet – „wąskousta to z pewnością wredna” .

Ponieważ jestem zwolenniczką medycyny estetycznej – jeśli ktoś ma problem ze swoim wyglądem i stać go na to, to nie powinien wahać się tylko coś z tym zrobić. Kiedy przeczytałam w serwisie Uroda i Zdrowie, z którym współpracuję jako blogerka o Projekcie Pierwsze Usta – od razu pomyślałam, że to coś właśnie dla mnie. Od kilku lat nosiłam się z zamiarem powiększenia ust ale trochę bałam się samego zabiegu i faktu, iż mogę nie wyglądać zbyt naturalnie – również powstrzymywały mnie względy finansowe, bo zabieg powiększania ust w Warszawie to koszt od 800-1400 zł. Decyzję przystąpienia do programu podjęłam jednak bez chwili wahania – wypełniłam wszystkie ankiety i kompletnie nie spodziewałam się telefonu już na drugi dzień. Teraz już nie mogłam się wycofać – nowe – pierwsze usta to miał być mój własny prezent pod choinkę i teraz z pewnością mogę napisać, że to najpiękniejszy podarunek jaki mogłam sobie sprawić.

Zabieg zdecydowałam się wykonać w Centrum Laseroterapii i Dermatologii Estetycznej „Klinika Piękna” w Warszawie, ponieważ klinika ta jest zaledwie kilka kroków od mojego domu. Bardzo mnie ucieszyło, że nie muszę gnać na koniec miasta aby spełnić swoje marzenie. Klinika zlokalizowana jest w pięknej starej kamienicy i bardzo dyskretnie obrandowana – mamy wiec gwarancję pełnej anonimowości i intymności. Sam wystrój – przygaszone światła, świece oraz przemiła obsługa dawały efekt bezpieczeństwa i bardzo rodzinnej atmosfery. To ważne aby klient poczuł się komfortowo oraz trochę anonimowo, jeśli sobie tego życzy. Na miejscu wypełniłam obowiązkowe do Projektu ankiety i poszłam wprost to gabinetu Pana Dr Bębenka. Dzięki Projektowi miałam szansę wykonać zabieg uzyskując dużą bonifikatę finansową – to był dodatkowy bodziec do tego, że zdecydowałam się do niego przystąpić, poza tym teraz mogę podzielić się wrażeniami ze wszystkimi niezdecydowanymi na zabieg kobietami – bo nie ma się czego bać i należy go zrobić, jeśli się tylko o tym myśli. To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu – to jest pewne.

Muszę przyznać, że cały dzień siedziałam w domu jak na szpilkach – bałam się, że sam zabieg będzie bardzo bolał, że potem będę wyglądała groteskowo i będę wstydziła pokazać się ludziom w pracy. Poza tym moja przyjaciółka, która jest chirurgiem szczękowym i sama ma uprawnienia do wykonywania takiego zabiegu oraz sama go kiedyś miała – przestrzegała mnie przed bólem aplikacji preparatu, który cytuję „jest bardzo gęsty a igiełka malutka” . Takie sława wcale mnie nie podniosły na duchu. Ale kiedy przekroczyłam już próg gabinetu – powiedziałam sobie „raz kozie śmierć!”. Przemyły Pan Doktor bardzo dokładnie opisał mi sam zabieg oraz w szczegółowo wyjaśnił ewentualne efekty uboczne – tzn. zsinienie, wybroczyny, to, że klientki po zerknięciu w lusterko po zabiegu czasem są przerażone efektem i już chciałam uciekać. Jednak ogromna chęć pięknych i pełnych ust jednak zatrzymała mnie na miejscu i zasiadłam na fotelu. Doktor zrobił mi zdjęcie „przed” i zaaplikował znieczulenie specjalnymi maściami – wnętrze ust posmarował maścią znieczulającą dla dzieci a z zewnątrz kremem Emla. Po kilku minutach, kiedy znieczulenie zaczęło działać przystąpił do zabiegu. Przedtem zapytał mnie, czy wybieram preparat Stylage w wersji S, M czy tez L – zdecydowałam się na wersję S, bowiem nie chciałam przesadzić z efektem aby nie mieć kaczego dzioba czy tez karpiego pyszczka. No i co… zaczęliśmy – spodziewałam się bólu, który nie pojawiał jednak przy każdej iniekcji – nic kompletnie nie czułam i wtedy z ulgą mogłam odetchnąć – wesołe usposobienie Pana Doktora oraz kompletny brak bólu – zrelaksowały mnie i już tylko myślałam o tym jaki będzie efekt końcowy. Doktor bardzo dokładnie ostrzykiwał każdy milimetr ust aby nadać im pożądany kształt i wielkość aby nie zgubić ich symetrii – bardzo podobało mi się jego podejście – traktował mnie z ogromnym szacunkiem i bardzo wczuwał się w wykonywaną pracę – to dawało dodatkowy komfort samemu zabiegowi i podnosiło mnie na duchu. Kiedy skończyliśmy – podał mi lusterko i powiedział abym się nie wystraszyła – już miałam kołatanie serca – bo bałam się tego co zobaczę, ale okazało się, że nie było czego się obawiać – wyglądałam bowiem idealnie. Nie mogłam przestać gapić się na siebie w lusterku i byłam w szoku ale tym pozytywnym, że w końcu mam to czego tak długo pragnęłam – piękne usta. Nie za duże – nie wyglądałam jak karp bożonarodzeniowy – czego tak bardzo się obawiałam – moje usta były według mnie idealne. Nie było śladu wybroczyn, zsinienia, opuchlizny – spokojnie mogłam wyjść bez wstydu na ulicę, a na drugi dzień pojechałam na zakupy – dumnie prezentując nowe usta i testując nowe odcienie szminek w drogerii (oczywiście zakupiłam kilka nowych abym mogła z dumą umalować moje śliczne nowe usta). Pan Doktor powiedział, ze jeśli zechce, to w przeciągu kilku tygodni mogę ponownie wpaść na poprawkę – bo preparat nie został do końca wykorzystany – i chyba to zrobię, aby jeszcze ciut powiększyć górna wargę – Doktor śmiał się że 95% kobiet tak robi – bo to po prostu lekko uzależnia. W pracy wszyscy zauważyli różnicę i wypytywali mnie o szczegóły zabiegu, a że nie nalezę do osób wstydliwych, z chęcią wszystko im opisałam. Teraz jestem najszczęśliwszą osoba na świecie – nie żałuję zabiegu i z pewnością będę go powtarzać raz do roku bo nic tak nie dodaje kobiecie pewności siebie jak zadowolenie z własnego wyglądu i nie jest to według mnie przejaw próżności.

A co Wy sądzicie o zabiegach jak ten? Czy jeśli mamy jakiś kompleksy i stać nas na to, to powinnyśmy je korygować?

Testowała:

Agnieszka – ma 35 lat, odwieczna miłośniczka kosmetyków i wszelkich nowinek kosmetycznych, zakręcona singielka uwielbiająca dbać o siebie. Autorka kosmetycznego bloga www.siouxieandthecity.blogspot.com. Jako posiadaczka problematycznej cery od zawsze poszukuję kosmetyków doskonałych – mających mi pomóc w tej walce. Swoje przemyślenia i poszukiwania opisuję na blogu. (nick Siouxie) Testowała: kosmetyki naturalne ze sklepu e.naturalne.pl, Kolagenowa maseczka BeautyFace,  lakier Golden Rose, Dania Babci Zosi, Zapach kawowy do auta,  szampon borowinowy od BingoSPA)

Zobacz również:

  1. Baza testerek, blogerek i recenzentek do testów konsumenkich
  2. Testy blogerek kosmetycznych
  3. Wszystkie polecane zabiegi
  4. Dyskusja na forum: wypełniacze zmarszczek