Agnieszka Dydycz: Dzisiaj należy do mnie – wywiad | Wszystko dla zdrowia i urody, porady kulinarne Uroda i Zdrowie - serwis nie tylko dla kobiet!

Agnieszka Dydycz: Dzisiaj należy do mnie – wywiad

11 czerwca 2019, dodał: Marta Dasińska
Artykuł zewnętrzny

Agnieszka Dydycz – wywiad

 

Z wielką przyjemnością przedstawiamy wywiad z Panią Agnieszką Dydycz, autorką książki, która właśnie pojawiła się na rynku wydawniczym, pt.: „Dzisiaj należy do mnie. Zapraszamy do poznania autorki, a także zapoznania się z redakcyjną recenzją najnowszego tytułu.

[Redakcja] Pani książki zachwycają czytelniczki w każdym wieku. „Dzisiaj należy do mnie” podbiło serca zarówno młodych dziewczyn, jak i dojrzałych kobiet. Inne emocje, inny bagaż życiowych doświadczeń, a reakcje podobne. Jaki jest Pani sposób na tworzenie tak uniwersalnych historii, w których każdy może odnaleźć coś dla siebie?

[Agnieszka Dydycz] Myślę, że każdy z nas, bo to dotyczy nie tylko kobiet, potrzebuje potwierdzenia, że można dać sobie radę w różnych sytuacjach. Że chociaż nasze życie nie zawsze układa się według scenariusza i że może nie zawsze mamy wpływ na to, co dzieje się wokół nas, ale to my i tylko my, decydujemy, jak się wtedy zachowamy. Czy stawimy czoła wyzwaniom, czy uciekniemy, czy się rozpłaczemy, czy będziemy się śmiać, a może jedno i drugie? Dlatego staram się pokazywać bohaterów prawdziwych, którzy nie mają żadnych supermocy, ale zawsze wierzą w siebie. Biorą sprawy w swoje ręce i podejmują decyzje, czasem pomimo lęku i obaw… Dzięki temu my, czytelnicy, możemy się od nich uczyć, a w ich działaniu znajdujemy potwierdzenie, że warto jest samemu kierować swoim własnym życiem. Bo warto jest marzyć, lecz dobrze też czasem się odważyć; przestać rozważać i roztrząsać „co by było gdyby”, a po prostu zacząć próbować zmieniać swoje życie na lepsze – lepsze dla nas, oczywiście. Myślę, że to właśnie dlatego tak wiele czytelniczek utożsamia się z moimi bohaterami, a jedna z nich napisała: „Po tej lekturze zdałam sobie sprawę, że chyba każda kobieta przeżyła swoje życie podobnie jak Kama. Niektóre z nas los doświadczył mniej, inne bardziej. Pewne rzeczy pamiętamy, inne skutecznie wyrzucamy z pamięci. Ja też przeszłam co swoje, o czym przez lata po części już zapomniałam, a co po części schowałam głęboko w swojej pamięci. Ale dopiera ta książka mi to uzmysłowiła!”

[Redakcja] Jak wygląda Pani proces twórczy? Skąd czerpie Pani pomysły do swoich fabuł?

[Agnieszka Dydycz] Uwielbiam obserwować to, co dzieje się dookoła mnie, rozmawiać z ludźmi, których znam i poznawać tych, których wcześniej nie znałam. Słucham uważnie, a każda opowieść, każda historia zostaje we mnie. Często je nawet zapisuję, na skrawku papieru, paragonu czy w telefonie, a wtedy mój 11-letni syn od razu pyta: zapisałaś? Zapisałam, odpowiadam wtedy poważnie. A później te historie, z pozoru zupełnie ze sobą niezwiązane, zaczynają mi się układać w jedną opowieść. To trochę tak jak w życiu – przecież my też nie wiemy, czy to, że dzisiaj spotkałyśmy w parku przystojnego blondyna z psem będzie miało dla nas jakieś znaczenie. Albo zamartwiamy się, że spóźniliśmy się na autobus, a to spóźnienie okazuje się początkiem czegoś zupełnie nowego, o czym nawet nie marzyliśmy. Poza tym ja mam już też sporo własnych doświadczeń, przemyśleń i przygód. Ostatnio jedna z czytelniczek zapytała mnie, czy moje powieści są autobiograficzne. Musiałam zastanowić się chwilę nad odpowiedzią, bo chociaż nie piszę o sobie, zdarza mi się wykorzystywać historie, które naprawdę mi się przytrafiły. Życie pisze nam czasem zaskakujące scenariusze, więc oczywiście, że mnie również kusi, aby wykorzystać swoje własne opowieści. Na przykład o tym, jak leciałam do Brazylii i gdzieś nad oceanem nasz samolot stracił jeden silnik. I tylko dzięki odwadze i doświadczeniu pilota dolecieliśmy do lądu i wylądowaliśmy bezpiecznie. Ważne jest jednak, by taka historia pasowała do całości, niosła jakieś przesłanie, morał, jak to się dawniej mówiło. Żeby dla czytelnika wynikało z niej coś więcej niż tylko opis ciekawego zdarzenia.

[Redakcja] Każdy z nas marzy o byciu szczęśliwym. O determinacji w poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia opowiada Pani ostatnia powieść, czyli „Dzisiaj należy do mnie”. Proszę nam zdradzić, czym według Pani jest szczęście.

[Agnieszka Dydycz] Moja definicja szczęścia jest bardzo prosta: szczęście to wszystko to, co daje nam radość i zadowolenie. Coś, co powoduje, że budzimy się rano z radością, a wieczorem zasypiamy bez lęku, ale uwaga: dla każdego z nas to może być COŚ zupełnie innego. Dla jednego będzie to stanowisko i sukces w pracy, dla drugiego święty spokój i czas spędzony na pieleniu chwastów lub z dobrą książką we własnym ogródku, dla trzeciego wejście na K2 zimą, a dla czwartego ugotowanie pysznego obiadu dla swojej rodziny. I nic nikomu do tego, co nam sprawia radość, przecież to ma być nasze szczęście, nie czyjeś! Jednak, żeby to odkryć, musimy przystanąć na chwilę i szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie: co sprawia, że JA czuję się szczęśliwy i zadowolony z życia. To bardzo ważne, bo często niestety dajemy się „wkręcić” i zaczynamy żyć cudzym życiem, a nie swoim, by potem, po latach, obudzić się z rozgoryczeniem i z niespełnionym marzeniem, które nigdy nie było nasze…

[Redakcja] Zwykła Pani mówić o sobie: pisarka z wyboru, finansistka z wykształcenia i prawie magister inżynier budownictwa. No właśnie, przez wiele lat pracowała Pani na stanowisku kierowniczym w jednym z banków, aż pewnego dnia zrozumiała Pani, że czas na zmiany. Skąd taka decyzja? Co było jej przyczyną?

[Agnieszka Dydycz] Brzmi dość niespotykanie, prawda? Ostatnio, na jednym ze spotkań autorskich, zapytano mnie, czy moje poprzednie marzenia – te związane z bankiem – spełniły się i dlatego zdecydowałam się na zmianę. A ja wtedy odpowiedziałam, że nie wszystkie, ale wcale tego nie żałuję. Dlaczego? Już wyjaśniam. Mam taką swoją teorię, że naszym marzeniom też czasem kończy się termin ważności. Jako dzieci marzymy o upragnionej zabawce czy o rowerze. Potem, gdy dorastamy, marzymy o tym, aby spotkać Jego albo Ją, a jeszcze później marzymy o domu, o wakacjach, o świętym spokoju… Na każdym etapie naszego życia jest przestrzeń, a przede wszystkim odpowiedni czas, na jakieś konkretne marzenia. Mnie na szczęście udało się to zrozumieć, zanim było za późno na zmianę. Praca w banku bardzo długo była moim marzeniem. Zasiadałam w radach nadzorczych, współtworzyłam historię polskiej bankowości i nie wyobrażałam sobie życia poza finansami. Ale później zdarzyło się coś, co zatrzymało mnie w miejscu. Przez chwilę musiałam być na dłuższym zwolnieniu i wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że te moje bankowe marzenia chyba już wygasły. Że nie czuję takiej radości jak dawniej, idąc do pracy, czy dostając kolejne zadania i awanse, że chcę żyć inaczej… Nie wiedziałam jeszcze wtedy, „jak inaczej” mogłabym żyć. Opowiadam o tym na warsztatach rozwojowych pt. Marzenia z terminem ważności, które prowadzę. To jest zawsze najtrudniejszy i najbardziej bolesny moment, gdy już wiemy, czego nie chcemy, ale jeszcze nie wiemy, czego byśmy chcieli w zamian. Warto wtedy dać sobie czas i pozwolenie, aby zacząć się rozglądać, próbować i sprawdzać. To nie oznacza, że musimy od razu porzucić „stare” i skoczyć w nieznane. Nie każdy jest taki odważny z natury, więc mnie również zajęło to chwilę. A potem okazało się, że potrafię pisać! Powinnam raczej powiedzieć, że przypomniałam sobie, że umiem pisać, gdyż niespodziewanie znalazłam zeszyt ze szkoły podstawowej, w którym napisałam swoje pierwsze opowiadanie. Odważyłam się więc i zaczęłam pokazywać swoją twórczość znajomym, a oni powiedzieli, że to, o czym piszę, jest potrzebne, że bawi i inspiruje. Dopiero wtedy zdecydowałam się na odejście z banku. Teraz już wiem, że niektórych rzeczy nie da się przyspieszyć, a do pewnych decyzji trzeba po prostu dojrzeć. Warto sobie na to pozwolić, złapać siebie samego za rękę i powiedzieć: „Zwolnij, weź oddech, daj sobie chwilę na poukładanie”. Warto jest mieć także wokół siebie bliskie osoby. Pomilczą z nami, pogadają, a w chwili, gdy będziemy mieć wątpliwości, czy damy sobie radę, zapytają: „A dlaczego nie?”. Ja na szczęście nie byłam sama, bo miałam przy sobie megakreatywnego synka w pakiecie z równie inspirującym i szczerym tatusiem oraz kilkoro przyjaciół.

[Redakcja] W swoich powieściach przedstawia Pani silne kobiety, które potrafią stawiać czoła przeciwnościom losu. Życie Kamy, głównej bohaterki Pani najnowszej książki, nigdy nie było usłane różami, a jednak Kama ani razu się nie poddała. Skąd czerpała swoją siłę?

[Agnieszka Dydycz] To dobre pytanie, ale zanim na nie odpowiem, ja też zadam swoje: Czy nasze życie usłane jest różami? Przecież my także, tak jak Kama, jesteśmy matkami, siostrami, córkami, pracownikami, kochankami, a to, co nas spotyka, nie zawsze jest łatwe. Zdarza się, że nasze życie usłane jest różami, ale my głównie trafiamy na ich kolce, a nie na pachnące aksamitne płatki, a do tego musimy pogodzić ze sobą różne nasze role. Dlatego tak bardzo zależało mi na tym, aby Kama była dla nas takim przykładem, że można to zrobić. Że jeśli będziemy szanować siebie i pilnować swoich granic, że jeśli weźmiemy życie w swoje ręce, nam również się uda. Nie można jedynie narzekać i biernie czekać, aż inni załatwią za nas nasze problemy, trzeba działać samemu, dając sobie jednocześnie przyzwolenie na popełnianie błędów. „Życie nauczyło mnie już, żeby cenić to, co mam, a nie zamartwiać się tym, czego mi brak. Albo może tak mi się tylko wydaje, bo za każdym razem muszę sobie o tym przypominać” – mówi w pewnym momencie Kama i myślę, że te słowa najlepiej podsumowują jej filozofię. My też przypominajmy sobie o tym od czasu do czasu. Mnie osobiście bardzo pomaga w tym pisanie i prowadzenie fundacji wspierającej dzieciaki, które nie miały tyle szczęścia, co nasze własne dzieci, ale każdy z nas musi znaleźć coś swojego, autentycznego.

[Redakcja] Doskonale wiemy, że ideały nie istnieją, ale puśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie, jakie cechy powinna mieć idealna kobieta. Proszę ją scharakteryzować.

[Agnieszka Dydycz] A ja myślę, że każda z nas jest idealna! Każda inaczej i każda na swój sposób. Najważniejsze, żeby uwierzyć, że siła i moc jest w nas samych. Zdarza się, że zazdrościmy innym ich cech – fizycznych, psychicznych, porównujemy się do ulubionej aktorki, bo wydaje nam się, że to jest właśnie ten upragniony ideał, do którego powinniśmy dążyć. Zbyt często zapominamy o najważniejszym: że my jesteśmy dla siebie, że nawet jeżeli będziemy najpiękniejsi i najbogatsi nie oznacza to wcale, że nasze życie będzie szczęśliwe. Czytałam ostatnio o Grace Kelly, księżnej Monaco, ikonie stylu i urody. Artykuł jednak nie był wesoły, a do tego nosił znamienny tytuł: „Miała wszystko oprócz szczęścia”… Pomyślmy więc o tym, gdy znowu zaczniemy się porównywać do innych i wymyślać czego nam rzekomo brak w stosunku do jakiegoś tam wzorca. Przypomnijmy sobie o tym, gdy znowu zaczniemy z przyzwyczajenia narzekać, bo może się okazać, że to my mamy wszystko!

[Redakcja] Czy tworzone przez Panią bohaterki mają swoje pierwowzory w rzeczywistości? Czy zdarza się Pani z nimi utożsamiać?

[Agnieszka Dydycz] Oczywiście, że zdarza mi się utożsamiać z moimi bohaterami, i to zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. Wydaje mi się, że tylko wtedy jestem w stanie stworzyć wiarygodną postać, taką z krwi i kości, z obawami i wątpliwościami, z wadami i zaletami. Na przykład w powieści „Dzisiaj należy do mnie”, wielką frajdę sprawiało mi „bycie” Markiem, który wraz z żoną i innymi śmiałkami przemierzał w XIX wieku dzikie Stany Zjednoczone. Wędrowali na zachód, by odnaleźć swoje miejsce na ziemi i lepszy byt dla swoich rodzin. Mark, jako głowa rodziny, musiał być więc twardy i silny, i tylko ja znałam jego najskrytsze myśli i lęki. Niemal każdego dnia miał wątpliwości, czy podjął dobrą decyzję, bał się, czy da radę i czy czasem nie naraził swojej rodziny na niepotrzebne niebezpieczeństwo… A teraz, także czytelnicy, mogą poznać te jego najskrytsze rozterki i zobaczyć, że pod zewnętrznym pozorem twardego faceta, kryje się człowiek, który trzęsie się ze strachu o swoją rodzinę. Wydaje mi się, że to właśnie ta wiarygodność i empatia jest kluczem do tego, aby książka mogła stać się dla czytelników autentyczną inspiracją. Wywołać emocje, albo przypomnieć sytuacje, które nam samym się kiedyś przydarzyły. Dzięki temu mamy szansę uczyć się nie tylko na własnych doświadczeniach, ale skorzystać także z przeżyć naszych bohaterów, zarówno tych, których lubimy, jak i tych, którzy nas najbardziej denerwują. O, ci są niezwykle użyteczni, gdyż często okazuje się, że nie lubimy ich, bo za bardzo przypominają nam… nas samych!

[Redakcja] Na sam koniec proszę nam zdradzić, nad czym Pani obecnie pracuje.

[Agnieszka Dydycz] Cały czas pracuję nad sobą, co wcale nie jest takie łatwe, bo im więcej wiem, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jak mało wiem ? Taki żarcik coacha i trenera motywacyjnego, którym jestem, ale to podejście pomaga mi i w życiu, i w pisaniu. Rozmawiam dużo z ludźmi i ich opowieści inspirują mnie do poruszania w moich książkach kolejnych tematów. Obecnie pracuję nad podsumowaniem swoich warsztatów rozwojowych w prostym poradniku o tym, jak odnaleźć siebie w sobie. Żyjemy tak szybko, sięgamy po coraz więcej, że pogubiliśmy się trochę w otaczającej nas rzeczywistości, więc taka podpowiedź, gdzie i jak szukać, może się niektórym przydać. A jeśli chodzi o powieści, to zaczęłam niedawno pisać opowieść o paniach i nianiach. Uzmysłowiłam sobie bowiem, że te role są wyjątkowo płynne i przenikają się nawzajem – zlecamy obcym opiekę nad naszymi dziećmi, a w tym samym czasie my sami opiekujemy się kimś innym… Naszym szefem, pracownikami, klientami, pacjentami. Pomyślałam więc, że ciekawie będzie pokazać te wzajemne relacje z kilku punktów widzenia. I to jest właśnie najlepsze w książkach, że możemy dowiedzieć się o ludziach (i o nas samych) wielu ciekawych rzeczy, poznać ich motywacje i najskrytsze myśli, podczas gdy co dzień widzimy tylko to, co na zewnątrz. Czytając, możemy zobaczyć o wiele więcej, poznać różne motywacje, a potem wykorzystać tę wiedzę w swoim własnym życiu, bo jak mówi Kama: „Zrozumiałam już bowiem, a przede wszystkim zaakceptowałam prawdę, że nic nie trwa wiecznie. Ani radość, ani ból. Każdy z tych etapów ma swój określony czas, czasem dłuższy, czasem krótszy, a potem po prostu przemija. By po nim mógł nastąpić kolejny. I kolejny…”. A ja dodam jeszcze od siebie, że często to, co wydaje się końcem, bardzo często jest zarazem początkiem. Warto jest więc uwierzyć w siebie i zacząć żyć swoim życiem.

 

Dzisiaj należy do mnie – recenzja

 

Na świecie żyje blisko 8 miliardów ludzi. Dzieli ich wiele: pochodzenie, status materialny i życiowe wybory, lecz łączy jedno – pragnienie szczęścia. Jedni, aby poczuć się spełnieni, potrzebują satysfakcjonującej pracy, drugim największą życiową radość sprawia realizacja pasji, a jeszcze innym szczęście daje szczera, bezinteresowna i trwająca aż po grób miłość. Ale czy prawdziwa miłość w ogóle istnieje? Czy warto poświęcać czas na jej poszukiwanie? Odpowiedzi na te pytania przynosi najnowsza książka Agnieszki Dydycz. „Dzisiaj należy do mnie”, ponadczasowa opowieść o sile i determinacji w poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia, w księgarniach już 17 kwietnia.

Kama długo i w różnych zakątkach świata szukała swojego miejsca na ziemi. Znalezienie go okazało się sztuką trudniejszą, niż mogła się spodziewać. Nie poddając się i nie tracąc wiary w siebie, z otwartymi ramionami witała każde, nawet najboleśniejsze, życiowe doświadczenie i choć uczyła się na własnych błędach, ciągle zdarzały jej się nowe. Gdy wreszcie zdołała stworzyć udany związek z ukochanym mężczyzną, przewrotny los zakpił z ich szczęścia.

Kama postawiona w tak trudnej życiowej sytuacji będzie musiała zmierzyć się z licznymi przeciwnościami. Nieocenione okażą się fascynujące obrazy i wspomnienia, które niespodziewanie zaczynają do niej powracać. Pojawiające się w snach, a czasem również na jawie, tajemnicze postaci opowiadają jej swoje historie, które nie tylko przynoszą pocieszenie i ukojenie, ale także inspirują i dają nadzieję. Bo życie Kamy to opowieść o poszukiwaniu samego siebie, przesłanie, aby zawsze żyć swoim własnym życiem, nauczyć się nim cieszyć i wykorzystywać to, co niesie los. Choć nie zawsze tego właśnie się spodziewamy…

Dzisiaj należy do mnie” to ciepła i napisana z ogromną dozą optymizmu opowieść o prawdziwych miłościach, przyjaźniach, sile i odwadze, która jest w każdym z nas, oraz o ponadczasowej determinacji w poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia. Dla każdego innej, w innym miejscu na ziemi. Główna bohaterka z humorem i dystansem myślami wraca do przeszłości. Wiele z jej wspomnień dotyczy ludzi, których kiedyś poznała, pokochała, a nawet straciła. Jedni przemknęli przez jej życie niemal niezauważeni, drudzy pojawili się znienacka i równie niespodziewanie zniknęli, a jeszcze inni zadomowili się w nim na dobre. Kama korzysta więc z ich doświadczeń, ale też uczy się na własnych błędach. Ta słodko-gorzka historia, pełna barwnych postaci, zaskakujących wydarzeń, odważnych decyzji oraz wyborów, jest niepowtarzalną lekcją życia. Skłania do przemyśleń, inspiruje, bawi i wzrusza, a potem zostaje z nami na długo. Bo to, co wydaje się końcem, jest zarazem początkiem… [Wydawnictwo Muza]

Dzisiaj należy do mnie” to historia o cieszeniu się życiem, akceptacji, odwadze i poszukiwaniu własnego szczęścia. To napisany lekko, ale bardzo realistycznie pamiętnik przedstawiający bagaż życiowych doświadczeń głównej bohaterki, którą tak naprawdę jest wiele kobiet. Intrygująca opowieść oparta na wspomnieniach, refleksjach, snach i wielkiej nadziei na lepsze życie nasycona ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Pełna refleksji, głęboka historia o człowieczeństwie, życiu i czynach, które nas określają i definiują, która jednocześnie niesie ze sobą przesłanie o tym, że powinniśmy żyć pełną piersią i każdego dnia powtarzać sobie, że dzisiaj należy właśnie do mnie, bo życie można zbyt łatwo stracić. Autorka z piękną i realną subtelnością niezwykle trafnie przypomina nam, że liczy się tu i teraz i zawsze po ciemnej nocy wychodzi słońce.

Wspomnienia z których czerpie Kama dają jej siłę i mądrość, a także uświadamiają, że człowiek upada i powstaje wiele razy, jeśli tylko ma w sobie odwagę, aby pokonać rzucane pod nogami kłody. Ponadto autorka uświadamia nam, iż pojedynczy człowiek jest sumą doświadczeń, jakie zbiera przez całe życie, o których uczymy się i które odkrywamy. Ale o ile przeszłość nas definiuje, ważne jest dzisiaj i możliwość tworzenia naszej aktualnej historii z otwartym sercem i z odwagą oraz nadzieją patrzeć w przyszłość…

Piękna, refleksyjna, zabawna, wzruszająca… Lektura, którą polecam każdej kobiecie niezależnie od wieku. [Redakcja]

Wydawnictwo: MUZA






Możesz śledzić wszystkie odpowiedzi do tego wpisu poprzez kanał .

Dodaj komentarz


FORUM - bieżące dyskusje

Przepowiednia Hawkinga
Świat idzie ku zagładzie i podejrzewam, że to będzie nuklearny koniec naszej cywilizacji...
Ułóż słowa
kontent, konto rozemocjonowany
Szkolenie kosmetyczne- tak czy nie
Ja bym poszła na takie szkolenie, choćby z ciekawości, co jest nowego w branży.
Dopłaty do rachunków za prąd
Obecnie tylko ktoś o b. niskich dochodach może liczyć na pomoc państwa... Jak zarabia...