Pamiętam, że jako mała dziewczynka nie przepadałam za nimi. Noszenie ich to był po prostu obowiązek – bo zimno, bo się przeziębisz. Z czasem zmieniłam do nich podejście. Jeżdżąc do szkoły nosiłam je już nie z przymusu, ale dlatego, że faktycznie marzłam w autobusach i w nich czułam się komfortowo. W ostatnim czasie za to coraz częściej dochodzę do przekonania, że szalik to nie tylko element garderoby, który z niechęcią wyciągamy z szafy, gdy zaczną się pierwsze przymrozki i który kojarzy nam się z nadchodzącym zimnym, szarym jesienno-zimowym okresem. Co prawda w dalszym ciagu przeznaczenie szalika jest takie samo jak zawsze – dawać nam ciepło, jednak od czasu, gdy byłam małą dziewczynką zdecydowanie zmieniły one swój wygląd. Teraz szaliki to także ozdoba – jednokolorowe, wielobarwne, z elementami dekoracyjnymi, z koralikami, naszyciami, haftami. To, co także się zmieniło to ich kształt – coraz częściej oprócz tradycyjnych prostokątnych możemy znaleźć szaliki w kształcie trójkąta, o nieregoularnych kształtach, krótkie, długie, szerokie czy bardzo wąskie, a długie. Dowolność panuje także w doborze materiału – z włóczki, moheru, dzianinowe, a nawet filcowo-jedwabne. A jeśli już pokochamy noszenie szalików możemy pomyśleć o kupnie szalikoczapki…
nadesłała: Ola F.