Kiedyś palone na stosie, dziś mają swoje święto – o kobietach, które myślały inaczej
dodał: Marta Dudzińska
16 listopada, w Międzynarodowy Dzień Kobiecej Mocy, przypominamy sobie o tych, które przed wiekami za swoją niezależność zapłaciły najwyższą cenę. Święto to nie ma nic wspólnego z bajkowymi czarownicami na miotłach, lecz jest hołdem dla kobiet, które w epoce ciemnoty i lęku zostały nazwane „czarownicami” tylko dlatego, że odważyły się myśleć inaczej.
To dzień pamięci o tych, które wiedziały więcej niż wypadało, mówiły głośniej niż pozwalano i żyły po swojemu – w świecie, który nie tolerował kobiecej autonomii. Dziś 16 listopada jest symbolem refleksji nad tym, jak bardzo zmieniło się (a może wciąż zmienia) postrzeganie kobiecej siły, intuicji i mądrości.

Średniowiecze – czas, gdy kobieca wiedza budziła lęk
W średniowieczu i czasach nowożytnych, zwłaszcza pomiędzy XV a XVII wiekiem, Europę ogarnęła prawdziwa fala strachu przed „czarami”. Szacuje się, że na stosach spłonęło od 50 do 100 tysięcy osób, z czego około 80 procent stanowiły kobiety. Ich „winą” najczęściej była… inność.
Niektóre znały się na ziołach i pomagały chorym, inne przyjmowały porody lub doradzały w sprawach serca. Były to kobiety, które posiadały praktyczną wiedzę medyczną, psychologiczną czy duchową – wiedzę, której nie rozumiały ówczesne władze ani Kościół. Wystarczyło, że jedna z nich zyskała opinię skutecznej uzdrowicielki, by w chwili nieszczęścia stać się kozłem ofiarnym.
Czasem powodem oskarżenia był szept sąsiadki, czasem odrzucone zaloty, a czasem po prostu fakt, że kobieta żyła sama. Niezależność była podejrzana, a inteligencja – groźna. Kobieta, która nie podporządkowała się mężowi, nie chciała oddać głosu spowiednikowi lub miała własne zdanie, łatwo stawała się celem.
W 1486 roku ukazał się słynny podręcznik Malleus Maleficarum („Młot na czarownice”), napisany przez dominikanina Heinricha Kramera. To właśnie on rozpętał falę procesów – określając kobiety jako bardziej podatne na „diabelskie wpływy” z powodu „emocjonalnej natury”. Od tej chwili kobiecość zaczęto utożsamiać z grzechem i niebezpieczeństwem, a kobiece ciało i umysł poddano kontroli.
Wbrew pozorom, większość procesów o czary nie miała nic wspólnego z magią. „Czary” były tylko wygodnym pretekstem, by ukarać kobiety, które wymykały się społecznym normom. Skazywano te, które znały się na ziołach i potrafiły leczyć bez zgody Kościoła, te, które żyły samotnie, nie miały męża lub po prostu myślały samodzielnie. Wystarczyło, że pomagały innym kobietom przy porodach, mówiły głośno o antykoncepcji albo odmawiały posłuszeństwa autorytetom. Często ofiarami były też wdowy, ubogie kobiety albo te, które miały coś, co budziło zazdrość – kawałek ziemi, dach nad głową, szacunek wśród sąsiadów. Świat tamtych czasów nie rozumiał kobiecej wiedzy ani intuicji, więc reagował lękiem. A tam, gdzie rodzi się lęk przed siłą i niezależnością, pojawia się przemoc. Dlatego stosy płonęły nie z powodu magii, ale z powodu strachu przed kobietą, która miała odwagę być sobą.
Odzyskać głos, odzyskać znaczenie
Dziś, gdy mówimy o dawnych „czarownicach”, przywracamy im godność. One nie były złe – były odważne. Nie były „opętane” – były mądre, czułe, empatyczne i zbyt świadome, by dać się uciszyć. To one przekazywały z pokolenia na pokolenie wiedzę o ziołach, emocjach i cyklach natury. Były zielarkami, położnymi, mentorkami – czyli tym, czym dziś są psychoterapeutki, dietetyczki, edukatorki, przewodniczki duchowe.
Współczesny świat coraz częściej oddaje im należne miejsce. Filmy, książki i inicjatywy społeczne przypominają, że to właśnie kobieca empatia, intuicja i zdolność tworzenia wspólnoty są dziś kluczowe w leczeniu świata pełnego napięcia i chaosu.
Nowoczesna kobieta – dziedziczka dawnych „czarownic”
Współczesna kobieta nie potrzebuje miotły ani zaklęć. Jej moc tkwi w świadomości siebie – w tym, że potrafi mówić „nie”, kiedy trzeba, i „tak”, gdy czuje, że coś jest jej bliskie.
Nowoczesne kobiety sięgają po duchowość, ale na własnych zasadach. Łączą racjonalność z intuicją, naukę z naturą, emocje z działaniem. Ich „magia” to empatia, uważność i zdolność do leczenia – nie tylko siebie, ale też otoczenia.
Nie jest przypadkiem, że wciąż mówi się o „czarownicach XXI wieku” – kobietach, które znów odzyskują swoje głosy po stuleciach milczenia. To one tworzą nowy język kobiecości – oparty na świadomości, sile i współczuciu zamiast na strachu i podporządkowaniu.
Hołd dla kobiecej mocy – 16 listopada
Międzynarodowy Dzień Czarownic nie jest świętem mroku, lecz światła. To symboliczna przestrzeń pamięci i refleksji, w której kobiety mogą na nowo połączyć się z własnym dziedzictwem – tą częścią historii, którą przez wieki próbowano wymazać.
To dzień, w którym można zapalić świecę, napisać list do samej siebie, pójść na spacer w naturze, pomedytować – by poczuć wdzięczność za to, że dziś możemy być sobą bez lęku przed karą.
To również przypomnienie, że świat, w którym kobiety były karane za wiedzę i odwagę, już znamy – i nie chcemy do niego wracać. Dziś kobieca moc nie jest zagrożeniem, lecz nadzieją.
Bo te, które kiedyś palono na stosach, dziś uczą nas, jak przetrwać – z empatią, mądrością i świadomością własnej wartości.










