„Teraz albo nigdy” – nowy film z Jennifer Lopez już 28 grudnia w kinach!

19 grudnia 2018, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Produkcja: USA 2018

Czas trwania: 1 godz. 43 min.

www.monolith.pl

http://www.facebook.com/monolithfilms

OBSADA:

Jenifer Lopez – Maya

Vanessa Hudgens – Zoe

Milo Ventimiglia – Trey

Leah Remin – Joan

Annaleigh Ashford – Hildy

TWÓRCY:

Reżyseria – Peter Segal

Scenariusz – Justin Zackham, Elaine Goldsmith-Thomas

Zdjęcia – Ueli Steiger

Muzyka – Michael Andrews

Montaż – Jason Gourson

Kostiumy – Molly Rogers

Przebojowa komedia o kobiecie, która dostaje od życia szansę, by pójść na całość i dostać się na szczyt!

Film twórców takich hitów jak „Pokojówka na Manhattanie” i „50 pierwszych randek”

Maya jest świetna w swojej pracy, lecz choć od lat zabiega o awans, zawsze jej wymarzone stanowisko dostaje jakiś łysiejący facio z brzuchem. Powód? Dziewczyna ma łeb jak sklep, ale brak jej odpowiedniego wykształcenia. Pewnego dnia jednak zostaje zaproszona na rozmowę w sprawie pracy do wielkiego lśniącego biurowca. I nagle wszystkie marzenia się spełniają: dostaje kierownicze stanowisko, pokaźną pensję i wstęp do wielkiego świata. Jak to możliwe? Ktoś życzliwy, bez jej wiedzy, zmodyfikował w sieci jej CV – tworząc jej zupełnie nową, ekskluzywną przeszłość: prestiżowa uczelnia, światowe kontakty i branżowe sukcesy. Maya podejmuje tę grę i pewnym krokiem wkracza na sam szczyt. Dla firmy będzie to prawdziwe trzęsienie ziemi, bo dziewczyna nie owija w bawełnę, a wielkopańskie maniery są jej obce jak język mandaryński. Wkrótce jednak przeszłość się o Mayę upomni i to w najmniej spodziewany sposób. Będzie musiała zawalczyć nie tylko o swoją karierę, ale przede wszystkim o tych, których kocha.

BOHATERKA TAKA JAK TY I JA

Przez piętnaście lat Maya Vargas pokonywała autobusem trasę z domu do położonego w nowojorskiej dzielnicy Queens sieciowego sklepu Ozone Park Value Shop. Każdego dnia zakładała roboczy uniform oraz plakietkę z imieniem, zajmując się profesjonalnie każdą sprawą związaną z prawidłowym funkcjonowaniem sklepu. Nigdy się nie ugięła przed żadnym problemem, ale jednocześnie robiła wszystko w przyjaznej atmosferze i z uśmiechem na twarzy. Tak jak powinien to czynić każdy menadżer czy wysoko postawiony pracownik szanującej się firmy. Maya chciałaby właśnie kimś takim zostać i wie, że jest w pełni wykwalifikowana, by móc snuć takie marzenia. Wszystko rozbija się o to, w jaki sposób przekonać dyrektora zarządzającego sieciówki, by jej zaufał i dał szansę się wykazać.

Problem bowiem w tym, że choć Maya wygląda z zewnątrz na pewną siebie kobietę sukcesu, prawda jest taka, że wciąż prześladują ją demony przeszłości, wynikające głównie z decyzji podjętych w wieku nastoletnim. Maya nie potrafi ich pokonać, oswobodzić się z ciążących jej niczym kłoda na barkach wyrzutów sumienia oraz poczucia winy. I właśnie to powstrzymuje ją od wielu lat od wzięcia spraw we własne ręce i wywalczenia sobie awansu w świecie, w którym nic do człowieka samo nie przychodzi, choćby nie wiadomo jak długo czekał. Bliscy kobiety wciąż ją przekonują, że już dość wycierpiała, że powinna zapomnieć o dawnych grzechach i skupić się na teraźniejszości, jednakże Maya twierdzi, że nie jest na to gotowa. Ba, nie powiedziała o swoich lękach i nastoletnich problemach nawet własnemu chłopakowi, z którym spotyka się już od jakiegoś czasu. Jak łatwo się domyślić, trzymanie prawdy w tajemnicy przed ukochanym staje się dla niej dodatkowym brzemieniem. Błędne koło.

Scenariusz do „Teraz albo nigdy” napisali wspólnie Justin Zackman, autor tekstu do „Choć goni nas czas” Roba Reinera, oraz producentka Elaine Goldsmith-Thomas. Pomysł na opowieść o wątpiącej w siebie kobiecie, która zaczyna trochę wbrew samej sobie walczyć o własne szczęście i zawodowe spełnienie, narodził się ponad sześć lat temu. „Zaczęłam się zastanawiać nad procesem zachodzenia zmian w ludzkim życiu”, wyjaśnia Goldsmith-Thomas. „Zadawałam sobie pytanie, dlaczego tak wiele osób tkwi w czasem im nieodpowiadających, a czasem toksycznych sytuacjach, pozwalając sobie wyłącznie na marzenie o zmianie, ale nigdy do niej prawdziwie nie dążąc. Po czym, gdy coś ich do tego zmusza, okazuje się, że problemem byli cały czas oni sami – problemem i zarazem rozwiązaniem, bowiem od samego początku mieli w sobie to coś, co sprawiło, że jednak im się udało”, mówi Goldsmith-Thomas.

„Napisałam wstępny zarys historii o właśnie takiej osobie, trochę go podszlifowałam, po czym zaczęłam szukać scenarzysty, który pomógłby mi zauważyć mocne i słabe strony tekstu – który pomógłby mi zrealizować w pełni jego potencjał”, kontynuuje producentka i scenarzystka „Teraz albo nigdy”. „Bardzo podobały mi się pomysły Justina Zackhama, sposób, w jaki łączył pełnokrwiste postaci i rzeczywiste sytuacje oraz wydarzenia z pewnym liryzmem ludzkich zmagań z życiem. Udało mi się zainteresować go projektem i zaczęliśmy pracę”, dodaje Goldsmith-Thomas. „Przygotowaliśmy ciekawą historię kobiety, która egzystuje w stanie permanentnej nadziei na odmianę losu, która jej się należy, aż wreszcie los daje jej szansę”, wspomina Zackham. Po czym przyznaje: „Prawdą jest, że nasza Maya musi posunąć się do oszustwa, by wejść na tę ścieżkę, ale dzięki temu zaczyna nareszcie smakować swych marzeń”.

Goldsmith-Thomas i Zackham zwrócili się ze wstępnym scenariuszem do STX Films, a gdy uzyskali zielone światło, poświęcili się całkowicie przygotowywaniu ostatecznej wersji tekstu. Po jakimś czasie do projektu dołączyli słynna aktorka i piosenkarka Jennifer Lopez oraz uznany amerykański reżyser komediowy Peter Segal, który wniósł dodatkowo kilka intrygujących pomysłów do scenariusza. W trójkę pracowali z Zackhamem i Goldsmith-Thomas w przeróżnych miejscach, w pewnym momencie przenieśli się poza Nowy Jork, by odetchnąć od wielkomiejskiego zgiełku i doszlifować to, co już udało im się napisać. Zmiana perspektywy okazała się zbawienna. „Dzięki Pete’owi ta historia ożyła nieznanymi nam wcześniej kolorami”, mówi Goldsmith-Thomas. „Pomógł nam dopracować liczne sceny, wprowadzając do nich więcej emocji, humoru i życiowego patosu. Praca z nim była niezwykle inspirująca”.

Zackham był również podekscytowany współpracą z Segalem. „Dla mojego pokolenia Tomcio Grubasek w reżyserii Pete’a był jednym z najbardziej interesujących filmowych spotkań młodzieńczego wieku”, twierdzi współscenarzysta „Teraz albo nigdy”, odnosząc się do przebojowej komedii Segala z 1995 roku, w której główne role zagrali Chris Farley oraz David Spade. „Od pierwszych minut złapaliśmy dobry kontakt i zaczęliśmy nadawać na tych samych falach. Dla Pete’a Teraz albo nigdy jest dziesiątym już projektem dla wielkiego studia, to prawdziwy weteran branży, który dobrze wie, o czym mówi i instynktownie wyczuwa, w którym miejscu scenariusza powinno się zadziać coś, co widza z jednej strony zaskoczy i zauroczy, a z drugiej wprowadzi historię na zupełnie nowe tory”.

Segal podchwycił pozytywną atmosferę współpracy Goldsmith-Thomas i Zackhama, tym bardziej, że opowiadana w „Teraz albo nigdy” historia zawierała elementy i wątki, którymi interesował się jako reżyser od wielu lat. „Uwielbiam takie filmy. Podczas pracy nad scenariuszem nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że podążamy śladami wielkich mistrzów, Mike’a Nicholsa w Pracującej dziewczynie, Sydneya Pollacka w Tootsie, Herberta Rossa w Tajemnicy mojego sukcesu. To wszystko naładowane pozytywną energią historie wykorzystywania drugich szans”, wyjaśnia Peter Segal.  „Nie mówimy jednak o bajkowych czy baśniowych komediach romantycznych, w których przeszkody stawiane przed protagonistami są jedynie pretekstowe. Nasza bohaterka musi stawić w pewnym momencie czoła swym kłamstwom, co nie przychodzi jej łatwo, ale umacnia jej prawdziwą osobowość”.

„Publiczność wie, że jako filmowcy prowadzimy nasze postaci nad urwisko, ale nie zamierzamy ich stamtąd zepchnąć, dlatego widzowie tak bardzo tego typu filmy lubią i tak emocjonalnie na nie reagują, mimo że oczekują jakiejś wersji szczęśliwego zakończenia”, kontynuuje Segal. „Maya jest dodatkowo osobą taką jak wszyscy, nie jakąś przestylizowaną kobietą z pierwszych stron gazet, lecz dziewczyną z sąsiedztwa, z której dylematami, marzeniami oraz lękami łatwo się utożsamić. Dokonała w młodości pewnych wyborów, które się za nią ciągną, często zastanawia się, co by było gdyby nie zrobiła tego czy tamtego, czy stałaby się inną, lepszą osobą. Któż z nas nie miewał czasem takich myśli?”, pyta retorycznie reżyser „Teraz albo nigdy”. „Ale ostatecznie udaje jej się pokonać samą siebie, przechodzi przemianę, a widzowie mogą odetchnąć z ulgą i być może wynieść z tego jakąś nauczkę”.

Z PRZYJACIÓŁMI NA CAŁE ŻYCIE

Elaine Goldsmith-Thomas wyobrażała sobie w roli Mai jedną tylko aktorkę: Jennifer Lopez. Z kolei postać podstępnej pracowniczki firmy Franklin&Clarke została przeznaczona dla Annaleigh Ashford, laureatki Tony 2015 za występ w „You Can’t Take It With You” oraz nominowanej do tej nagrody w 2013 roku za „Kinky Boots”. Zackham również pisał scenariusz „Teraz albo nigdy” z kilkoma osobami na myśli. Wyobraził sobie między innymi uhonorowaną w 2009 roku Waldo Salt Screewriting Award komiczkę Charlyne Yi w roli ekscentrycznej Ariany. Jennifer Lopez nie była gorsza, chciała bowiem bardzo mocno zatrudnić aktora Milo Ventimiglię do roli Treya, komika stand-up, trenera baseballu oraz wielkiej miłości Mai.

„Gdy myślałam o Treyu, zawsze przed oczami pojawiała mi się twarz Milo i nic nie mogłam na to poradzić”, śmieje się słynna aktorka i gwiazda „Teraz albo nigdy”. „Milo przeżywa teraz najlepszy i najbardziej aktywny okres kariery, jego serial Tacy jesteśmy święci sukcesy dosłownie wszędzie, więc wiedzieliśmy, że może nie znaleźć dla nas czasu. Ale gdy przeczytał scenariusz, od razu zapalił się do projektu, a gdy udało nam się spotkać i porozmawiać, oboje wiedzieliśmy, że musimy razem pracować”, opowiada Jennifer Lopez. „Jego ogromną zaletą jest fakt, że potrafi wyrażać emocje samą tylko mimiką twarzy oraz językiem ciała, a to zawsze pomaga w nawiązywaniu więzi z publicznością, która czasami nie do końca ufa słowom. Milo potrafi na dodatek być tu i teraz, w danej chwili, w danej scenie, więc granie z nim jest prawdziwą przyjemnością, gdyż można oddać się emocjom, wiedząc, że zostaną docenione”.

Ventimiglia był dwukrotnie, w 2017 i 2018 roku, nominowany za swoją rolę w serialu NBC „Tacy jesteśmy” do prestiżowej nagrody Emmy. Tak się złożyło, że aktor kręcił sceny do kolejnego sezonu w Nowym Jorku w tym samym czasie, kiedy powstawały zdjęcia to „Teraz albo nigdy”. Pogodzenie dwóch tak odmiennych i wymagających projektów nie było łatwe, ale ostatecznie udało się wszystkich zadowolić. Było oczywiście warto, co podkreśla reżyser Peter Segal: „Chemia między Jennifer i Milo dosłownie rozsadza ekran!”. Sam aktor jest również zadowolony ze swojego występu. „Granie naprzeciwko Jennifer jest bardzo interesujące, ponieważ nie ma w niej żadnej ułudy, żadnego udawania, sama szczerość emocji i reakcji”, mówi Ventimiglia. „Muszę przyznać, że jestem pełen podziwu dla jej koncentracji i zaangażowania. W końcu w jej życiu dzieje się tyle rzeczy, że nie musiałaby robić nic więcej”.

Lopez wiedziała również od samego początku, kogo należy zatrudnić do roli starej i walącej prosto z mostu przyjaciółki Mai, Joan – Leah Remii. Laureatka Emmy 2017 (nominowana także w 2018 roku) za szalenie popularny i otwierający oczy serial dokumentalny „Leah Remini: Scientology and the Aftermath”, aktorka miała wiele do zaoferowania tej produkcji. „Wybór ten nie był dla mnie oczywisty, ale po czasie przyznałem Jennifer rację. Jej przyjaźń z Leah wypadła na ekranie tak naturalnie, że nigdy byśmy nie osiągnęli takiego efektu z inną aktorką w roli Joan”, przyznaje reżyser Peter Segal. „Obie były zresztą przezabawne i otwarte na różne improwizatorskie wyzwania. Leah nie lękała się przyłożyć Jen, walnąć jej z przysłowiowego liścia, wszystko w imię dobrej rozrywki!”, śmieje się autor „Teraz albo nigdy”.

„Już od jakiegoś czasu szukałyśmy projektu, przy którym mogłybyśmy wspólnie pracować, więc Teraz albo nigdy było dla nas ekscytującym okresem”, tłumaczy Lopez. „Jesteśmy w prawdziwym życiu najlepszymi przyjaciółkami, przeżyłyśmy wielokrotnie trudne rozmowy, które prowadzą Maya i Joan, zawsze wychodziłyśmy z nich silniejsze i bardziej zmotywowane, by kultywować naszą przyjaźń. Fajnie było zagrać to wszystko jeszcze raz przed kamerami, udając kobiety, którymi nie byłyśmy, ale którymi mogłybyśmy być, gdyby coś w naszych życiach potoczyła się trochę inaczej”, kontynuuje filmowa Maya. „Na planie świetnie się bawiłyśmy, czasami trochę się powygłupiałyśmy, czasami razem pochlipałyśmy w co bardziej emocjonalnych scenach. Jestem wdzięczna losowi za szansę zagrania z Leah w tym filmie”.

Remini wtóruje swojej przyjaciółce: „Nie miałam problemu z zagraniem przyjaciółki Jennifer, w wielu scenach odgrywałyśmy po prostu lekko zmodyfikowane wersje tego, kim jesteśmy w rzeczywistości i co powiedziałybyśmy w prawdziwym życiu, poza planem”, informuje aktorka. „Czasami ekranowa chemia po prostu nie potrafi się narodzić, coś ją blokuje, ale w naszym przypadku nie było z tym ani przez sekundę problemu. Tym bardziej, że jednym z głównych wątków filmu jest ukazywanie tego, w jaki sposób kobiety wzajemnie się wspierają”, wyjaśnia Remini. „Moja postać, Joan, jest skupiona na byciu mamą, ale pragnie, by Maya zrealizowała swoje marzenia. Wierzy, że jej się uda, że jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności losu. Ale kiedy Joan zauważa, że jej przyjaciółka zaczyna gubić się w nowej rzeczywistości, zapominać, kim jest w głębi serca, nie boi się wkroczyć do akcji i wyprostować Mayę”.

Jak nietrudno się domyślić, nie każda kobieta potrafi wspierać inne kobiety. Pracująca na stanowisku kierowniczym w wielkiej formie, do której trafia Maya, Hildy postrzega bohaterkę „Teraz albo nigdy” jako rywalkę. „Mają ze sobą współpracować, wymyślać wspólnie nowe produkty, ale Hildy wyznaje tylko jedną zasadę – chce być najlepsza i najbardziej podziwiana – która przesłania jej wszystko inne. Kobieta jest gotowa na najgorsze świństwa byle tylko nie spaść z postawionego sobie piedestału”, opowiada Annaleigh Ashford, której przyszło wcielić się w intensywną blondynkę o czarnym sercu. „Co więcej, Hildy jako pierwsza zauważa, że Maya może nie być do końca tą osobą, za którą się podaje. Zaczyna kwestionować jej tożsamość i doprowadza do niejednego spięcia w życiu protagonistki”.

Zoe, szalenie ambitna i przebojowa córka dyrektora zarządzającego firmy, w której zatrudnia się Maya, również ma problemy z otwieraniem się na innych, szczególnie na inne kobiety, które traktuje jako zagrożenie dla własnego stylu życia. „Myślę, że można śmiało stwierdzić, że na początku Zoe nie jest wielką fanką Mai i jej pobytu we Franklin&Clarke”, mówi z uśmiechem Vanessa Hudgens, która z radością przyjęła propozycję pracy przy projekcie z Jennifer Lopez. „Co ciekawe, zmienia swoje nastawienie do Mai właśnie dlatego, że to kobieta – kobieta, która potrafi radzić sobie w twardym męskim świecie oraz inspirować innych, nie przestając być przy tym kobieca. Zoe zaczyna szanować ją za to, że nie jest osobą toksyczną, że stara się rozwiązywać problemy w inny sposób. To pierwszy krok do nietypowej przyjaźni”.

„Jestem chyba największą fanką Jennifer, ona jest dosłownie wszystkim, czym ja chciałabym być w przyszłości. Tak więc przed naszym pierwszym spotkaniem, którym miało być czytanie scenariusza, byłam tak zdenerwowana, że położyłam się na ziemi, by się uspokoić”, mówi ze śmiechem młoda aktorka, która została po raz pierwszy zauważona przez międzynarodową widownię w serii filmów telewizyjnych „High School Musical”. „Pamiętam jednak, że gdy tylko weszłam do pomieszczenia, nerwy szybko minęły i mogłam pokazać się z jak najlepszej strony. Później był tylko efekt kuli śniegowej, coraz lepiej się z Jennifer uzupełnialiśmy, a nasza więź się zacieśniała. Myślę, że dzisiaj mogę nazywać ją moją przyjaciółką”.

Jedną z najbardziej pamiętnych scen „Teraz albo nigdy” jest z pewnością ta, w której przyjaciółki Mai zjawiają się w jej domu rankiem przed pierwszym dniem pracy we Franklin&Clarke. Chcą jej zrobić śniadanie oraz przekazać pozytywną energię na nowej drodze życia, a w rezultacie w kuchni Mai wywiązuje się szalona kumpelska potańcówka. W rolę Suzi, jednej z największych przyjaciółek głównej bohaterki wcieliła się aktorka sceniczna Lacretta, dla której był to debiut w pełnometrażowym kinie fabularnym. Kobieta wspomina, że występ taneczny u boku Jennifer Lopez, którą podziwiała od jej debiutu w ikonicznym serialu telewizyjnym „In Living Color”, był dla niej wyjątkowym doświadczeniem.

„Rozciągałam się przy jodze przez dwa tygodnie przed tym dniem na planie”, śmieje się Lacretta. „Nie jestem jakąś wybitną tancerką i nie mam z tym problemu, ale wiedziałam oczywiście, że Jennifer jest, więc studiowałam bardzo starannie jej ruchy z występów i wideoklipów, żeby nie wypaść przy niej zbyt blado. Pamiętacie ten kawałek z tańcem w metrze? Długo nie potrafiłam o nim zapomnieć, chciałabym umieć tak się ruszać!” Z kolei aktorka teatralna Dierdre Friel, która wcieliła się w postać nazwaną Big Ant, podeszła do tańca nieco bardziej pragmatycznie. „Najgorsza tancerka na Broadwayu miała zacząć kręcić się obok najlepszej tancerki świata. Czego tu się bać? Przecież wszystko było od początku wiadome!”

Friel dodaje, że czuła się na planie bardzo dobrze. „Wiedziałam, że im gorzej wypadnę przed kamerami, tym lepiej dla samego filmu, bo pojawi się ciekawy kontrast komediowy, który fajnie się wpisze w historię o kobiecej przyjaźni ponad wszelkimi barierami, którą opowiadamy w Teraz albo nigdy”. Nie tylko panie wywijają natomiast na ekranie bioderkami. Brytyjski aktor Freddie Stroma, który wcielił się w śliskiego moralnie pracownika Franklin&Clarke, partnerował Jennifer Lopez w sekwencji przyjęcia świątecznego, do której choreografię stworzyła Mandy Moore, odpowiedzialna między innymi za ruchy Ryana Goslinga i Emmy Stone w „La La Land”. „Nie miałem w życiu do czynienia z tańcem, a tu nagle stanąłem przed Jennifer Lopez i kazano mi się z nią bawić w najlepsze”, wyjawia Stroma. „Czułem się tak, jakbym całe życie jeździł maluchem, po czym mógł chwilę posiedzieć w pięknym Ferrari!”

NOWY JORK, MIASTO ZE SNÓW

Kiedy poznajemy Mayę Vargas po raz pierwszy, kobieta znajduje się w życiowym dołku. Urodziła się i wychowała w dzielnicy Queens, a za młodu marzyła, by jak najszybciej się stamtąd wyrwać. Nie udało się. „Maya jest zawiedziona szarością i jednostajnością swojego życia w Queens. Do momentu, kiedy przekracza most!”, tłumaczy Elaine Goldsmith-Thomas. Wtedy bowiem główna bohaterka „Teraz albo nigdy” staje się Mayą z Manhattanu. Jennifer Lopez potrafiła przejrzeć się w historii Mai, ponieważ sama mieszkała do 25. roku życia na nowojorskim Bronksie, gdzie się urodziła i gdzie dorastała. „Pamiętam to podniosłe uczucie jechania pociągiem z Bronksu do miasta, gdzie próbowałam swoich sił jako tancerka”, wspomina dzisiejsza amerykańska gwiazda. „Czułam się dosłownie tak, jakbym podróżowała na inną planetę, wszystko było inne, piękne, wyolbrzymione”.

Ku uciesze wszystkich zaangażowanych w produkcję „Teraz albo nigdy”, okazało się, że film będzie można nakręcić stuprocentowo w nowojorskich lokacjach i wnętrzach. Zdjęcia rozpoczęły się 20 października 2017 roku i potrwały do 15 grudnia. Ukazanie różnych oblicz Nowego Jorku było jednym z największych reżyserskich marzeń Petera Segala. „Od dawna pragnąłem nakręcić swoisty list miłosny do Manhattanu i jego wyjątkowości, a także pracować w Nowym Jorku w sezonie świątecznym”, wyznaje amerykański filmowiec. „Kręciliśmy we wszystkich najbardziej ekscytujących i ikonicznych miejscach, w Central Parku, w Hayden Planetarium, które było ważną częścią mojej młodości, na dworcu Grand Central, w śródmieściu, na Moście Brooklyńskim, w różnych przestrzeniach Queens, skąd pochodził i gdzie dorastał mój tata, a nawet w Long Island City. To było wprost niesamowite!”

Ekipa pracowała również między innymi przy Bethesda Fountain w Central Parku, na ulicach Soho, w Madison Square Park, pośród stoisk Food Bazaar w Queens, w Rockefeller Center, w Villard Mansion, w środku wagonu metra należącego do Metropolitan Transportation Authority. Jedną z ukochanych scen Segala stała się ta nakręcona w należącym do Michaela Jordana The Steak House N.Y.C., znajdującym się na dworcu Grand Central. To właśnie w tym miejscu Zoe wraz z tatą jedzą lunch z Mayą, gdy na horyzoncie pojawiają się przebrane w luksusowe ciuchy przyjaciółki głównej bohaterki. „Duszą naszego filmu są relacje między kobietami, a ta scena jest tego najlepszym dowodem. To właśnie wtedy dzieje się prawdziwa ekranowa magia”, informuje Peter Segal.

W Andersona Clarke’a, ojca Zoe oraz dyrektora zarządzającego firmy Franklin&Clarke wcielił się Treat Williams, legendarny gwiazdor filmowy i telewizyjny, który odniósł także wiele sukcesów na Broadwayu. On również uważa, że scena w The Steak House jest jedną z najlepszych i zarazem zdecydowanie kluczowych w całym filmie. „Ależ te wszystkie panie były zabawne! Nie miałem z nimi więcej scen do zagrania i bardzo tego żałowałem, bo to było wyjątkowe doświadczenie. A Leah Remini to moja nowa osobista idolka”, wspomina aktor. Z kolei scena świątecznego przyjęcia powstała na terenie Baru 65, słynnego miejsca zlokalizowanego na 65. ikonicznego nowojorskiego wieżowca 30 Rockefeller Plaza.

Nie wszyscy byli jednak szczęśliwi z tego powodu, najmniej scenarzysta Justin Zackham, który w trakcie prac nad tekstem wymyślił, że asystentka z Franklin&Clarke imieniem Ariana będzie cierpiała na mocną akrofobię, lęk przed wysokością, który objawia się nierzadko w bardzo irracjonalny sposób. „W scenariuszu wydawało mi się to ciekawym uzupełnieniem charakteru tej postaci, ponieważ sam cierpię na akrofobię”, wyznaje Zackham. „To miało być coś w rodzaju autotematycznego wtrętu, ale producentom tak się spodobało, że zostawili ten wątek w scenariuszu i wywieźli nas później na tak wielką wysokość, że żyłem w permanentnym strachu. Przez dwie pełne doby nie mogłem spoglądać w stronę jakichkolwiek okien… Z pewnością na długo zapamiętam kręcenie tej sceny”.

Fikcyjny sklep sieciowy Value Shop, w który pracuje na początku filmu Maya, został stworzony na terenie Food Bazaar w Queens. Co ciekawe, miejsce to szczyci się tym, że jest otwarte dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu, więc w trakcie zdjęć sklep normalnie funkcjonował. „Wokół nas kręciło się mnóstwo ludzi, ale czuliśmy się z tym całkiem nieźle, to dodawało filmowi ducha”, wspomina Jennifer Lopez. Nie była to zresztą jedyna okazja, w której ekipa musiała kręcić pośród przypadkowych przechodniów. „Wiele scen powstało w miejscach publicznych, z których nie chcieliśmy rezygnować, a na których zamknięcie nie było na stać”, tłumaczy reżyser Segal. „Nie można ot tak zamknąć Central Parku lub odseparować się od przechadzających się po nim każdego dnia czterystu tysięcy ludzi”.

Dość wspomnieć, że znaczna część tychże ludzi, zarówno mieszkańców Nowego Jorku, jak i licznych turystów, na wieść o przebywającej na planie Jennifer Lopez próbowała zrobić gwieździe zdjęcie. Ekipa musiała więc działać szybko i sprawnie, powtarzanie niektórych ujęć było niemożliwością, ale dzięki temu sceny nabrały dodatkowego charakteru. Pobyt w Central Parku był wielkim przeżyciem dla Vanessy Hudgens, która nie pochodzi z Nowego Jorku i nigdy tam nie mieszkała. „Wszędzie czaili się paparazzi, ludzie wchodzili sobie na głowy, to było czyste szaleństwo. Pamiętam, że w jednej scenie, w przepięknym miejscu niedaleko mostu, miałyśmy do zagrania dość emocjonalną scenę z Jen. Wczułam się w atmosferę chwili i szło mi świetnie, ale niepotrzebnie spojrzałam w bok, gdzie stał paparazzo z ogromnym aparatem”, opowiada aktorka. „Straciłam koncentrację, ale cieszy mnie samo doświadczenie”.

SZATA NIE ZDOBI CZŁOWIEKA, ALE AKTORA TAK

Jednym z pierwszych elementów dotychczasowego życia Mai Vargas, który zmienia się wraz z jej przeprowadzką z Value Shop na Madison Avenue, jest wygląd jej garderoby. Kostiumy oddają nie tylko burzliwą przemianę zachodzącą w tej postaci, lecz również nieustanną walkę, która odbywa się w jej wnętrzu pomiędzy jej prawdziwą tożsamością a narzuconą przez okoliczności sztuczną i trudną w kontrolowaniu kreacją. Dość dodać, że producenci „Teraz albo nigdy” potrzebowali doświadczonej kostiumografki, która pomogłaby Jennifer Lopez przeprowadzić przed kamerami wiarygodnie tę przemianę, a inne postaci ubrać tak, by nie stanowiły dla niej wyłącznie kolorowego tła. Amerykańska gwiazda wiedziała, że lista potencjalnych kandydatek musi ograniczać się do jednej tylko osoby: Patricii Fields.

Fields jest weteranką branży kostiumowej, a pośród licznych nagród i wyróżnień może poszczycić się nominacją do Oscara oraz nagrody BAFTA za „Diabeł ubiera się u Prady”, a także jedną Emmy i czterema kolejnymi nominacjami do tej nagrody, które uzyskała za swoją pracę przy bodaj najbardziej ikonicznym serialu telewizyjnym lat 90. XX wieku: . Fields była także nominowana za serial sześciokrotnie do nagrody amerykańskiej gildii kostiumografów filmowych, tryumfując aż czterokrotnie. W międzyczasie stała się ikoną nowojorskiego świata mody, a jej zlokalizowany na terenie Greenwich Village sklep Patricia Fields Boutique był przez wiele dekad mekką wszystkich miłośników branży.

Na dodatek Fields również pochodzi z Queens i jest tam znana z promowania lokalnych produktów i talentów. „Wskażcie mi jakiś piękny naszyjnik czy biżuterię z a bardzo możliwe, że zdobyłam je właśnie gdzieś w Queens. Zawsze będę sercem z tym miejscem!”, wyjaśnia kostiumografka „Teraz albo nigdy”. Maya Vargas znalazła się więc w najlepszych możliwych rękach, co potwierdza wieloletnia współpracowniczka Fields, Molly Rogers. „Maya z Queens jest nieco bardziej barwna i wyrazista od Mai z Manhattanu, ma bardziej kolorowe kolczyki, bardziej spontaniczną fryzurę, a także zdecydowanie inną postawę!”, kontynuuje Rogers. „Dziewczyny z Queens preferują pewnego rodzaju uliczny wygląd, który pozwala im się wtopić w otoczenie, a jednocześnie na różne sposoby wyróżniać”.

Fields bardzo polubiła ukazywanie przemiany Mai na zasadzie kontrastów pomiędzy jej dawnym a obecnym życiem. „Ta dziewczyna staje się stylową kobietą z Manhattanu, lubiącą jedwabne stroje i miękkie wykończenia, ale nie zapomina całkowicie o swoim starym życiu. Tego nie da się zresztą zrobić, to by było niczym lobotomia. Oryginał musi w jakiś sposób przebijać się pod kolejnymi warstwami, żeby całość wypadła wiarygodnie w oczach widza”, podkreśla kostiumografka „Teraz albo nigdy”. „Mój styl polega na mieszaniu różnych trendów i stylów. Nie interesują mnie jednokolorowe stroje, w których kobieta wygląda jak szara od stóp do szyi chodząca nijakość. Jeśli miałam pod ręką łagodniejszą sukienkę w jasnych odcieniach, doszywałam jej różne dodatki. Do spodni dorzucałam paski uwydatniające sylwetkę Jennifer, sugeruj Tak najlepiej podkreślać to, co w ludziach najlepsze”.

Praca z Jennifer Lopez była dla słynnej kostiumografki bardzo satysfakcjonująca. „Ona wie, co dobre, ma świetny gust i wie, jak klarownie wyjaśnić swoją wizję”, opowiada Fields. „Jeśli czuła się w jakimś stronu niekomfortowo, mówiła o tym bez owijania w bawełnę i potrafiła sensownie wyjaśnić, co jest z tym kostiumem nie tak. Jennifer ma wielkie doświadczenie w budowaniu własnego wizerunku oraz dzieleniu się nim z innymi. Dla mnie kobieta-marzenie!”, podkreśla ze śmiechem kostiumografka która w swojej karierze spotkała wiele gustownych i samoświadomych aktorek. „Na potrzeby sekwencji przyjęcia świątecznego Jennifer sama wybrała suknię od Christiana Siriano. W tych ujęciach tańczy na parkiecie i wiedziała, że musi wyglądać szałowo, ale jednocześnie mieć poczucie swobody w ruchach. Bardzo spodobała mi się ta decyzja, bowiem w przypadku kostiumów należy zwracać uwagę na wszelkie możliwe detale, łącznie z krojem oraz rodzajem wykorzystanego materiału. To nie jest pokaz mody, lecz element szerszej historii. Musi coś sobą wyrażać i wpisywać się w opowieść”.

Lopez była tego oczywiście świadoma i przyznaje, że spędziła w przymierzalni Patricii Fields wiele wspaniałych chwil. „Współpraca z nią to prawdziwa przyjemność. Uwielbiam świat mody i jestem otwarta na różne nowe rzeczy, szczególnie jeśli chodzi o granie postaci, która przecież nie jest mną. Chcę jak najlepiej oddawać ducha swoich bohaterek, a ich wygląd zewnętrzny jest do tego kluczem”, tłumaczy filmowa Maya Vargas. „Zaufałam Patricii w stu procentach, bo to prawdziwa artystka, która szanuje zdanie innych i choćby tylko za to zasługuje na ogromny szacunek. Namówiła do mnie rzeczy, o które nigdy bym sama siebie nie podejrzewała”, kontynuuje z uśmiechem Lopez. „Pamiętam, że pewnego dnia zasugerowała, żebym założyła mokasyny, a na moją odpowiedź odmowną pokazała mi takie stworzone przez markę Louis Vuitton. Nie potrafiłam jej odmówić!”

Spotkania w sprawie kostiumów bywały prawdziwymi burzami mózgów. „Jennifer miała w fazie przygotowawczej mnóstwo świetnych pomysłów, więc zaczęłyśmy po prostu kombinować, mieszać i łączyć, wyciągać różne rzeczy, które miałyśmy na stanie w naszych magazynach”, wspomina Molly Rogers. „Gdy ustaliłyśmy podstawowe cechy wyglądu Mai, zaczęłyśmy szukać podobieństw, ale także kontrastów i różnych interesujących połączeń. Mając ustalony kierunek, mogłyśmy wykazać się kreatywnością. Jennifer wie, kiedy buty od Diora dobrze na niej wyglądają, a kiedy zwracają na siebie zbyt dużą uwagę. Dzięki temu praca z nią była jeszcze przyjemniejsza i zdecydowanie satysfakcjonująca. Wiele się od niej nauczyłam, mimo że pracuję już w tej branży sporo czasu!”

Annaleigh Ashford współpracowała już z Patricią Fields przy okazji swojego pierwszego ekranowego występu – w  w wielkim mieście”. „Kiedy dowiedziałam się, że kostiumy do Teraz albo nigdy robi Pat, aż upuściłam telefon z wrażenia! To prawdziwa czarodziejka, potrafi wyczarować coś z niczego i ubrać człowieka tak, że ten zastanawia się, dlaczego nigdy wcześniej o tym nie pomyślał. Pamiętam, że jeździłam wielokrotnie do jej sklepu i po prostu przechadzałam się po nim, chłonąc wszystko to, co mnie otaczało”, opowiada z ekscytacją aktorka, która w filmie Petera Segala wcieliła się w lodowato chłodną Hildy. „Po zakończeniu przymiarek uściskałam Pat i podziękowałam za to, że pomogła mi znaleźć najlepszy kierunek do zagrania tej postaci. To właśnie kostiumy pomogły mi zrozumieć, kim Hildy jest”.

Również reżyser Peter Segal był wdzięczny Patricii Fields za to, że otworzyła mu oczy na wiele różnych aspektów filmu. „Przyznaję szczerze, że kostiumy to nie moja bajka, nie czuję się dobrze w podejmowaniu związanych z nimi decyzji, a Pat jest idealną partnerką dla takiego faceta jak ja”, śmieje się autor „Teraz albo nigdy”. „Wstyd się przyznać, ale pewnego dnia powiedziałem jej coś w stylu Dziś będzie gorąco, może powinniśmy ubrać tę postać w trochę chłodniejsze kolory, co sądzisz? Tak, właśnie takie wskazówki dawałem Pat. A ona zawsze się uśmiechała i tym swoim ciepłym, stanowczym głosem prosiła mnie, żebym usiadł, po czym pokazywała mi to, co miała już przygotowane. Ani razu się nie pomyliła!”

SAMO DOBRO

W trakcie zdjęć opowiadana w „Teraz albo nigdy” historia doprowadziła członków obsady i ekipy do wielu fascynujących i pogłębionych dyskusji. O drugich szansach, o zmianach, o wytyczaniu nowych życiowych ścieżek, o niepoddawaniu się zwątpieniu w trudnych chwilach. Wreszcie o kobietach, które powinny wzajemnie się inspirować i motywować do poszukiwania szczęścia, zarówno osobistego, jak i zawodowego. A także o niedopuszczaniu, by jedno przykre czy pechowe wydarzenie definiowało całe życie. I o spełnianiu marzeń, o podążaniu za wyznaczonymi celami niezależnie od wieku, pochodzenia, religii czy narodowości.

„Maya odkrywa w czasie filmu to, co powinna była wiedzieć już od dawna, ale zbyt się zapamiętała w swych lękach i obsesjach – że nie musi tkwić całe życie w miejscu tylko dlatego, że nic nie pojawia się na horyzoncie”, wyjaśnia wcielająca się w tę postać Jennifer Lopez. „Zawsze jest czas na jeszcze jedną zmianę, zawsze jest czas na znalezienie nowej pasji czy odkrycie w sobie jakiegoś talentu. Zawsze jest czas na to, by dojrzeć jako człowiek. To dla mnie bardzo ważne przesłanie, które wszyscy powinni wziąć sobie do serca, ale przede wszystkim kobiety, które mają w sobie siłę i piękno, ale zostały nauczone, by z nich nie korzystać”. Słowa Lopez potwierdza Elaine Goldsmith-Thomas. „Nasz film ma służyć widzom za przypomnienie, że każdy zasługuje na drugą szansę. Mam nadzieję, że ludzie będą wychodzić z kin zainspirowani do zmian. I do odważniejszego myślenia o własnej przyszłości”.

Annaleigh Ashford ma jeszcze jedną, dość oryginalną interpretację filmu „Teraz albo nigdy”. „Drugie szansy są w tej opowieści jak drugie akty teatralne, a to właśnie w nich dzieje się najwięcej ciekawych i zaskakujących rzeczy, to je się najbardziej pamięta. To po prostu same dobro”, mówi z ekscytacją aktorka. „To właśnie w nich pogłębiona zostaje fabularna historia, to przeważnie w ich ramach bohaterki i bohaterowie muszą zmierzyć się z samymi sobą, to właśnie one stawiają przed postaciami największe wyzwania i oferują potencjalnie najbardziej satysfakcjonujące nagrody”, kontynuuje filmowa Hildy. „Mottem Teraz albo nigdy są słowa: nikt cię nie powstrzymuje poza tobą samą”, podsumowuje Jennifer Lopez. „Nie trzeba się ukrywać i uciekać od losu, należy przyjąć to, co ma do zaoferowania. A jeśli nie jest to wystarczające, wtedy warto odmienić swoje szczęście”.

Na film zaprasza Partner filmu: INGLOT, producent kosmetyków do makijażu Jennifer Lopez Inglot. 

Zachowaj bilet kinowy i odbierz prezent w wybranych salonach INGLOT!