Pasta na wrażliwe zęby wybielająca Biała Perła

28 września 2016, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Jak już pewnie wspominałam, przed ślubem szukałam czegoś co w łagodny sposób rozjaśni moje zęby. Wyzwanie nie było łatwe ponieważ cierpię na fluorozę, a moje szkliwo jest bardzo, ale to bardzo słabe. Większość silnie ścierających past czy innych produktów po prostu odpada z miejsca. Co więc charakteryzuje pastę Biała Perła – Biel i Ochrona, że postanowiłam jej zaufać?

Klasyczna dla past, miękka, zakręcana tuba mieści 75 ml produktu. Przyjemny, miętowy smak i dobrze pieniąca się konsystencja to ogromne plusy pasty. Jestem bardzo wymagająca w kwestii smaku i większość past jest tak paskudna, że od lat stosuję wyłącznie jedną. Biła Perła jednak jest idealnym wyważeniem – może to głupie, ale dla mnie bardzo liczy się długotrwała świeżość przy jednoczesnym braku pieczenia czy obrzydliwej słodyczy.
Na wypróbowanie pasty zdecydowałam się przede wszystkim dlatego, że wyczytałam iż wybielanie polega na zasadzie enzymatycznej. Faktycznie, w paście mimo zawartości krzemionki, nie czuć konkretnych, ścierających drobinek. Działanie jest bardzo łagodne – zero podrażnień, nadwrażliwości na ciepło/zimno czy problemu z dziąsłami.
Zresztą sami zerknijcie w skład ( tak, tak – chyba jedna z niewielu past jakie miałam, na której mogę go znaleźć ). Ja jestem pod wrażeniem.
Najważniejsze są oczywiście efekty – po pierwsze, nie spodziewajcie się, że pasta wybieli Wam zęby w stopniu znacznym. Nie ma co się łudzić – takie efekty tylko w gabinecie stomatologicznym. Mogę jednak zaręczyć, że pasta pięknie usuwa osady – nie jestem posiadaczką równiutkich zębów dlatego łatwo zauważam osady z kawy, herbaty itp. w przestrzeniach międzyzębowych. Pasta powoli ale skutecznie je niweluje, wygładza powierzchnię zębów, dokładnie oczyszcza i moim zdaniem rozjaśnia.
Nie jest to efekt, który zauważymy natychmiast, ale po 2 tygodniach systematycznego używania moje zęby nabrały blasku, a zniwelowane przebarwienia sprawiły, że cały uśmiech stał się po prostu jaśniejszy.
Nie pokażę Wam zdjęć przed i po, ponieważ mój aparat nie jest w stanie wychwycić takich niuansów, a ustawień mega makro po prostu się wstydzę. Mogę jednak pokazać Wam zajawkę uśmiechu w dniu ślubu :) Jak to się mówi – radość pełną gębą :)
Jakie są Wasze spostrzeżenia odnośnie past wybielających? Używacie? A może zupełnie nie potrzebujecie?