Jeśli pokochałyście Bridget od pierwszego wejrzenia i pamiętacie jej przygody miłosne z 2001 roku to kontynuacja, już 3 część tego filmu będzie dla Was pozytywnym zaskoczeniem.
Nie bez kozery panuje powszechna opinia, że „odgrzewane” filmy i dalsze kontynuacje są gorsze od pierwowzoru – nic bardziej mylnego! Bridget mimo, że wydoroślała i jest już po 40, nadal nas bawi i powoduje, że potrafimy się z nią utożsamić. Bohaterka nie wygląda już na pulchną, zagubiona kobietę, jest świadoma swych wdzięków i wychodzi z założenia, że życie zaczyna się właśnie po 40… Jej perypetie śledzimy z wypiekami na polikach, jest też sporo momentów, w których będziemy się śmiali do rozpuku. Oczywiście komedię polecam szczególnie kobietkom, nie będziecie się nudzić, gwarantuję to, chociaż w kinie widziałam też pary, a więc nie jest to film zarezerwowany wyłącznie dla singielek, tym bardziej, że film zmusza chwilami do refleksji właśnie męską część widowni.
Po Renée Zellweger widać upływający czas, ale nadal w jej oku jest ten młodzieńczy błysk i charakterystyczne rumiane poliki. Aktorka świetnie poradziła sobie z rolą, mimo 12 letniej przerwy, chociaż musiała na nowo uczyć się typowego angielskiego akcentu i sposobu mówienia Bridget. Jej hedonistyczna radość życia i optymizm zaraża widza, po prostu nie sposób jej nie lubić. Główne role męskie Colin Firth i Patrick Dempsey są niezwykle uroczo odegrane, mnie osobiście zachwycał entuzjastyczny Patrick..Same się przekonacie jednak, kogo wybrała Jones.
Krótko mówiąc, aby nie zdradzać szczegółów filmu jest to najzabawniejsza komedia tego roku: lekka, z polotem i niewymuszonym humorem. Warto wybrać się do kina w babskim gronie i wspaniale spędzić czas!
nadesłała: Kasia 45 lat
zobacz również: