Nowa smakowita karma na polskim rynku Petite Cuisine
Kilka dni temu zadzwonił do mnie dystrybutor z Gdyni z zapytaniem czy nie chciałabym przetestować nowej karmy dla kotów amerykańskiego producenta. Lubię nowości a i skład karmy mnie zainteresował. Spodobał mi się rzetelny opis, jakość składników i to, że jest to karma filetowa. Karmy filetowe to zazwyczaj karmy uzupełniające (brakuje w nich potrzebnych dla kota minerałów, witamin, dodatków) a karma Petite Cuisine jest inna. To karma kompletna. Do wyboru mamy siedem smaków. Pięć z rybami i dwie z mięsem z kurczaka.Wszystkie składniki karmy są gotowane na parze i pasteryzowane we własnym bulionie co pozwala zachować wszystkie wartościowe substancje. Karma zawiera tylko naturalne składniki, nie ma w niej zboża, aromatów, sztucznych konserwantów i polepszaczy smaku. Nie ma w karmie produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego tylko filety z ryb i kurczaka. W karmie widać wyraźne kawałki mięsa.
Minusem dla mnie jest mały wybór rodzajów z kurczakiem bo jak wiemy kot nie powinien jeść ryb w dużej ilości. Bałam się także, czy wielkość porcji 85g to nie za mało dla moich dwóch kotów na jeden posiłek. (Obecnie zjadają 300g karmy podzielonej na trzy porcje dzienne po 100g na dwoje) Druga obawa była taka, że moje koty nie przepadają za karmami rybnymi.
Postanowiłam karmy sprawdzić i tym sposobem trafiła do mnie próbna partia, a moje koty jako jedne z pierwszych w Polsce miały okazję ją zjeść. Karma jest od miesiąca w dystrybucji.
Wyniki testów przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Wielkość porcji okazała się optymalna do podziału na dwa koty a wszystkie smaki (wszystkie, z rybami także) znikały w oka mgnieniu z talerzyka.
Przygotowałam dla Was relację zdjęciową z karmienia.
Pierwsza puszka była z tuńczykiem i krewetkami. Wiem, że takie filetówki oba koty lubią. Jak tylko usłyszały dźwięk otwierania puszeczki oba przybiegły zaciekawione a po chwili zabrały się do jedzenia. Karma była pochłaniana jakby koty nie jadły od kilku dni. Co w wypadku Wandzi jest zaskakujące. Ona zawsze dostojnie i powoli je za swojej miski. Najpierw koty wyjadły całe kawałki krewetek potem resztę.
Wieczorem dostały drugą puszkę, tym razem kurczaka z marchewką i batatami. Wzbogacona o olej słonecznikowy i oliwę z oliwek. W składzie karmy Catz Finefood z dziczyzną są także ziemniaki i niestety moje koty tego smaku nie lubią. Tutaj porcja ponownie zniknęła błyskawicznie. Postanowiłam pójść na całość i jako trzecią puszkę koty dostały same ryby, tuńczyka i solę. Jak się możecie domyślić porcja została zjedzona ze smakiem co udokumentowałam na filmie poniżej. Tak działo się przy każdym smaku. Test smakowitości karma
przeszła na 6.
Teraz test kuwety. Czekałam na efekt karmy w kuwecie (sensacji żołądkowych się nie spodziewałam bo moje koty są przyzwyczajone do ciągłej zmiany karmy) Po pierwszym dniu kupa była troszkę luźniejsza u obu kotów i bardziej śmierdząca. Po dwóch dniach wszystko wróciło do normy i zauważyłam, że kupki są mniejsze niż zazwyczaj.
Karma jest dość droga, bo w detalu jej koszt to 4,50 zł – 5,50 zł za puszkę 85 g ale jej jakość i smakowitość w pełni zasługuje na tą cenę. Polecam ją dla kotów niejadków a producent poleca przy diecie dla kotów z cukrzycą bo karma spełnia zalecenia lekarzy weterynarii przy tym schorzeniu.
Wiem, że wejdzie ona na stałe do diety moich kotów. Obecnie daje im dwustugramową puszkę Grau bez zbożowego i będą dostawać do tego dziennie 85 g karmy Petite Cuisine.
Potwierdzeniem jakości karmy jest wycinek z amerykańskiej gazety New Jork Times gdzie przeprowadzono test kilku karm:
Karma zdobyła także prestiżową nagrodę w 2011 roku w USA.