Nie ma chyba osoby, która wśród swoich ulubionych pozycji filmowych, nie miałaby takiej w której zabłysnął swoim talentem aktorskim Russell Crowe. Od pewnego czasu próbuje on swoich sił także jako reżyser, a filmy takie jak „Źródło nadziei” pozwalają nam ocenić jego talent w obu tych rolach- reżysera i aktora.
Źródło nadziei, to historia ukazująca przede wszystkim miłość w jej różnych obliczach. Obraz ten pokazuje widzowi jak silna może być miłość rodzica do dziecka oraz jak wiele sił możemy czerpać z miłości jako takiej.
Rok 1919. Ranczer z Australii (Rassell Crowe), ojciec trzech synów, którzy wspólnie wyruszyli na wojnę w Europie, obiecuje zmarłej żonie odnaleźć ich zaginione dzieci. Wie on, że jego synowie brali udział w okrytej złą sławą bitwie o Gallipoli. Wiedziony ojcowską miłością i własnymi przeczuciami, udaje się do Turcji, gdzie niespodziewanie poznaje Turczynkę Ayshę (Olga Kurylenko) i jej syna. Okazuje się być to szczęśliwym zbiegiem okoliczności, który pozwoli bohaterowi pokonać piętrzące się przed nim trudności, ale także da mu szansę na ponowne odnalezienie spokoju i szczęścia.
Historia w reżyserii Russella Crowe, to widowisko, które przyciąga widza przepięknymi zdjęciami plenerów w słonecznej Australii i bajkowych wybrzeży Turcji. Źródło nadziei, to również ciekawy obraz historyczny (polecam jednak poczytać o faktycznych relacjach turecko-greckich w okresie I wojny i krótko po niej, ponieważ w filmie potraktowane są one dość tendencyjnie) przedstawiający również elementy barwnej kultury tureckiej.
Film potrafi wzruszyć, ale również bywa zaskakująco zabawny. To ciekawa mieszanka, w której dramat przeplata się z romansem na tle trudnych wydarzeń europejskiej historii. Serdecznie polecam!