APIS – Mineralny peeling do ciała z czarnym błotem z Morza Martwego i lawą wulkaniczną
Kosmetyk znajduje się w miękkiej tubie, która dodatkowo zabezpieczona była plastikiem i przed użyciem należało go oderwać od opakowania. Nikt do środka przede mną nie zaglądał, to już duży plus. Konsystencja peelingu okazała się lekka, nie zbita. W „masie” jest mnóstwo niezbyt dużych drobinek, które okazały się ostre. Przed pierwszym użyciem pomyślałam, że będzie bardzo niewydajny. Pomyliłam się. Rola drobinek oraz odpowiedniej konsystencji kosmetyku sprawiła, że był to peeling, którego użyłam wiele razy i wcale go sobie nie żałowałam. Peeling idealnie sunie po skórze, „przyczepiając” się do niej. Niewielka ilość wystarczy, by wypeelingować ciało.
Zapach kosmetyku jest specyficzny, dla mnie niedrażniący. Poniekąd przypominał mi zapach kosmetyków naturalnych. Nie wyczuwałam go mocno pod prysznicem.
Dla mnie produkt typu peeling ma usuwać obumarły naskórek, a co za tym idzie wygładzać, poprawiać krążenie, przygotowywać skórę do przyjęcia kosmetyku pielęgnacyjnego. I z tym radzi sobie bez zarzutów.
Moim zdaniem to dobry kosmetyk, który fajnie radzi sobie z „powierzonym” mu zadaniem. Nie ma co się łudzić, że jakoś szczególnie ujędrni skórę, czy wyszczupli – nie ma tak łatwo ;)
pojemność 200 ml
cena ok. 20 zł