Grudniowa aktualizacja włosów i podsumowanie pielęgnacji 2014 roku

29 grudnia 2014, dodał: Zakrecona
Artykuł zewnętrzny

Czas na grudniową aktualizację włosów!

Grudzień był miesiącem, na który przypadło cięcie moich włosów. Nie było to cięcie radykalne, ale zaledwie podcięcie końcówek, jednak wiadomo, że każda tego typu wizyta u fryzjera boli, gdy zapuszcza się włosy. Ja chodzę ciągle do tej samej fryzjerki i mam pewność, że jeśli chcę obciąć pół centymetra to tyle właśnie zostanie mi odjęte.
Pani fryzjerka stwierdziła, że końcówki nie są zniszczone, ale warto je podciąć i pocieniować włosy. Niestety nie znalazłam czasu, żeby zrobić zdjęcie tuż po podcięciu, a wiadomo, że zaraz po wizycie różnicę widać, bo włosy po podcieniowaniu mocniej się kręcą. Ja tego efektu akurat nie lubię i cieszę się, że już go nie ma.

Przez cały ten miesiąc testuję nowy olejek i muszę Wam przyznać, że czuję przyśpieszony wzrost włosów, bo różnica po podcięciu została już zredukowana. Olejek nazywa się Bhringraj, ale jeszcze o nim więcej Wam napiszę w kolejnych wpisach.

Grudzień to też miesiąc, w którym mogę stwierdzić, że wygrałam ostatecznie z nadmiernym wypadaniem włosów. Nie osiągnęłam tego wyłącznie w tym miesiącu, bo kurację wcierkową prowadzę już od października pod tym kątem, ale efekty widać teraz. To nie znaczy oczywiście, że włosy wcale mi nie wylatują, bo tego nigdy nikt nie osiągnie, ale wypada zdecydowanie mniej. Na szczotce ląduje maksymalnie 3-5 włosów, a nie garść. Największą zasługę w tej walce przypisuję wodzie brzozowej z Glorii. Jest to świetna alternatywa dla Jantaru, tańsza alternatywa, bo jej koszt to ok. 2 zł. Nie sprawdzi się jednak u osób z delikatną, problematyczną skórą głowy, bo bardzo wysoko w składzie zawiera alkohol.

No i czas na podsumowanie mojej pielęgnacji w tym roku!

1. Udało mi się pokonać przesuszanie się moich włosów. Koszmar kręconowłosych, mój odkąd pamiętam. Suche włosy to włosy matowe, nieodżywione, twarde. Te problemy wyeliminowałam głównie dzięki stosowaniu metody OMO, o której pisałam TUTAJ. Przyczyniły się też do tego wszelkie nawilżające maski i odżywki.

2. W końcu podcinam regularnie włosy. Co 3-4 miesiące wyruszam do fryzjera na podcinanie końcówek i cieniowanie włosów. Pamiętajcie, żeby nie robić tego w domu, jeśli nie posiadacie do tego specjalnych nożyczek!

3. Przekonałam się do olejowania. Wiele z Was pisze o swoich licznych wątpliwościach. Łatwo mi je zrozumieć, bo sama bardzo długo bałam się, a nawet brzydziłam olejowania. Pomogła mi akcja na blogu i teraz nie wyobrażam sobie pielęgnacji moich włosów bez oleju. Ten punkt uważam za największy sukces, bo dzięki niemu zdecydowanie poprawił się wygląd i stan mojej fryzury!

Nie będę czynić planów pielęgnacji na nowy rok, bo nie sądzę, by było to konieczne. Także postanowień nie będzie, a będą nowe działania, może też nowe akcje, jeśli tylko znajdą się chętni!

Jak wiecie nie robię na blogu ulubieńców. Zastanawiałam się nad zrobieniem ulubieńców roku, ale stwierdziłam, że ciężko będzie mi wybrać jakąś pulę kosmetyków, które najbardziej lubię. Uznałam więc, że pokażę Wam jeden kosmetyk, który moim zdaniem jest najbardziej godny wyróżnienia. Zastanawiałam się czy wybrać coś z kolorówki czy coś z włosowej części mojej kosmetyczki. W końcu zaczęłam się zastanawiać bez czego już teraz nie mogłabym się obyć. Będzie to produkt, który mogłam przetestować dzięki uprzejmości firmy Chantal.

Od tego serum jestem zdecydowanie uzależniona. Używam go przed każdym wyjściem z domu, aby zabezpieczyć końcówki moich włosów i nie zużyłam ani połowy. Jest niezwykle wydajny, niezwykle tani i niezwykle dobry. Nie zawiera alkoholu, pięknie pachnie i go uwielbiam. Polecam go każdemu, kto pyta mnie o olejki zabezpieczające czy sera do końcówek. Jeśli jesteście ciekawi TUTAJ pisałam o nim więcej i analizowałam jego skład.

A oto najpopularniejszy wpis w tym roku, dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji przeczytać:

Czy olej z Manufaktury Aptecznej działa?

Mam nadzieję, że pomimo mojej choroby uda mi się jeszcze coś dla Was stworzyć :)