Szminka Make Up Revolution, czyli o co tyle szumu?
Witajcie Kochani!
Jakiś czas temu zaczął się zachwyt kosmetykami Make Up Revolution. Już dawno miałam ochotę spróbować coś z tej firmy i kiedy nadszedł dzień darmowej dostawy postanowiłam skusić się na jedną ze szminek.
Szukałam odcienia, który będzie mocno fioletowy, taki wymarzył mi się na zimę. I wydawało mi się, że znalazłam, co możecie zobaczyć na zatyczce: piękny, głęboki fiolet. Dla zainteresowanych, pomadka nosi nazwę: Make Me Tonight. Nie mogłam się doczekać dostawy i nałożenia tej pomadki na moje usta.
Kiedy paczka przyszła, czym prędzej zaczęłam rozpakowywanie szminki i wtedy po raz pierwszy bardzo mocno się zdziwiłam. Pomimo tego, że opakowanie pokazuje piękny, fioletowy kolor, w środku mamy bardzo intensywny brąz, który po nałożeniu kilku warstw robi się tak ciemny, że niemal czarny. Do tego jeszcze kreska na oku i będę już całkiem wyglądać jak emo albo jakiś wampir, bo z natury jestem ogromnie blada.
Pomyślałam, trudno. Zdarza się. Nie sprawdziłam tego w Internecie, pewnie się dało, ale że zamówienie było szybką operacją, mogę winić wyłącznie siebie. Postanowiłam nałożyć szminkę na usta, licząc, że nowy kolor zrekompensuje mi moje rozczarowanie.
I tutaj niestety zawiodłam się po raz drugi. Nie dość, że kolor jest tragiczny (ale wiadomo, to kwestia gustu i tego oceniać nie powinnam), to pomadka okropnie pachnie i smakuje. Dla mnie jest to zapach starej, przeterminowanej szminki albo jakiejś babcinej z zamierzchłych czasów.
Nie dość tego, pomadka rozprowadza się masakrycznie nierównomiernie. Wchodzi w zagłębienia ust, a nie pokrywa całej powierzchni, co wg mnie wygląda fatalnie. Dbam o swoje usta z racji tego, że uwielbiam matowe szminki. Często robię im peeling i nakładam balsamy, ale tutaj nawet najlepiej nawilżone usta chyba nie dałyby rady. To po prostu wygląda źle!
Z trwałością też jest bardzo krucho. Szminka dość szybko schodzi, najpierw z kącików ust, a potem bardzo nierównomiernie z pozostałych części, co przy takim kolorze też nie wygląda atrakcyjnie.
Zamówiłam jeszcze jeden kolor, który miał być prezentem dla mojej mamy, ale w tym momencie boję się, co znajduje się w środku i ostatecznie nie wiem czy jej go podaruję. Może myślicie, że tylko ja trafiłam na taki felerny egzemplarz, ale nie. Moja koleżanka również złożyła zamówienie na jedną z tych szminek i zamiast różowego, matowego koloru ma coś w rodzaju błyszczyka.Tyle, że w szmince. Z rozprowadzaniem i trwałością jest równie krucho. Zadowolenia u niej nie dostrzegłam.
Podsumowując:
Może i cena 5 zł nie jest wysoka, ale ja nie wiem czy kiedykolwiek tę szminkę nałożę. Dużo bardziej opłacalne byłoby wydanie tej kwoty na Soft Mat z Manhattanu, która chyba nawet jest tańsza, a jakościowo tysiąc razy lepsza. Najbardziej zirytowało mnie mylące opakowanie. Po co ktoś do ciemnobrązowej szminki dorabia fioletowe zakończenie opakowania? Chyba każdy użytkownik kierowałby się właśnie tym w wyborze koloru. Nic w tym produkcie mi się nie spodobało i zupełnie nie rozumiem szumu wokół niego. Jestem na nie!
Miałyście jakieś pomadki z Make Up Revolution? :) Jak Wasze doświadczenia? :)
więcej na: http://zakrecona-na-wlosy.blogspot.com/