Ci z Was, którzy śledzą photo-łiki i moje konto na instagramie wiedzą, że za kawę jestem w stanie zrobić wiele. W moi tygodniu przewija się ona codziennie, a nawet kilka razy dziennie. Nie traktuję jej wyłącznie jako formę pobudzenia, ale jako deser. W napojach, które lubię, wiem, że zawartość kofeiny jest znikoma i mają one raczej smakować, niż ratować przed ziewaniem.
Kiedy więc pojawiła się okazja, żeby spróbować tego trunku z innych części świata wiedziałam, że chętnie wybiorę się w taką daleką podróż. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy pije kawę. Z uśmiechem na ustach wspominam swoje słowa, jako 10-letniej dziewczynki „Blee, kawa…Nigdy nie będę piła kawy!”. Aż strach pomyśleć ile doznań smakowych bym przegapiła, gdybym faktycznie obstawała przy swoim.
Kawy, które Wam dziś pokaże pochodzą ze sklepu CoffeePassion, które uważam za absolutne jej królestwo. Różnorodność i przystępne ceny sprawiają, że każdy miłośnik czarnego trunku znajdzie swój smak!
COSTA RICA FINCA SAN LUIS to kawa, której spróbowałam jako pierwszej. Ujawniła w sobie bogactwo cytrusów i ziół. Co więcej, pozbawiona była tej typowej goryczy. Ciemna, z początku delikatnie czekoladowa pozostawiała na języku wyraźny smak ziół. Chili nie wyczułam, ostra nie była, nie każdemu pewnie posmakuje, ale warto spróbować.
TANZANIA BLACKBURN ESTATE – poleciałam na poziomki! Pewnie siedząc przed komputerem ciężko Wam jest wyobrazić sobie smak i zapach kawy poziomkowej, ale musicie wytężyć zmysły i to poczuć. Kawa jak dla mnie była zbyt kwaskowata, mimo pięknego, dojrzałego smaku owoców, który pozostawał na języku po każdym łyku.
EL SALVADOR FINCA LA FANY – kawa w której pokładałam duże nadzieje. Po pierwszym przeczytaniu opisu wyobrażałam sobie nasze upojne popołudnie okraszone delikatnie spienioną czekoladą. Orzechy wiodą tutaj prym, są wyczuwalne zarówno w zapachu jak i w smaku. Kawa jest pobudzająca, a zarazem delikatna. W połączeniu z czekoladą tworzy niesamowity trunek, który zaspokoi podniebienia oczekujące od kawy nie tylko intensywności, ale również wyważonego smaku.
KELLERAN ESPRESSO BLEND – ideał taty. Delikatna, kremowa, świetnie nadająca się do połączenia z mlekiem. Ja bym powiedziała typowa, uniwersalna. Każdy zmodyfikuje ją w taki sposób aby mu smakowała. Świetna jako baza pod kawowe inspiracje, idealna jako espresso. Lekka kwasowość pozwalała mi delektować się nią do ostatniej kropli bez posmaku w ustach za którym nie przepadam.
GUATEMALA ANTIGUA POMPOJILA – mój niekwestionowany ideał. Niesamowicie delikatna, choć intensywna. Przełamana wyrazistym zapachem i smakiem wanilii. Złamana mlekiem tworzy dla mnie nieprawdopodobną całość. Z pewnością przypadłaby do gustu większości Pań.
Z kawami świeżo mielonymi jest tak, jak ze zmianą samochodu. Całe życie jeździsz rodzinnym, dużym autem bo wydaje Ci się, że jest prosty, nigdy Cię nie zawiedzie, dopasowany do Ciebie, choć zwykły to niezawodny i tani w utrzymaniu, dopiero przesiadając się do Ferrari zastanawiasz się czemu nie odkryłeś go wcześniej. To to auto dostarcza potrzebnych emocji, jest droższe, ale lepsze od wszystkich pozostałych. I wtedy już wiesz, że nigdy ponownie nie wsiądziesz do swojego starego wozu.
Kawa nie tylko wiele mówi o osobie, która ją pije. Kiedy delektowałam się, oglądałam obrazki na saszetkach. Starałam sobie wyobrazić jak to jest, że TA kawa smakuje właśnie TAK. Niesamowite, że na świecie istnieje tyle rodzajów. Każdy kolejny inny od poprzedniego. Czeka mnie jeszcze sporo do… smakowania.
Jak u Was z kawami? Parzone, rozpuszczalne?
Testowała:
http://www.clumsywords.pl/