Kobieta za kierownicą

20 listopada 2012, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Kobieta za kierownicą… Słabsza? Czy na pewno?

Jeżeli zapytamy dowolnie wybranych panów, kto jest lepszym kierowcą, niemalże każdy z nich stanowczo i bez chwili wahania odpowie, że „oczywiście mężczyźni”. Czy faktycznie jednak jest to prawdą? Czy płeć piękna gorzej sobie radzi za kółkiem? Czy panie stwarzają na drodze większe zagrożenie? Czy w przeliczeniu na osobę kobiety powodują większą liczbę wypadków, stłuczek i kolizji niż panowie?

Kochanie jak jedziesz ?! Przecież tyle razy Ci mówiłem…
Czy Ty nie możesz zrozumieć że…
Co z Ciebie za antytalent!
Nie tak!
Zablokuj go! Po co go wpuszczasz?!
Ostatni raz siedzisz za kółkiem!
Uważaj! Co ty robisz! Chcesz nas zabić!

Ile razy każda z Pań słyszała z ust swojego męża, narzeczonego czy kolegi takie słowa? Zastanówmy się, dlaczego kobiety są tak często traktowane przez mężczyzn właśnie w ten sposób. Przecież to nie płeć, a doprowadzanie do zagrożenia, do niebezpiecznych sytuacji na drodze, świadczy o tym, czy ktoś jeździ dobrze, czy nie.

Liczba wypadków (szczególnie tych tragicznych w skutkach) spowodowanych przez mężczyzn jest wielokrotnie większa niż przez kobiety. Ktoś powie, że kobiety jeżdżą mniej. Tak, ale to tylko część prawdy. Co prawda mężczyzna jest manualnie sprawniejszy i pewniejszy siebie, z reguły jednak przecenia swoje umiejętności. Kobieta natomiast jeździ technicznie słabiej, ale za to dużo ostrożniej. Idźmy dalej. Tuż przed wypadkiem każdy kierowca, niezależnie od płci, reaguje odruchem. Odruch ten wyrabiany jest przez całe życie. Odruchy te są podobne u kobiet i u mężczyzn. Na zajęciach doskonalących technikę jazdy można się dowiedzieć, które z nich są nieprawidłowe i jak je wyeliminować.

Często zdarza się, że mężczyzna obserwujący prowadzone przeze mnie zajęcia z doskonalenia techniki jazdy samochodem podchodzi i zadaje kilka dociekliwych pytań. Po otrzymaniu odpowiedzi komentuje:
To są bardzo ciekawe i pożyteczne zajęcia. Przyślę… swoją żonę!
I to jest błąd. Dlaczego? Wielokrotnie bowiem miałem do czynienia z taką oto sytuacją: na próbie sprawnościowej, na śliskiej nawierzchni, przy prędkości około 50 km/h – Pan X traci kontrolę nad pojazdem. I albo obraca się wokół własnej osi, albo przodem, bokiem, bądź tyłem uderza w słupek ograniczający trasę. Następnie Pan X pyta:
– Co ja zrobiłem źle?
– Proszę mi powiedzieć, co ja w ogóle zrobiłem?
– Czy dało się to wszystko opanować?
– Co można było zrobić inaczej?
– Czy ja miałem jakieś szanse wyprowadzić auto z poślizgu?

Przerażające, prawda? A przecież często jeździmy znacznie szybciej niż 50 km/h.
Kobieta poddana tej samej próbie jedzie dużo wolniej i często trzeba ją wręcz zmuszać do przyciśnięcia gazu, żeby stworzyć sztuczne zagrożenie. Jest to bardzo trudne, bo panie bronią się przed tym rękami i nogami (w dosłownym tego słowa znaczeniu).

Kierowca robiący kilkadziesiąt tysięcy kilometrów rocznie nie zastanawia się, jak się zachowa w sytuacji awaryjnej. Woli nie pamiętać o tym, że nigdy tego nie ćwiczył, że nie ma w zanadrzu wytrenowanych odruchów, więc wmawia sobie, że do konieczności ratowania się przed wypadkiem nigdy nie dojdzie. A skoro tak, to po co mu wiedza i umiejętności w tej dziedzinie? Niestety, jest w wielkim błędzie. Jak pokazują statystyki, to panowie powodują 90% wypadków tragicznych w skutkach. Kto zatem jest lepszym kierowcą? Panie, które manualnie radzą sobie za kierownicą nieco gorzej, czy panowie, którzy z ostrożnością są na bakier?

A oto mała ciekawostka świadcząca o tym, że niektórzy panowie chyba nie wierzą, iż kobieta może być dobrym kierowcą. Od pewnego czasu w ofercie mojej szkoły jest prezent – zaproszenie na szkolenie ze mną, personalny trening na płycie lotniska Bemowo. Można je wręczyć na imieniny, rocznicę ślubu, czy pod choinkę. Co ciekawe, najczęściej kupują je panie panom, a nie odwrotnie. A przecież to panowie krytykują swoje panie za kiepską jazdę.

Na koniec jeszcze jedna uwaga.
Pani, która przyjeżdża do mnie na zajęcia, kierując się chęcią poprawienia swojej techniki jazdy i nabrania większej pewności siebie nie tylko za kierownicą, słucha i szybko się uczy.
Z panami jest nieco inaczej. Na początku nie słuchają, są bardziej uparci. Jeżdżą po swojemu. Najczęściej niebezpiecznie i musi upłynąć trochę czasu, żeby nabrali przekonania do zmiany swego stylu jazdy na bardziej skuteczny, lepszy technicznie – i co tu dużo mówić – bezpieczniejszy. W sytuacji ekstremalnej tak ona jak i on reagują podobnie: nieskutecznie, złym odruchem, dyktowanym przez strach. Jednak on jeździ dużo szybciej niż ona i dlatego poważne wypadki są najczęściej z jego udziałem. Zbytnia pewność siebie w prowadzeniu auta często nie pomaga, a czasem zabija.

Piotr Wróblewski
Właściciel Rajdowej Szkoły
www.rspw.pl