Firma Avon słynie z imponującej liczby przedstawicielek-konsultantek, które wraz z licznymi promocjami pojawiają się niczym wyrastające po obfitym deszczu grzyby. Znana jest również z tego, że zatrudniając medialne twarze usiłuje zmienić sposób postrzegania marki przez przyszłych i obecnych klientów, tak, by kosmetyki dostępne w katalogu przestały kojarzyć się z produktami z niskiej półki i nabrały luksusowej ogłady.
Najnowszym ,,nabytkiem” stała się Milla Jovovich, która w katalogu 15/2012 sygnuje nową wodę City Rush. Jednak dzisiejsza recenzja dotyczyć będzie zupełnie innego zapachu i innej gwiazdy.
Viva by Fergie
Avon
Woda perfumowana
50ml
Cena: kat. 13/2012- 90zł
Nie przypadły mi do gustu dwie poprzednie propozycje, które reklamowała piosenkarka, związana z grupą The Black Eyed Peas. Outspoken to zupełnie nie moja bajka, jednak nie oznacza to, że uprzedziłam się do VIVY. Fergie, jako gwiazda, nie wzbudza we mnie ani negatywnych ani pozytywnych emocji, ale nie ukrywam, że jeden z jej hitów do tej pory dźwięczy mi w uszach i służy za motywację w trudnych chwilach.
VIVA zadebiutowała w katalogu 12/2012. Według producenta jest zapachem, który wyróżnia się świeżością, zaskakuje i co najważniejsze ukazuje płeć piękną jako dwuwymiarowy byt. Według koncepcji twórcy wody perfumowanej, my, kobiety jesteśmy kwintesencją energii i kokieterii. Wyżej wymienione atrybuty potrafimy umiejętnie połączyć z wyznaczaniem granic tego, na co jesteśmy się w stanie zgodzić. Krótko mówiąc VIVA ma być dopełnieniem kobiety, która przez życie idzie z podniesioną głową, mając świadomość tego, że wywiera na mężczyznach niezapomniane wrażenie i wie, co jest jej do szczęścia potrzebne.
Muszę przyznać, że koncepcja zapachu nie jest niczym odkrywczym ani kontrowersyjnym. Posunę się nawet do stwierdzenia, że trąci banałem. Od razu nasuwa mi się na myśl docelowa grupa klientek, jaką mogłyby być zgrabne bizneswoman, które krocząc korytarzami wielkich korporacji przyspieszają bicie serc swych podwładnych i współpracowników z powodu swoich zadbanych, długich nóg, odzianych w luksusowe szpilki. Wątpię jednak, by skusiły się one na wodę perfumowaną za 90zł…
O ile na kartkach katalogu VIVA prezentuje się całkiem przyzwoicie tak już w rzeczywistości staje się ucieleśnieniem koszmarów każdej perfumowej zakupoholiczki. Podobno woda przychodzi w zafoliowanym kartoniku, mój egzemplarz niestety pozbawiony był tego zabezpieczenia. Avon w swym asortymencie miewał lepsze i gorsze flakoniki. Jednak przeważająca ich ilość nawiązuje do klasycznego, ponadczasowego stylu. Opakowanie VIVY kojarzy mi się z tanimi ,,perfumami”, które rzekomo dopiero pojawią się na rynku, ale można je nabyć w przedsprzedaży u miłego pana, albo pani, którzy przeważnie zaczepiają ludzi na głównych ulicach małych miast. Znacie to? Prawdziwa okazja, zapach wart kilkadziesiąt złotych, można nabyć już za 30, a jeśli skusicie się na dwie sztuki to otrzymacie rabat i w sumie wydacie dwie dyszki. Żyć, nie umierać. Otwierać portfele i kupować. Albo takie kolorowe alkohole, które udają wody z wyższej sfery, jakieś takie Dolcze i Gabanny, Ejmory, Żadory, Djory, które zalatują romansem landrynek ze spirytusem.
Oto naszym oczom ukazuje się romb, przez środek którego przebiega sztylet, albo grot strzały. Może to jakiś emblemat przebojowości, niosący przesłanie: ,,Bójcie się! Nadchodzi kobieta z bronią, albo z pazurem!”. A może to na wpół złożony wachlarz, ukrywający zawartość flakonika? Czymże by to nie było, wygląda tandetnie. Ten sam motyw powtórzony został na akrylowym korku. Przez tę butelkę schowałam VIVĘ do oryginalnego kartonika. Niech sobie nie myśli, że zajmie zaszczytne miejsce w mojej toaletce.
Nie wiem czy to celowy zabieg, czy po prostu oszczędność w druku, ale w katalogu nie znajdziecie rozpisanych poszczególnych nut zapachu. Maleńkim druczkiem napisano, iż jest to propozycja kwiatowo-świeża, w której wyczuć można akordy ziołowe, lawendę oraz wetiwer, czyli uspokajającą, antymolową mieszankę. W sam raz do babcinej szafy, albo do spryskiwania przed snem poduszki. I gdzie tutaj jest zmysłowość, siła przebicia, pewność siebie? Chociaż, jak można wyczytać w ludowych mądrościach, wetiwer uważano za afrodyzjak. To właśnie ten komponent, ukryty podczas pierwszych wdechów, czuć najdłużej na skórze. Obecnie naukowcy używają go do usuwania ze ścieków antybiotyków. Muszę przyznać, że wetiwerowe trawsko ma wszechstronne zastosowanie. Jeśli chodzi o nutkę lawendy, to rzeczywiście, pojawia się ona i znika, wyraźnie zduszona przez ziółka z miętą na czele.
VIVĘ poleciłabym współczesnym czarownicom, które zbierają się wraz z kompankami podczas jesiennych sabatów. A tak na poważnie, to pomimo pierwszych, negatywnych odczuć, pisząc recenzję nie mogę przestać wąchać lewego nadgarstka. Co takiego jest w tej wodzie perfumowanej? Na pewno nie pobudza moich zmysłów, raczej je koi, utula do snu. Kiedy zamykam oczy, wydaje mi się, że stoję na ukrytej w lesie łące, pełnej ziół. Ciężkie powietrze zwiastuje oberwanie chmury. Z sekundy na sekundę czuję, jak ciepłe, leniwe krople deszczu spadają na moją twarz. Wyciągam ręce w stronę nieba. Świat pachnie bukietami dzikich roślin, które rozsiewają wokoło siebie nieszkodliwe pyłki. Jestem mokra od deszczu i od ziół, lepiących się do mojego ciała.
Nie wyobrażam sobie jednak, bym mogła skropić się VIVĄ przed randką czy oficjalnym spotkaniem. To nie ta bajka.
Nie wiem czy na szczęście czy wręcz przeciwnie na moim ciele woda perfumowana sygnowana przez Fergie znika już po 2 godzinach, a jeszcze w krótszym czasie moje nozdrza w ogóle jej nie wyczuwają. Jeśli zmysł powonienia tak szybko akceptuje, czy lepiej- ignoruje jej obecność jest w tym przypadku zaletą czy wadą? Osobiście lubię czuć czym pachnę. Za to w ogóle nie znika z nakrętki, która pachniała zanim zdążyłam zapoznać się z zawartością produktu.
Ponadto uważam, że żądanie 90zł za tak niestabilną an ciele wodę perfumowaną, nawet jak na Avon, jest ogromnym nieporozumieniem.
Jestem dużą dziewczynką, która nie będzie rozpaczać z powodu kilku mankamentów perfumowanej. Zamiast tego wyciągnę swój flakonik, by ponownie skropić nim nadgarstek, po ciuchu podśpiewując sobie ,,Big girls don’t cry”…
Na, na, na, na…
Wodę VIVA by Fergie otrzymałam od portalu Uroda i zdrowie.