Opakowanie: nowoczesny design, etykieta z mnóstwem informacji na temat wspaniałych właściwości produktu.. Ładne, zgrabne, kolorowe. Tubka jest w jednolitym kolorze, miękka, zatem krem można zużyć do końca. Produkt dobrze się dozuje.
Zapach/konsystencja: słodki zapach, nieco czuć wit. C, jednakże w trakcie aplikacji jest duszący, zbyt ciężki. Jak dla mnie przedobrzony. Konsystencja zwarta, nie rozlewa się na dłoni, zachowuje się jak podkład. Wydajny.
Aplikacja: Krem nakłada się dość dobrze. Zaraz po aplikacji cera jest nieco pomarańczowa, ale po chwili kolor stapia się z cerą. Nie jest możliwe nałożenie grubszej warstwy, gdyż powoduje to powstanie pomarańczowego kolorytu skóry, którego na pewno żadna z nas nie chce uzyskać.
Działanie: Wg opinii producenta, BB Krem jest lekiem na całe zło. Nawilża, wyrównuje koloryt, kryje niedoskonałości, chroni przed promieniami słonecznymi, rozświetla… szkoda, że nie sprząta i nie pierze. Nie cierpię takiej przesłodzonej reklamy. Jak jest w rzeczywistości? Przez cały czas noszenia tego na cerze czułam, że coś na niej mam. Nie stopił się z nią, bo czułam, że mam maskę. Było to nie do zniesienia, wydawało mi się, że jestem brudna. Co więcej – o nawilżeniu nie ma mowy. Nie zauważyłam, żeby zrobił cokolwiek w tym kierunku. Nie wysuszył, ale jednocześnie cudów nie zdziałał. Plusem jest fakt, że mnie nie podrażnił, choć szczerze jeszcze żaden kosmetyk tego niezrobił. Rozświetlenie może jest, ale po pewnym czasie pojawia się w formie świecenia się cery, dlatego bez pudru ani rusz. Co do jego naturalnego składu – nie wypowiadam się, gdyz sie po prostu nie znam. Krycia nie ma. Jest lekkie wyrównanie kolorytu, a więc sprawdzi się jedynie przy ładnej cerze.Podsumowując: Cerom problematycznym lub osobom, które mają już swój sprawdzony i dobry podkład – nie polecam, bo mozecie się zawieść. Dla cer bezproblemowych – sprawdzi się jako krem tonujący, ale radzę wybrać jaśniejszy odcień, by nie mieć pomarańczowej twarzy.