Uwikłanie to kolejny dowód na to, że polskie kino wcale nie jest w tak opłakanej kondycji, jak twierdzą niektórzy krytycy filmowi. Scenariusz powstał na podstawie bestsellerowej powieści pod tym samym tytułem autorstwa Zygmunta Miłoszewskiego. Zajęli się nim Jacek Bromski (również reżyser filmu) i Juliusz Machulski.
Obaj panowie wybrali sobie dość trudne zadanie, ponieważ większość miłośników literatury sensacyjnej pewnie znajdzie w filmie sporo niedociągnięć. Chociaż znacznie różni się on od pierwowzoru (biorąc pod uwagę na przykład to, że książkowy prokurator Teodor Szacki w filmie jest kobietą), stara się dotrzymać mu kroku. Przecież film nie zawsze musi być wierną kopią książki. Widocznie panowie scenarzyści uznali, że kobieta w roli głównej będzie bardziej atrakcyjna dla widza.
Oczywiście ważne są także okoliczności spotkania dwojga bohaterów. W tym przypadku jest to tajemnicze morderstwo. Szacka, debiutująca w roli prokuratora, podchodzi do śledztwa z wielkim zaangażowaniem. Dzięki swojej intuicji wstępuje na grząski grunt, gdyż dotyka spraw, których nikt nigdy nie powinien poruszyć…
Na tym filmie nie sposób się nudzić. Akcja jest wartka, nie ma niepotrzebnych scen. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, iż jest na tyle wciągający, że widz sam zamienia się w detektywa i zaczyna tropić potencjalnego mordercę razem z panią prokurator. Jedyna do czego można się doczepić, to relacja pomiędzy głównymi bohaterami. Mogłoby tu być więcej ognia!
Warto wspomnieć o świetnej roli drugoplanowej Andrzeja Seweryna. Jak sam stwierdził po premierze filmu,
Wielkim plusem jest to, że akcja dzieję się w przepięknej scenerii zabytkowego Krakowa (cały film rozpoczyna się ujęciem Starego Rynku z lotu ptaka). W mieście z duszą każdy kryminał nabiera nowego wymiaru. Polecam! Zarówno wycieczkę do Krakowa, jak i sam film :)