Producent najwidoczniej myśli, że tani kosmetyk musi być kiepski.
OK – zapłaciłam 4, czy 5 zł za 250 ml, czyli powinnam się cieszyć. Ale cóż z tego jak prawie całe 250 ml poszło do kosza, nawet wstyd było komuś go oddać.
Co z nim nie tak? Prawie wszystko – poza wchłanianiem, które jest dość szybkie. Tylko co mi po wchłanianiu marnego produktu? Po krótkim czasie skóra ponownie potrzebuje nawilżenia…
Zapach jest odurzający – jestem zwolenniczką wszelkiego rodzaju cytrusów, ale tutejsza mieszanka mandarynki i cytryny powala, ma się wrażenie obcowania co najmniej z silnie chemicznym zapachem płynu do mycia naczyń. I jeszcze ta niepraktyczna wodnista konsystencja – lotion to nie balsam, ale ten mógłby być trochę bardziej kremowy.
Więcej go nie kupię i Wam nie polecam.