Serdecznie dziękujemy za tak liczny udział w konkursie wiosennym z marką HairBoom – przypominamy, że wyniki konkursu miały zostać podane do dnia 14 maja!Po burzliwych naradach w redakcji postanowiliśmy wspólnie ze sponsorem konkursu wyłonić laureatów:
Laureaci:
Karolina Błaś (FB)
Z moimi włosami nigdy nie było mi po drodze. Wiecznie spuszone, matowe, suche, bardzo trudne do ułożenia, obiekt wielu przezwisk pod moim adresem. Zawsze marzyłam o lokach, długich i błyszczących. Długo nie cierpiałam moich włosów i tego, jak wyglądam. Dopiero pod koniec liceum zaczęłam odkrywać źródła wiedzy co dla włosów jest dobre i jak traktować je delikatnie. Szczotkę zamieniłam na grzebień lub palce własnych rąk. Zaczęłam nakładać maski i stylizatory, już nie poświęcałam im 5 minut w ciągu dnia, a nawet 2-3 godziny. W momencie gdy potrzebowałam największej otuchy w życiu one odwdzięczyły mi się tak, jak tylko potrafiły najlepiej. Zaczęły się kręcić. To, co było kiedyś sianem było po prostu zmęczonymi lokami, którym nie dano szansy. Wystarczyło dać im szansę. Z miesiąca na miesiąc kręciły się coraz piękniej, były niesforne, ale sprawiły, że pokochałam siebie na nowo. Lubię moje włosy za to, czego mnie nauczyły – cierpliwości, troski i chęci dania szansy. Dzięki temu, że odżyły, dałam szansę przede wszystkim sobie
Pola Jędrysik (FB)
Lubię moje włosy za to, że są! Są ze mną na dobre i na złe, niezależnie od pogody, traktowania i humoru. Bardzo je cenie, ponieważ są dla mnie dla mnie jak karton dla kota, dla wróżki karty tarota, dla marynarza jego wielka flota, dla jelit mikrobiota, Sancho Pansa dla Don Kichota, dla cennego dzieła sztuki gablota, zagadka dla Poirota, dla patrioty rota, po ciężkim tygodniu sobota. Tego ile dla mnie znaczą nie opisze nawet poliglota!
Aleksandra Filipowska
Ech, nasz stosunek to taka miłość platoniczna… Ja włosy kocham, uważam, że są wizytówką kobiety, a one mnie najwidoczniej nie. Uciekają w szybkim tempie, ja im mówię, że to nie wypada tak mnie opuszczać, a one , że wypada, wypada… i wypadają Już pogodziłam się z tym, że są proste, choć zawsze marzyłam o kręconych lub choćby falowanych, ale żeby naprawdę tak mnie traktować! I wcierki i sauny i maski, ampułki i co? Nic. Wiem, że winne jest tu hashimoto, dlatego nie ustaję w tej walce o ich miłość, licząc na to, że w końcu ją odwzajemnią. Póki co zostaje mi lekka pielęgnacja, nieobciążanie ich, wzmacnianie, regenerowanie. Zobaczymy, może kiedyś jeszcze będę mieć szopę na głowie
martuś
Choć urodziłam się z wyglądem klasycznej Słowianki, to z biegiem czasu cała „jasność” włosów gdzieś uciekła, a mój pszeniczny kolor włosów oddał pola barwie polnej myszy. Trzeba było działać! Od wielu lat (tak wielu, ze nie zliczę) farbuję włosy, by móc utwierdzać ludzkość w przekonaniu, że klasyczna ze mnie Słowianka. Słoneczny blond, który najczęściej ląduje na mojej głowie, to wredny i wymagający kolor. Wredny, bo przy źle dobranej farbie potrafi zafundować na głowie efekt „kurzego żółtka”, a wymagający, bo utrzymanie idealnego odcienia blond na głowie, to wielkie wyzwanie. W dodatku wyzwanie, które wymaga intensywnej pielęgnacji, bo każda „oszukana” blondynka ma zazwyczaj problem z mocno przesuszonymi i zniszczonymi włosami. Mam i ja! Myślę, że największym problemem moich włosów jestem ja sama. Koloryzacja, suszenie suszarką, prostowanie… to czynności, które pozbawiają moje pasma blasku, żywotności i zdrowego wyglądu. To są chyba efekty, których najbardziej oczekiwałabym od kosmetyków do włosów. Marzą mi się produkty, które wezmą w opiekę tę moją słowiańską czuprynę i nadadzą jej zdrowego wyglądu, odpowiednio je nawilżą (szczególnie końcówki, które są ekstremalnie wysuszone) i odżywią. Dużo dałabym też za fajną objętość. Taką jaką miała legendarna Farrah Fawcett z „Aniołków Charliego”. 😉 Gęsta grzywa, zdrowo wyglądających blond włosów… chciałabym, aby kosmetyki HairBoom mi to zagwarantowały.
Izabela
Czy możecie sobie wyobrazić, że przez większość swojego życia uważałam, że mam beznadziejne włosy, bo są grube? Sądziłam tak, bo ich grubość oznaczała jednocześnie niepodatność na „fale, loki, koki”, które były moim marzeniem. Nie potrafiłam sprawić, żeby pięknie się podkręciły, więc nienawistnym wzrokiem patrzyłam na nie w lustrze. Aż w końcu dotarło do mnie, że moje włosy się nie skręcą i poprosiłam fryzjerkę o dobranie fryzury dla mnie. Jakież było moje zdziwienie, gdy usłyszałam zachwyty nad moimi włosami. MOIMI??!! Nie wierzyłam, co ona mówi! A potem zobaczyłam efekt końcowy jej starań. Na mojej głowie była piękna fryzura, z włosami, których bym mogła komuś pozazdrościć, gdyby nie to, że były moje! W ten sposób przestało mi przeszkadzać, ze nie mogę skręcić włosów, za to zaczęłam wydobywać ze swoich włosów to, co w nich najlepsze. Zaczynam wierzyć, że moja głowa nie wygląda źle, choć niekiedy rozglądam się dookoła, gdy słyszę komplementy o moich włosach. Czy na pewno to o mnie mowa?
Dla autorek 5 najlepszych odpowiedzi otrzymują zestawy złożone z:
Ultralekkiego ryżowego szamponu w piance
Lekka piankowa formuła doskonale oczyszcza włosy, a przy tym robi to bardzo delikatnie! Fermentowana woda ryżowa, arginina i peptydy ryżowe sprawią, że włosy staną się gładkie i lśniące, a przy tym pełne objętości. Lekka konsystencja szamponu sprawdzi się nawet jeśli twoje włosy się puszą i elektryzują. Nawet te niesforne z łatwością ujarzmisz!
Składniki aktywne: fermentowana woda ryżowa, arginina, peptydy ryżowe.
Kondycjonującej wody ryżowej w mgiełce
Dzięki formule anti-frizz lekka, odżywcza mgiełka zredukuje puszenie, nawet te pod wpływem wilgoci, a przy tym nawilży i wygładzi włosy, bez ich obciążania oraz ułatwi ich rozczesywanie. Co więcej – nie musisz jej spłukiwać!
Składniki aktywne: fermentowana woda ryżowa, peptydy ryżowe i trehaloza.