Odp: kochanek
Więc może najlepiej mieć bogatego sponsora na boku, któremu nie grozi brak gotówki?... Trzeba myśleć praktycznie...:)
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 … 4 5 6 7 8 … 21 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Więc może najlepiej mieć bogatego sponsora na boku, któremu nie grozi brak gotówki?... Trzeba myśleć praktycznie...:)
Nie wchodzę w takie układy. Oczywiście żartujesz, wiem. Ja wolę jakoś sobie radzić. Myślę, żę nie będzie tak źle. Póki co sponoruje nas trochę rodzina.
Pewnie że żartuję - lepiej jest sponsorować:)
Wiecie co, to wszystko jest kwestią dogadania się w związku. Czasy są takie, że przeważnie dwie strony pracują, przynajmniej ja znam tylko takie pary i małżeństwa. A kto więcej i na co to już trzeba się dogadać - ja rachunki, on zakupy, reszta wspólna czy jakoś tak
Tak, najważniejsze żeby wszystko od razu ustalić, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony..
i żeby nie było niepotzrebnych spięć
Gorzej, jak on powie: no, ja w tym miesiącu muszę koniecznie wymienić to i tamto w samochodzie - musimy czymś jeździć, a ty przecież możesz się obejść bez kosmetyczki. Oni mają takie praktyczne podejście do życia, że mnie to czasem zwala z nóg...
[quote=agf]Wiecie co, to wszystko jest kwestią dogadania się w związku. Czasy są takie, że przeważnie dwie strony pracują, przynajmniej ja znam tylko takie pary i małżeństwa. A kto więcej i na co to już trzeba się dogadać - ja rachunki, on zakupy, reszta wspólna czy jakoś tak[/quote]
dopóki nie ma dzieci to tak, pracują oboje ale jak dzieci małe to niestety kobieta musi odchować i wtedy nie ma nic do gadania...
Racja. Też bym chciała pod koniec ciąży i na początku po urodzeniu być z dzieckiem i nie pracować. Jak myślicie, ile taka przerwa może trwać? Do jakiego czasu najlepiej zostać z dzieckiem, jeśli kobieta chce później wrócić do pracy?
No tak z pół roku trzeba, a potem babcia albo dobra niania:) I cała Twoja pensja pójdzie na opiekunkę:(
ale produkujecie... ja mam zap... w pracy
a co do kasy, nam jakoś gładko to idzie (narazie)
nie ma spięć, mieszkanie na pół a reszta, razy ja raz on - ale bez jakiejś "tabelki" czasem ja 5x płacę a czasem on kilka razy ... różnie
ale nie kłócimy się o to i na koncie zawsze też coś tam mamy
Zazdroszczę. Myślę, że ja bym się kłóciła ile kto więcej prądu, wody i kto ile zjadł. No bo teraz już nie mieszkamy razem, choć planujemy do tego kiedyś wrócić - dwa razy startowaliśmy z tym pomysłem i dwa razy nie wyszło, ale znamy przyczyny.
Nie no, myślałam, że taka jesteś zakochana, że mieszkacie razem i nie chcecie tego zmieniać... Ja nie lubię przeprowadzek i z lenistwa bym została...
Ach, była inna sytuacja. Ktoś z jego rodziny pryhjechał na jakiś czas z zagranicy, a innym razem mieliśmy kryzys. Zresztą, ja myślę, że jeszcze się namieszkamy razem, a póki co wolę z rodzicami - to takie romantyczne kiedy przychodzi po mnie i odprowadza mnie do domu.
Pewnie, niech się trochę stęskni... poza tym nie znudzicie się sobą tak szybko....
Tak, właśnie. Chociaż myślę, że i tak się nie znudzimy. To dość dynamiczny związek. Oboje tacy jesteśmy.
Jak w telenoweli brazylijskiej? Chyba nie aż tak?...
Yyyyy, no wiesz... ja tak wrzeszczę i rucam się jak one, choć nie oglądam, więc nie przejęłam, po prostu mam ciut wybuchowy temperament. Ale kiedyś nie byłam aż taka.
Teraz nadrabiasz, bo wcześniej to po Tobie jeżdżono... Znany mechanizm...
Racja, całkowita racja. Były mnie upośledził pod pewnymi względami. Często ze mną na przykład zrywał za każdym razem jak nie udało mi się od razu wprowadzić zmin, których sobie życzył, a wymagał bardzo wiele. I teraz, kiedy mój partner musi coś w sobie zmienić, a powtarza błąd kolejny raz - zrywam od razu. a precież wiem, że niektórych rzeczy nie da się od razu zmienić i człowiek nieraz się potknie. Walczę z tym. Widać już efekty. No ale najpierw musiałam sobie to uświadomić oczywiście i przyznać się do tego.
To ile razy już z nim zrywałaś? A ile razy on?
Ja mnóstwo, tak jak były ze mną mnóstwo razy. Moje kochanie nigdy ze mną nie zerwało. Ale źle to na nas wpłynęło, zabrakło poczucia stabilizacji, które dla niego jest tak bardzo ważne i zaczęły się wątpliwości czy na pewno tak go kocham jak mówię, skoro tak łatwo przychodzi mi zrywanie. Dopiero jak sobie uświadomiłam, że przejęłam to po byłym i mu o tym opowiedziałam to zrozumieliśmy oboje. no ale trochę nadwerężyłam jego zufanie, bo obawia się, że w każdej chwili mogę znowu zerwać. jaka ja głupia jestem. Krzywdziłam go tyle czasu, bo ktoś tak samo skrzywdził mnie. Żyłam w poczuciu odrzucenia i nieakceptacji i to zafundowałam mężczyźnie, którego tak kocham.
Cóż, tak bywa, ale dobrze że to sobie uświadomiłaś, a nie żyjesz w samouwielbieniu jak niektórzy...
Ale to jest straszne, że po tylu latach wychodzą konsekwencje nieudanego związku z nieudanym:) człowiekiem. Mój facet też pewne rzeczy przeniósł do naszego związku. Na przykład wyobrażenie, że każda kobieta uwodzi wzrokiem napotkanych mężczyzn, tak jak robiła to jego była - wlepiała gały w każdego jednego - i że wszystkie kobiety kochają mężczyzn z pieniędzmi.
Strony Poprzednia 1 … 4 5 6 7 8 … 21 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź