Nie musi być duże, ani ozdobne. Wystarczy wygodny tapczanik, ale za to stojący w wykuszu sporego, przestronnego pokoju, tuż przy samym oknie. Musi mieć spory, miękki zagłówek obłożony kilkoma poduchami i ciepłą kołderkę, wraz z kolorowym pledem. Nad nim powinna, dość nisko, wisieć okazała lampa z mocną żarówką, a przy nim, na podręcznym stoliku, musi znaleźć się miejsce na filiżankę i talerzyk z łakociami.
No i najważniejsze: ściany tego przytulnego kącika muszą być obstawione solidnymi, drewnianymi półkami, a na nich stać moje ulubione książki. Zarówno te, do których chciałabym powrócić raz jeszcze, jak i nowości czekające na swoją kolej.
Takie łóżko to nie tylko miejsce do spania. To centrum mojego życia. Na nim odpoczywałabym, czytała, wzmacniała się aromatyczną kawą i pogryzała herbatniczki.
Latem, przez otwarte okno, owiewałby mnie ciepły powiew świeżego powietrza, a zimą oświetlało jasne światło stylowej lampy.
Ja leżąc, lub siedząc oparta o miękkie poduchy, czytam sobie, albo rozmyślam o tym, jak dobrze jest mieć takie właśnie łóżko.
No cóż. Każdemu wolno marzyć.