Temat: Platoniczna miłość to strata czasu
Chciałam się z Wami Czytającymi podzielić swoją refleksją na temat mojego życia, jeden aspekt- miłość, a w zasadzie jej brak… Sama jestem sobie winna, sama sobie zapracowałam na to co teraz mam.
A więc mam 27 lat, jestem singielką, dotychczas myślałam, że z wyboru.. tak nawet było.... to ja decydowałam z kim się będę spotykać, a z kim nie. Nie angażowałam się nigdy w nic poważnego, bo od kilku lat pałałam platoniczną miłością do pewnego chłopaka, a teraz już mężczyzny. Była to naiwna nadzieja, wiara i oczekiwanie na to, że musi być dobrze i już. Nasza historia jest dość dziwna, spotykaliśmy się co jakiś czas, on utwierdzał mnie w przekonaniu, że chce ze mną być, ale jeszcze nie jest gotowy. I tak kilka razy, aż do momentu kiedy powiedział, że chce dowodu miłości... Każda normalna dziewczyna na moim miejscu już dawno kopnęłaby go w .... Ale ja oczywiście nie mogłam. Serce było "mądrzejsze" od rozumu- czytaj- naiwne. Próbowałam potem się odzywać, ale bez skutku. Jego strach wziął górę, bo kiedyś powiedział, że bardzo chce żebyśmy byli razem, ale bardzo się tego boi. Teraz dowiedziałam się, że ma dziewczynę i ta wiadomość mnie zabiła. Co prawda byłam na to przygotowana, ale jakiś cień nadziei we mnie ciągle się tlił. Teraz został ugaszony doszczętnie dużym kubłem zimnej wody. Nie tylko zgasł żarzący się dym, ale też moje serce otrzeźwiało, chociaż ból pozostał i pozostanie jeszcze przez jakiś czas. Szkoda, że tak późno się ocuciło...... Ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale.....